Kelly Lee Owens Inner Song (2020)
Inner song mocniej zachwycił mnie dopiero teraz – rok po premierze. Niemalże niebiańskie, zimne techno, wycieczki w bardziej introspektywną stronę songwritingu, kopanie głębiej w elektronicznym świecie. Jest coś pociągającego w tych dźwiękach, które artystka znalazła w sobie podczas trudnego okresu w życiu. Śmierć, cisza i samotność wydobywają na powierzchnię więcej niż dotychczas.
Resina Speechless (2021)
To rzadki moment, kiedy odbiera mi mowę podczas słuchania muzyki. Speechless to potrafi. Trzeci album Resiny, tworzony w ciężkiej atmosferze Strajku Kobiet, przepoczwarza się i mutuje. Dźwięk wiolonczeli już nie jest sobą, transformuje się w jęki, szumy i hałas. To co klasyczne staje się mroczną, noisową energią, która zaczyna żyć własnym życiem.
Mołr Drammaz HIDDEN HOBBIES (2021)
Kto zna label mik.musik, ten wie. A jak nie wie, to się zaraz dowie. Tu nic nie jest grzeczne i przewidywalne, a pewna gorączkowość elementów dodaje niezwykłej energii tej muzyce. HIDDEN HOBBIES jest gęste od perkusji i rytmu, niesamowicie intensywne w swojej istocie. Mołr Drammaz eksperymentują, testują swój potencjał i przede wszystkim nie idą na kompromisy. Nawet ze sobą.
IDLES CRAWLER (2021)
Po sukcesie Ultra Mono IDLES ponownie rozbili bank! Brudny post punk stopniuje napięcie, zachwyca swoją przenikliwością. A to wszystko w niełatwej odsłonie, bo Talbot stroni tym razem od tematów społeczno-politycznych, daje się ponieść refleksjom o swojej skomplikowanej przeszłości, relacjach z matką, utracie dziecka. CRAWLER jest bardzo różnorodny, jednak wciąż mocno gitarowy, nie poddający się monotonii – wszystko dzieje się tu i teraz.
Królówczana Smuga Żałosne (2021)
W odmętach polskiej muzyki alternatywnej można znaleźć prawdziwe perełki – jedną z nich jest audiowizualna osobowość Królówczana Smuga. Punktem wyjścia do albumu Żałosne jest Biłgoraj, miasto, z którego pochodzi Adam Piętak, ale i próba dopuszczenia do głosu kultury przemilczanej, utraconej. Do etno-muzyki jednak daleka droga. Artysta posługuje się minimalistyczny noisem, zniekształconymi gitarami, przykurzonymi instrumentami ze strychu czy długimi przeciągniętymi dźwiękami. Innymi słowy: grubo!
]]>Bomba Estéreo Deja (2021)
Natura i katastrofa klimatyczna to tematy coraz częściej i głośniej podejmowane przez współczesnych artystów. Jakiś czas temu pisałam o The Weather Station i albumie Ignorance. Teraz chciałabym wspomnieć kolumbijską grupę Bomba Estéreo. Na ich concept albumie taneczne rytmy „electro tropical” łączą się z samą esencją ziemi. Aktywizm, którym się zajmują przy okazji, uświadamia o dysproporcjach, ale też przypomina o nadziei na przyszłość i odnajdywaniu balansu między światem natury i technologii.
Elton John Honky Château (1972)
Pewne albumy z czasem odkrywa się na nowo. Tym razem powrócimy do niekwestionowanego króla brytyjskiej muzyki. Honky Château, czyli album z jednym z największych hitów artysty Rocket Man, w latach 70. dotarł na szczyty list sprzedaży, przecierając szlak jego kolejnym dokonaniom. Krążek pełen jest przebojowości charakterystycznej dla Eltona i co tu więcej mówić – zdecydowanie przetrwał próbę czasu.
Tomaga Intimate Immensity (2021)
Niektóre albumy zachwycają od pierwszych dźwięków. Tak właśnie jest z Intimate Immensity. Eksperymentalny duet tworzony przez Toma Relleena i Valentinę Magaletti (znaną z zespołu Vanishing Twin, który pojawił się już w inspiracjach) podąża za pulsem własnego mikrokosmosu. To dziesięć intensywnych kompozycji, które w swojej strukturze są przestrzenne i pełne głębi, a jednocześnie transformują, mutują, zbijając słuchacza z tropu w poszukiwaniu ukrytych znaczeń.
Rodziewicz ROJAZZVITCH (2021)
Jako prawdziwa pasjonatka-amatorka jazzu wyszukuję współczesnych twórców, którzy mnie zachwycą. ROJAZZVITCH intryguje już na samym wstępie, a to, co dzieje się dalej, jest nie mniej warte waszej uwagi. Na swoim albumie Rodziewicz korzysta z muzycznych fascynacji, ale też w pięknej formie opowiada o tym, co jest dla niego ważne – o zmianach, ruchu, przyjaciołach, pasji i miłości.
Backxwash I Lie Here Buried With My Rings And My Dresses (2021)
Ta muzyka nikogo nie oszczędza. Backxwash eksperymentuje, miesza brud z hałasem, drażni uszy. Ten duszny industrialny hip-hop kreuje wokół siebie intensywny, nieprzenikniony mrok, pewną tajemnicę do odkrycia. To opowieść o bólu i cierpieniu jednocześnie skoncentrowana na wybaczeniu, radykalna w środkach artystycznych oraz swoim wydźwięku.
]]>Lady Blackbird Black Acid Soul (2021)
Niewątpliwie blisko jej do Niny Simone, jednak Lady Blackbird jest po prostu sobą – czarującą młodą queerową damą z głosem, którego nie da się podrobić. To prawdziwa perełka, która na scenie pełna jest ekscentryzmu. Jej debiutancki krążek Black Acid Soul jest minimalistyczny, stanowi pomost pomiędzy przeszłością a nowoczesnością. Klastyczny, lecz bardzo różnorodny, ma w sobie niemało emocji, a brzmienie zawdzięcza doświadczeniu muzycznemu artystki.
Durutti Column The Return of the Durutti Column (1980)
Niezależny brytyjski label Factory wydał sporo niezwykłych albumów. Do najważniejszych oczywiście należy m.in. dyskografia Joy Diviosion, warto jednak poszukać głębiej i wsłuchać się w mniej znane dzieła. The Return of the Durutti Column nie sposób jednoznacznie sklasyfikować. Ale i po co? Album płynie nieśpiesznie, a w tej całej spokojnej warstwie kryje w sobie pazur, który niejednego skłoni do kolejnych poszukiwań.
Jana Rush Painful Enlightenment (2021)
Jak wiadomo, te najdziwniejsze rzeczy najbardziej mnie intrygują. Jana Rush stworzyła album tak dziwny, że nie sposób go nie rozkminiać. To nie jest muzyka do posłuchania w tle. Elektronika, sample i ich repetytywna ciężkość momentami przytłaczają na Painful Enlightenment. Emocjonalny ładunek wzmocniony brakiem piosenkowej formy jest istnym rollercosterem, jednak coś w tych dźwiękach przyciąga tak bardzo, że czeka się na każdy kolejny dźwięk.
Astrokot Astrokot i przyjaciele z odległych galaktyk (2020)
Czy są na pokładzie kociarze? Chciałam wam przedstawić najbardziej odjechaną psychodeliczną balladę, podczas której poczujecie się jak przyjaciele z odległych galaktyk. Rozpoczyna się cichym mruczeniem, by przybrać na sile i rozpocząć swoją muzyczną historię, która jest niezwykle przemyślaną kompozycją pełną absurdu, humoru oraz wielobarwnych zwrotów akcji.
Low Hey What (2021)
Niektóre zespoły raz na zawsze określają swój kierunek, inne zaś potrafią go zmienić, robiąc muzyczną woltę. Low swoim trzynastym albumem Hey What potwierdza zmiany, które zadziały się już na Double Negative. Gdzieś pod powierzchnią dźwięków czai się niepokój, a napięcie jest łatwo wyczuwalne. Atmosfera jest gęsta, a emocje nieoczywiste. Co kryje się za tymi złowieszczymi gitarami? Sprawdźcie sami.
]]>Rosa Vertov Day In Day Out (2021)
Powoli wchodzimy w jesienny klimat, a najnowsza płyta Rosy Vertov będzie doskonałym wprowadzeniem. Na Day In Day Out trzeba bowiem znaleźć odpowiednią przestrzeń w sobie, nie jest to album tła. Artystka wydobywa dźwięki nieśpieszne, które potrzebują wybrzmieć. Z trudem przyjdzie nam tutaj szukać ładnych dźwięków – Rosa stawia na zniekształcone gitary, pogłosy, wibrujące basy, upiorne organy. To pomiędzy tymi brudnymi brzmieniami poruszamy się, by znaleźć esencję tego, co muzyka ma nam do przekazania.
Jane’s Addiction Nothing’s Shocking (1988)
Jedne z ciekawszych dzieł kultury stworzyli młodzi, gniewni ludzie, w kontrze do aktualnych trendów. Debiut Nothing’s Shocking przeszedł do historii, a także trafił na listę najlepszych albumów wszechczasów czasopisma „Rolling Stone”. Perry Farrell śpiewa o powszechnej przemocy w mediach czy porządku społecznym, a jego koledzy z zespołu nie szczędzą przy tym gitarowych riffów i mocnego, bezkompromisowego grania, które niewątpliwie nawiązuje do dokonań Led Zeppelin.
Rey Sapienz and the Congo Techno Ensemble Na Zala Zala (2021)
Jak brzmi muzyka tworzona w Demokratycznej Republice Konga? KOKOKO już kiedyś polecałam, teraz czas na coś innego. Niewątpliwie da się wyczuć punkty wspólne na Fongoli i Na Zala Zala. Raper Rey Sapienz, chcąc odkryć ponownie tradycyjną muzykę, pchnął ją w nieznane rejony i stworzył wraz z trójką muzyków The Congo Techno Ensemble coś zupełnie nowego. Wspólne eksperymenty zaowocowały niezwykle świeżą muzyką dacehallowych rytmów.
Siema Ziemia Siema Ziemia (2020)
Jeśli chcecie wyruszyć w kosmos, z dystansu zobaczyć Ziemię, to wyłącznie z tym zespołem! Z oddali widzi się więcej i słyszy się inaczej. Kwartet z jazzowym backgroundem, zainspirowany elektronicznym brzmieniem, stworzył coś zupełnie bezprecedensowego. Nieziemski klimat około-jazzowej awangardy ma w sobie coś z ducha muzyki klubowej, transowej medytacji i energetycznego kopa.
Nene H Ali (2021)
Wychowana w tradycyjnej tureckiej rodzinie, mieszkająca aktualnie w Berlinie, Nene H łączy w sobie dwa światy, dwie odmienne tożsamości. Ali powstało po śmierci ojca artystki i stało się bodźcem do uwolnienia, wyrażenia trudnych emocji, straty i bólu za pomocą muzyki. To transowe techno potrafi poruszyć najgłębsze części ludzkiego ciała i umysłu, stanowi intymne, czasem wręcz medytacyjne katharsis artystki.
]]>Maple Glider To Enjoy is the Only Thing (2021)
Tematem przewodnim debiutu młodej Australijki jest strata. To Enjoy is the Only Thing przepełniają emocje: smutek, ból, ale i kobieca refleksyjność. Artystka wydaje się nieobecna, gdzieś poza ciałem błąka się myślami. To wszystko słychać w jej głosie – czasem pewnym, a niekiedy wręcz płaczliwym, który podkreśla folkowa, melancholijna aranżacja.
Emma-Jean Thackray Yellow (2021)
Spiritual jazz na Yellow to psychodeliczne przedsięwzięcie. Melodyjność, rytmiczność i harmonijne wokale fascynują, zachęcają do podążania za dźwiękiem. Debiut angielskiej producentki, trębaczki i wokalistki Emmy-Jean Thackray to zanurzenie się w odmętach eklektycznej dźwiękowej przestrzeni, która zaaranżowana jest w taki sposób, by chcieć więcej i więcej.
Six Organs of Admittance The Veiled Sea (2021)
Ben Chasny nigdy się nie powtarza. Dwunasty album jego solowego projektu The Veiled Sea to poszukiwania na otwartym morzu. Gitarzysta odkrywa przestrzenie, których jak dotąd nie zbadał. Jest skrupulatny i precyzyjny, improwizując, balansuje nad przepaścią. Trochę to wprawia w niepokój, lecz wciąga na tyle, by odbiorca z patologiczną ciekawością sprawdzał, czy muzyk nie potknie się o własne nogi.
Mala Herba Demonologia (2021)
Słowiańska kultura opakowana w mroczne, elektroniczne brzmienie? Czemu nie! Polska queerowa artystka Zosia Hołubowska łączy to, co z pozoru stoi na przeciwległych biegunach: ludowe motywy i biały śpiew oraz surowe, ciężkie brzmienie syntezatorów. Wydawać by się mogło, że będzie to katastrofa, ale Mala Herba nagrała bardzo dojrzały, oryginalny debiut naznaczony magią i tajemnicą.
TOOL Ænima (1996)
Czasem, nie wiedzieć czemu, omijam kultowych artystów i odkrywam ich zdecydowanie za późno. Po TOOL sięgnęłam ostatnio za sprawą Samplera Sławka Kuźnickiego. Ænima miała istotny wpływ na rock progresywny. Była małą rewolucją, czymś porywającym, unikatowym, co fani kochają do dziś. Album wciąż brzmi świeżo i energetyzująco, zachęcając do zgłębienia uniwersum pełnego niezwykłej gitarowej atmosfery, którą przełamuje… humor!
]]>Faye Webster I Know I’m Funny haha (2021)
Faye Webster sprawia wrażenie smutnej dziewczyny, jednak niewątpliwie w jej twórczości drzemie pewien przebojowy potencjał. I Know I’m Funny haha to jej czwarty album, który oszałamia swoim brzmieniem, powolnym rytmem i delikatnym głosem artystki. I choć ktoś mógłby powiedzieć, że nie jest to album na letnie dni, to moim zdaniem znajdzie on swoich zwolenników na wieczory przy zachodach słońca.
Hildegard Hildegard (2021)
Dwie muzyczki z Montrealu, Helena Deland (wspominana przeze mnie tu) i Ouri, połączyły siły w kobiecym duecie. Projekt Hildegard daje artystkom wolność i możliwość wydobycia tego, co w ich twórczości najlepsze. Osiem kolejnych utworów to osiem dni, podczas których nagrywały płytę. Stopniowo zawiązuje się ich więź i muzyczne porozumienie, zamykając się w zmysłowym albumie.
Amythyst Kiah Wary + Strange (2021)
Amythyst Kiah nie baczy na cudze oczekiwania wobec kolejnej płyty. Utalentowana wokalistka i gitarzystka pochodząca z Tennessee wykorzystuje na Wary + Strange swój zmysł muzyczny, tworząc folk z rockowym zacięciem. Odkrywa się na własnych zasadach, dokumentując swoje doświadczenia afroamerykańskiej kobiety LGBTQ+.
Sinéad O’Connor The Lion and the Cobra (1987)
Debiutancki album Sinéad O’Connor jest naprawdę zadziorny. Artystka w bezkompromisowy sposób zagłębia się w skrajne emocje, wykorzystując swój niezwykły głos. Dźwięki, instrumentarium i inspiracje, którymi operuje na The Lion and the Cobra, choć bywają pozornie odległe jak tradycyjna muzyka irlandzka czy reggae, stanowią niezwykłe spektrum w rockowym świecie.
Sznur Dom człowieka (2021)
Ze śląskiego zagłębia znów wynurzył się dobry black metalowy zespół. Ich trzecia płyta Dom człowieka nie napawa optymizmem, oddaje za to poczucie wszechogarniającego braku nadziei, zgnilizny i pożogi. Tutaj brud wylewa się uszami i atakuje mocnymi dźwiękami. Nie pozostawia słuchaczowi miejsca na tlące się światełko nadziei.
]]>Erika de Casier Sensational (2021)
Niektóre dźwięki kuszą subtelnością i delikatnym, uwodzącym rytmem. Duńska artystka trafia właśnie w te czułe struny ludzkiej wrażliwości. Jej Sensational inspirowany R&B lat 90. i 00., to kobiecy, sensualny album pełen pięknych, kołyszących melodii. Choć muzycznie zerka w przeszłość, tekstowo Erika de Casier obala mity dotyczące kobiet, które szukają miłości, toksycznych randek i dram w związkach.
ETNOBOTANIKA Fruwający Przestępca (2020)
Tajemniczy duet z Górnego Śląska wygrzebuje z odmętów przeszłości zakurzone kasety, programy i inne archiwalia. Na debiucie Fruwający Przestępca, posługując się muzyką elektroniczną i metodą samplingu, stworzyli duchologiczny kalejdoskop, który intryguje, wzbudza ciekawość i nostalgię, a przede wszystkim zaprasza w niezwykłą podróż po bajkowych, onirycznych rejonach.
Jaubi Nafs at Peace (2021)
Pakistański zespół Jaubi na Nafs at Peace połączył siły z muzykami z Wielkiej Brytanii (saksofonistą Tenderlonious) i Polski (Markiem „Latarnikiem” Pędziwiatrem znanym z prezentowanych przeze mnie zespołów EABS czy Błoto). Wykorzystując tradycję spiritual jazzu, hip-hopu i muzyki klasycznej, spajają ze sobą kulturę wschodu i zachodu. Jaubi rzuca inne spojrzenie na Koran, pokazuje jego duchowy wymiar, a przyczynkiem do stworzenia kolejnego albumu było zmierzenie się z traumami związanymi ze śmiercią, rozwodem, czy więzieniem.
The Black Keys Delta Kream (2021)
Twórcy The Black Keys wracają do swoich muzycznych korzeni, chcąc uchwycić na nowo narodziny amerykańskiego bluesa. Dan Auerbach i Patrick Carney po dwóch dekadach wspólnego grania wzięli na warsztat utwory legendarnych artystów z północnego Mississipi. Płytą Delta Kream oddają swoisty hołd dla tych artystów oraz bluesa, a także rozbudzają czystą radość z prostego grania muzyki.
Siouxsie and the Banshees Kaleidoscope (1980)
Kaleidoscope jest jednym z ważniejszych punktów w historii post-punka. Prekursorski album w tamtym roku obchodził czterdziestolecie wydania, lecz na swojej aktualności nie stracił ani trochę. Zadziorny głos Siouxsie Sioux do dziś hipnotyzuje, idealnie splatając się z eklektyczną warstwą muzyczną. Mroczna, wciągająca atmosfera, eksperymentalne brzmienia i formy nadają mu ponadczasowy wymiar, który warto odwiedzać nie raz i nie dwa.
]]>KRÓL Dziękuję (2021)
Król na dobre zadomowił się na polskiej scenie – i to nawet nie tylko w alternatywie. Wiele działań (jak chociażby udział w Męskim Graniu) wskazuje na to, że i mainstream powitał go z otwartymi rękami. Dziękuję niczym nie odstaje od dotychczasowej twórczości Błażeja Króla (od jakiegoś czasu współtworzonej wraz z żoną Iwoną). Możemy się spodziewać tego co zawsze: dobrej zabawy, bujających rytmów i poetyckich tekstów.
Arooj Aftab Vulture Prince (2021)
Świat pędzi do przodu, my jednak od czasu do czasy potrzebujemy znaleźć chwilę dla siebie. Volture Prince jest właśnie takim stanem zatrzymania. Płynie powolnym, nieśpiesznym tempem na granicach pomiędzy minimalizmem a newage, poezją a transem, jazzowymi strukturami a czystym stanem bycia. Pakistańska kompozytorka Arooj Aftab wprowadza nas w świat melancholii i smutku, kołysze łagodnie i przeprowadza przez swój niemalże multikulturowy pop.
Marvin Gaye M.P.G. (1969)
Pierwszy solowy album Marvina Gaye’a wydany w późnych latach 60. to wciąż ciekawa pozycja. Warto do niej wrócić, by poznać muzykę, która wstrząsnęła niegdyś listą przebojów. Ten psychodeliczny soul potrafi podbić nie jedno muzyczne serce nawet dziś. Na M.P.G.znajdziemy muzykę, która podrywa ciało z miejsca i buja w rytm jakby jutra miało nie być.
Morświn Rewolucjaaa (2021)
Charakterystycznego głosu Marcina Świetlickiego nie sposób nie rozpoznać. Jego twórcza ekspansja podczas lockdownu nakazała mu stworzyć kolejny projekt – tym razem z Teklą i Pauliną Owczarek. Jest to odpowiedź na gęstniejącą atmosferę w kraju. Muzyczna Rewolucjaaa jest trudna do określenia, mamy tutaj punk, jazz, metal, noise i inne wpływy. Wszak prawdziwa rewolucja jest jak beatlesowska Revolution 9 – nie do określenia.
Venus Ex Machina Lux (2021)
Lux jest debiutem interdyscyplinarnego artysty, sound designera i kompozytora. Czuć w nim ten specyficzny rodzaj nieszablonowego myślenia o dźwięku. Jest złowieszczy, mroczny, jednocześnie wzbudzający ciekawość i niepokój. Rytm nadany przez Venus Ex Machina pociąga za sobą naszą uwagę, prowadząc w ekscentryczne pola, by zaskakiwać, wzbudzać emocje i eksplorować różne rejony.
]]>W ramach eksperymentu postawiłam na tygodniową abstynencję czytelniczą i nagle zyskałam zaskakująco dużo wolnego czasu. Co z nim zrobiłam? Posprzątałam wszystko, co się dało, ale też znalazłam chwilę, by przesłuchać wszystkie albumy, które odłożyłam „na później”.
Oxford Drama What’s The Deal With Time (2021)
Jedni mówią, że to nasza polska muzyka eksportowa, inni zaś doskonale wiedzą, że nad Wisłą mamy wielu świetnych artystów, i nie patrzą na to, czy album wypłynął na międzynarodowe wody. Indie pop wrocławskiego duetu naznaczony jest wieloma wpływami, jednak tworzy spójną całość, w której znajdziemy refleksje o czasie, przemijaniu, spoglądaniu za siebie. What’s The Deal With Time to płyta pełna ciepłych brzmień, wspomnień i marzeń, a także wyczekiwania na wiosnę.
The Go-Go’s Beauty and the Beat (1981)
O The Go-Go’s warto przypomnieć, bo to mało znany band w naszym kraju, a przecież był on znaczącym zespołem w tworzącej się na przełomie lat 70. i 80. nowej fali. Debiutancki album Beauty and the Beat wyniósł The Go-Go’s na wyżyny list przebojów. To pierwszy w historii tak wielki sukces kobiet, które udowodniły, że potrafią być równie utalentowane co męska część sceny muzycznej.
Puma Blue In Praise of Shadows (2021)
Niech was nie zwiodą pierwsze dźwięki In Praise of Shadows. Choć płyta utrzymana jest w nieśpiesznym, sennym tempie, dużo w niej mroku. Pisana nocami, podczas epizodów depresji i chronicznej bezsenności, jest rodzajem autoterapii 25-letniego Jacoba Allena. Songwriter szukał odpowiednich dźwięków i świetnie odnalazł się w stylistyce lo-fi, korzystając z połączenia elektroniki, ambientu i akustycznego grania.
Louisahhh The Practice Of Freedom (2021)
Kiedy usłyszałam utwór rozpoczynający płytę The Practice Of Freedom w Nocnym Transporcie, od razu wiedziałam, że będzie to prawdziwy sztos. Nie pomyliłam się. Francuska artystka uprawia prawdziwą rebelię, nie biorąc jeńców. Gdzieś na przecięciu techno, industrial popu, noise’a Louisahhh tworzy swój własny muzyczny świat i choć mogłoby się wydawać, że eksploruje mroczne rejony, album pełen jest punkowej energii.
Sea Saw Sea Saw (2021)
Spod skrzydeł wytwórni Music Is The Weapon Bartosza „Boro” Borowskiego (który pojawił się w październikowych inspiracjach za sprawą swojej formacji Lonker See) właśnie wyfrunął debiut Sea Saw. Album zawiera osiem przestrzennych kompozycji utrzymanych w post-punkowym, psychodelicznym brzmieniu. Sea Saw to wypłynięcie na otwarte morze, kołysanie się z falami, dryfowanie wraz z prądem, lecz dźwięki – tak jak woda – mogą być nieprzewidywalne i zmienić się w mgnieniu oka.
]]>Będąc nastolatką, miałam niezliczoną ilość zeszytów, w których pisałam wiersze, opowiadania i teksty piosenek. Nie obce mi było także rysowanie czy ozdoby DIY. Ostatnio zorientowałam się, że w moim codziennym życiu niewiele z tego pozostało, jednakże podskórnie czułam potrzebę tworzenia, kreowania. Pomocna okazała się książka Julii Cameron Droga Artysty, która pozwala na nowo odkryć naszego wewnętrznego artystę. Wyzwólmy to, co jest w nas kreatywne, bo każdy może tworzyć! Bez oceny, bez wymagań, z przestrzeni serca. A jeśli potrzebujecie inspirujących dźwięków – służę pomocą
The Weather Station Ignorance (2021)
Atmosfera Ignorance buduje się gdzieś na przecięciu enigmatycznego, delikatnego głosu Tamary Lindeman i muzycznej opowieści snutej przez jej band. The Weather Station kreują przestrzeń lekką, nastrojową, niemalże intymną, pełną pięknych melodii i wielopoziomowego aranżu. Warstwa liryczna z kolei odnosi się do kondycji, w jakiej znajduje się nasza planeta, Lindeman śpiewa z czułością i nadzieją – bo Ziemię mamy tylko jedną.
The Notwish Vertigo Days (2021)
Niemiecki band The Notwish zaprasza na Vertigo Days przy nieco psychodelicznych, surrealistycznych dźwiękach. Odwołując się do stylistyki lo-fi, muzycy wykreowali niezwykle hipnotyczny, osadzony w elektronicznych brzmieniach świat, który kołysze ciało i zwraca naszą uwagę do wewnątrz. To kraina pełna marzeń, snów, owiana aurą magii, do której będziecie chcieli wracać nie raz i nie dwa.
Betty Davis They Say I’m Different (1974)
They Say I’m Different rozbuja swoimi funkowymi rytmami nie jednego. Amerykańska artystka Betty Davis pozwala sobie na totalne wariactwo, operując soulowym wokalem, nie boi się wyjść poza ścisłe ramy gatunków i prowadzić dialog z bardziej tradycyjnym bluesem. Płyta ta, tak mało znana w naszym kraju, warta jest odkrycia i puszczenia przy niej w ruch swojego ciała.
Black Country, New Road For The First Time (2021)
For The First Time to kolejna perełka, która wyszła spod skrzydeł kultowej wytwórni Ninja Tune. Zespół Black Country, New Road eksperymentuje na swoim debiucie z post punkiem, muzyką klezmerską oraz free jazzem. Album stanowi niezwykłą strukturę, która płynie w zmiennym tempie, zahaczając o różnorakie lądy, zakotwiczając się tam ledwie na chwilę, i podąża dalej. Owa eksperymentalna forma to nowe ujęcie starego tematu, któremu dobrze poświęcić trochę czasu.
Lutto Lento LEGENDO (2021)
Lubomir Grzelak, kryjący się pod pseudonimem Lutto Lento, puścił wodze fantazji. Na albumie LEGENDO sięga różnych zakamarów i pęknięć w swojej głowie. Fikcja i prawda zacieśniają się wokół siebie, wyruszając na poszukiwania tego, co nieznane, nieoczywiste, ponadwymiarowe i niemożliwe do określenia. Fuzja, która dokonuje się na tym albumie, ma w sobie szczyptę tajemnicy i enigmatycznych opowieści. Warto podjąć się ich rozszyfrowywania.
]]>