Dlaczego klasycy
dla A. H.
1
w księdze czwartej Wojny peloponeskiej
Tukidydes opowiada dzieje swej nieudanej wyprawy
pośród długich mów wodzów
bitew oblężeń zarazy
gęstej sieci intryg
dyplomatycznych zabiegów
epizod ten jest jak szpilka
w lesie
kolonia ateńska Amfipolis
wpadła w ręce Brazydasa
ponieważ Tukidydes spóźnił się z odsieczą
zapłacił za to rodzinnemu miastu
dozgonnym wygnaniem
egzulowie wszystkich czasów
wiedzą jaka to cena
2
generałowie ostatnich wojen
jeśli zdarzy się podobna afera
skomlą na kolanach przed potomnością
zachwalają swoje bohaterstwo
i niewinność
zawistnych kolegów
nieprzyjazne wiatry
Tukidydes mówi tylko
że miał siedem okrętów
była zima
i płynął szybko
oskarżają podwładnych
3
jeśli tematem sztuki
będzie dzbanek rozbity
mała rozbita dusza
z wielkim żalem nad sobą
to co po nas zostanie
będzie jak płacz kochanków
w małym brudnym hotelu
kiedy świtają tapety
Z. Herbert, Dlaczego klasycy, w: tenże, Wiersze zebrane, opr. R. Krynicki, Kraków 2008, s. 359-360.
Tutaj znajdziecie wszystkie wiersze, które wybraliśmy na 12 miesięcy Roku Zbigniewa Herberta.
]]>Przesłanie Pana Cogito
Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodęidź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w prochocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwobądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczya Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitychniech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy – oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorysi nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świciestrzeż się jednak dumy niepotrzebnej
oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz
powtarzaj: zostałem powołany – czyż nie było lepszychstrzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne
ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy
światło na murze splendor nieba
one nie potrzebują twego ciepłego oddechu
są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszyczuwaj – kiedy światło na górach daje znak – wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdępowtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piaskua nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłostą śmiechu zabójstwem na śmietnikuidź bo tylko tak będziesz przyjęty
do grona zimnych czaszek
do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda
obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów
Bądź wierny Idź
Z. Herbert, Przesłanie Pana Cogito, w: tenże, Wiersze zebrane, opr. R. Krynicki, Kraków 2008, s. 439-440.
Wysoki zamek
Leszkowi Elektorowiczowi
z niezłomną przyjaźnią
1
w nagrodę
wycieczka
na Wysoki Zamek
zanim
dotrzemy do jego podnóży
podróż tramwajem
wielki koncert
na żelastwo
lane
kute
adorowane
altówka szyn
oboje
w gęstej trawie konfuzji
na każdym zakręcie
tramwaj spala się
w ekstazie
na dachu
kometa
z fioletowym ogonem
żarliwy jazgot
blachy czerwonej
blachy ochrypłej
blachy triumfującej
odbity w szybach
ucichły
Lwów
spokojny
blady
świecznik łez
2
Wysoki Zamek
chowa wstydliwie stopy
pod koc
z leszczyny
wilczej jagody
pokrzywy
zagajnik kuplerek
białą
spoconą bluzkę
obejmuje ramię
z kotwicą
3
idziemy na skróty
ścieżką bystrą
jak potok
tutaj powieszono
Józefa i Teofila
bowiem zbyt gorąco
ukochali wolność
– czy nie drażni was
krzyk dzieci
nawoływanie matek
zdarty głos przekupniów
– niech każdy
robi swoje
– nas
niedługo
zabiorą
na wieczornych skrzydłach
morelowych
jabłecznych
lekko sinych
po brzegach
na inny
jeszcze wyższy
zamek
Z. Herbert, Wysoki Zamek, w: tenże, Wiersze zebrane, opr. R. Krynicki, Kraków 2008, s. 680-682.
]]>17 IX
Moja bezbronna ojczyzna przyjmie cię najeźdźco
a droga którą Jaś Małgosia dreptali do szkoły
nie rozstąpi się w przepaść
Rzeki nazbyt leniwe nieskore do potopów
rycerze śpiący w górach będą spali dalej
więc łatwo wejdziesz nieproszony gościu
Ale synowie ziemi nocą się zgromadzą
śmieszni karbonariusze spiskowcy wolności
będą czyścili swoje muzealne bronie
przysięgali na ptaka i na dwa kolory
A potem tak jak zawsze – łuny i wybuchy
malowani chłopcy bezsenni dowódcy
plecaki pełne klęski rude pola chwały
krzepiąca wiedza że jesteśmy – sami
Moja bezbronna ojczyzna przyjmie cię najeźdźco
i da ci sążeń ziemi pod wierzbą – i spokój
by ci co po nas przyjdą uczyli się znowu
najtrudniejszego kunsztu – odpuszczania win
Z. Herbert, 17 IX, w: tenże, Wiersze zebrane, opr. R. Krynicki, Kraków 2008, s. 516.
Wit Stwosz: Uśnięcie NMP
Jak namioty przed burzą marszczą się złote opończe
przybór gorącej purpury odsłania piersi i stopy
cedrowi apostołowie unoszą ogromne głowy
nad wysokością zawisa broda ciemna jak topór
Kwitną snycerskie palce. Cud się dłoniom wymyka
więc kładą je na powietrzu – powietrze się burzy jak struny
Gwiazdy się mącą na niebie z gwiazd jest także muzyka
lecz nie dosięga ziemi i trwa wysoko jak luna.
A Panna Maria usypia. Idzie na dno zdziwienia
trzymają ją w wątłej siatce umiłowane oczy
upada coraz wyżej jak strumień przez palce przenika
a oni schylają się z trudem nad wstępującym obłokiem
Z. Herbert, Wit Stwosz: Uśnięcie NMP, w: tenże, Wiersze zebrane, opr. R. Krynicki, Kraków 2008, s. 556.
Źródło grafiki: By Robert Breuer [GFDL (http://www.gnu.org/copyleft/fdl.html)
Po więcej poezji zajrzyjcie do zakładki Rok Zbigniewa Herberta
Epilog burzy
1
już odpływa okręt jeszcze trochę go widać
jest jakby zając który skacze w gęstej gęstwinie morza
skorzystałem z zamętu i zostałem z tobą Kalibanie
oddając tytuł króla Neapolu za pierwszego godność
obywatela tej wyspy Ty zaś Kalibanie będziesz
ludem w jednej osobie mam nadzieję
że założymy idealne państwo
jestem pewien że Alonso pokłóci się
z Antoniem przy pierwszej okazji albo bez okazji
o robaczywe jabłko królestwa Neapolu
i ten kto szybszy poderżnie gardło bratu
a potem inni zaczną się mordować na oślep
zdradzać wzniecać bunty snuć intrygi
czyli robić historię aby Klio mogła pisać
palić znów pisać i fałszować książkę dla potomnych
dzieje zmagań czarnych mrówek z czerwonymi
Gonzalo skona pewnie w lochu
Ferdynand i Antonio zagryzą się jak szczury
Trynkulo wesoło dostanie pomieszania zmysłów
nie jest wykluczone że okręt przybije do Neapolu
pusty nie licząc Trynkula który po tych jatkach
a kapitan bosman i inni żeglarze
będą pospolici i cuchnący jak dno
beczki
to nie dla nas Kalibanie którego
nasz po trzykroć wielki patron nazwał dzikusem
o potwornym wyglądzie – myślę że cię skrzywdził
ja zawsze przeczuwałem że masz dobre serce i zdrowy
rozsądek rzeczy w obecnych czasach na wagę złota
a ludzie
2
ach zapomniałem powiedzieć że na wyspie
panuje totalny politeizm i jak u Platona
tak u nas każda rzecz ma swój ideał miejsce w Panteonie
jest więc bogini gwiazdy zarannej a także
bóg lewego buta bogini śmierci jaguara bóstwo kwiatu jabłoni
osobne jej owocu – stąd nasi poeci nie popadają nigdy
w choroby i nie szeleszczą słowami jak zeschłą trawą
dziś napisałem mały psalm do łzy
zaśpiewaj go Kalibanie w bocznej nawie sosen
i pamiętaj wydobądź srebrny sopran
który tak zazdrośnie chowasz pod grdyką
na specjalne okazje
o popatrz na niebo
zręczne palce wiatru tkają cirrus
jak z różowej wełny niech pochwalony będzie boski cirrus
każdy wiatr co się rodzi i każdy wiatr milczący
3
nam Kalibanie wyspa – przypływy i odpływy morza
mgły i trzęsienia ziemi skwar słońca chłód nocy
będziemy jak w kołysce elementów liczy [się] tylko to
co ważne jest woda ogień przepaście nieba
i przepaście niebieskie
– myślę, że się zgodzisz ze mną Kalibanie
że ustrój nasz będzie prosty
w dnie parzyste ty będziesz rządził w nieparzyste – ja
za najbardziej szlachetną formę rządów
ustalamy leżenie brzuchem do góry teraz
o religii bo ona wszak jest najważniejsza
– wierzymy śmiało w nieśmiertelność duszy
gdyby było inaczej trudno. Nie powinno to być przeszkodą
w dążeniu do cnoty, umiarkowanej ascezie
Z. Herbert, Epilog burzy, w: tegoż, Utwory rozproszone (rekonesans), wybór i oprac. R. Krynicki, Kraków 2010, s. 290–292.
]]>Colantonio – S. Gieloramo e il Leone
Karolowi Dedeciusowi z niezłomną przyjaźnią
Prawdę rzekłszy bałagan
książki w nieładzie
Organon Marx Engels Lolita Tractatus Logico-Philosophicus
święty czyta wszystko
i na marginesie
mak komentarzy:
porównaj strona 7 słusznie nie wynika
na biurku zwój pergaminów
pióro kałamarz klepsydra
bezużyteczne flaszeczki które pomagają w skupieniu
odbija się w nich świat odwrócony a więc podany w wątpliwość
właśnie gdy czytał głośno
proroctwo świętego Jana
wszedł lew i wyciągnął
przebitą kolcem łapę
długim łacińskim stylem święty wyciąga cierń z szarej puszki
to mogło skończyć się dobrze
ale skończyło się źle
lew bardzo się przywiązał
chodził wszędzie za świętym
tratował kwiaty
straszył rzeźników
tylko nieustraszone dzieci
wołały „głupi Leon”
i rzucały kamieniami
święty robił co mógł
chował się do bramy
kazał mówić służącej że „pana nie ma w domu”
nic a nic nie pomagało
lew ryczał walił ogonem
naprawdę zwariował
z miłości
w dzień kiedy święty umarł
odszedł przez brudne przedmieście
wprost na pustynię
i wtedy właśnie zobaczył
jak szkarłatny kapelusz
z potrójnym sznurem i czternastoma węzłami
którym święty przykrywał aureolę
gdy szedł do apteki na rogu
po proszki od bólu głowy
wschodzi wolno
jak księżyc
na niebo
całe złote
i tam już zostaje
na zawsze
Z. Herbert, Colantonio – S. Gieloramo e il Leone, w: tenże, Utwory rozproszone (rekonesans), wybór i opr. R. Krynicki, Kraków 2010, s. 221-222.
Na naszej stronie znajdziecie też inne wiersze wybrane z okazji Roku Zbigniewa Herberta – zajrzyjcie tutaj.
]]>Arijon
Oto on – Arijon –
helleński Caruso
koncertmistrz antycznego świata
drogocenny jak naszyjnik
albo lepiej jak konstelacja
śpiewa
bałwanom morskim i kupcom bławatnym
tyranom i poganiaczom mułów
tyranom czernieją na głowach korony
a sprzedawcy placków z cebulą
po raz pierwszy mylą się w rachubach na swoją niekorzyść
o czym śpiewa Arijon
tego dokładnie nikt nie wie
najważniejsze jest to że przywraca światu harmonię
morze kołysze łagodnie ziemię
ogień rozmawia z wodą bez nienawiści
w cieniu jednego heksametru leżą
wilk i łania jastrząb i gołąb
a dziecko usypia na grzywie lwa
jak w kołysce
patrzcie jak uśmiechają się zwierzęta
ludzie żywią się białymi kwiatami
i wszystko jest tak dobrze
jak było na początku
to on – Arijon
drogocenny i wielokrotny
sprawca zawrotów głowy
stoi w zamieci obrazów
ma osiem palców jak oktawa
i śpiewa
Aż kiedy z błękitu na zachodzie
wysnuwają się świetliste niteczki szafranu
co oznacza zbliżającą się noc
Arijon uprzejmym ruchem głowy
żegna
poganiaczy mułów i tyranów
sklepikarzy i filozofów
i wsiada w porcie na grzbiet
oswojonego delfina
– do widzenia –
jakże jest piękny Arijon
– mówią dziewczęta –
kiedy wypływa na morze
sam
z wieńcem widnokręgów na głowie
Z. Herbert, Arijon, w: tenże, Wiersze zebrane, opr. R. Krynicki, Kraków 2008, s. 72-73.
]]>Guziki
Pamięci kapitana
Edwarda Herberta
Tylko guziki nieugięte
przetrwały śmierć świadkowie zbrodni
z głębin wychodzą na powierzchnię
jedyny pomnik na ich grobie
są aby świadczyć Bóg policzy
i ulituje się nad nimi
lecz jak zmartwychwstawać mają ciałem
kiedy są lepką cząstką ziemi
przeleciał ptak przepływa obłok
upada liść kiełkuje ślaz
i cisza jest na wysokościach
i dymi mgłą smoleński las
tylko guziki nieugięte
potężny głos zamilkłych chórów
tylko guziki nieugięte
guziki z płaszczy i mundurów
Z. Herbert, Guziki, w: tenże, Utwory zebrane, opr. R. Krynicki, Kraków 2008, s. 596.
]]>A kiedy drzemał jeszcze oparty plecami o ściany wieczernika – uczniowie spali w ogrodzie, bo noc była ciepła – przyszli nagle do niego wszyscy i otoczyli go. Byli zasępieni i smutni, jakby chcieli zadać mu pytanie – najważniejsze z pytań, od którego zależy, czy zostaną z nim, czy odejdą.
Na niebie były jeszcze wszystkie gwiazdy. Jutrznia ociągała się. Ani jedna kropla rosy nie spadła na ziemię.
Wtedy odezwał się Szymon-rybak i głosem niepewnym, łamiącym się, zapytał:
– Mistrzu, dokąd dzisiaj pójdziemy?
A mistrz odpowiedział: Pójdziemy brzegiem doliny na północ aż do jeziora. Usiądziemy na jego brzegach i od zaranka do wieczoru będziemy uważnie w milczeniu patrzyli – jak niebo odbija się w wodzie.
Odeszli niepocieszeni i zostawili go pogrążonego w myślach nad marnością słów i obrazów.
Z. Herbert, Zagubiony fragment, w: tenże, Utwory rozproszone (rekonesans), wybór i opr. R. Krynicki, Kraków 2010, s. 289.
Na Z CYKLU przeczytasz także inne wiersze Herberta: *** z twarzą na północ zwróconą, Stołek.
]]>