„Ta wyprawa miała być jak każda inna. Nic nie zapowiadało nieszczęścia”
Bohaterowie tej książki stają oko w oko z prawdziwym obliczem Tatr. Ich historie potwierdzają starą prawdę o tym, że nikt tak naprawdę nie zna gór i mogą one zaskoczyć nawet najbardziej wprawionego piechura. Nie do końca przemyślane decyzje, niewystarczająca znajomość warunków w terenie i topografii, brawura – niezależnie od tego, co jest rzeczywistą przyczyną rozpoczęcia akcji ratunkowej – na końcu tego łańcucha znajduje się ratownik. To on błyskawicznie musi oszacować ryzyko, bez wahania ruszyć w najniebezpieczniejsze partie Tatr, z narażeniem własnego zdrowia ratować życie drugiego człowieka.
Liczy się każda minuta
„Kiedy w Tatrach wiatr wieje z prędkością stu trzydziestu kilometrów na godzinę, śmigłowiec nie może kontynuować akcji. A czas ucieka z zawrotną prędkością”.
W ich pracy nawet jedna minuta zwłoki może przesądzić o czyimś losie. Decyzje muszą podejmować w tej samej chwili. Tu nie ma czasu na zastanowienie. Dzięki ich determinacji i doświadczeniu dziesiątki, jeśli nie setki osób przeżyły spotkanie z prawdziwym obliczem Tatr.
Krzywią się na dźwięk słowa „bohater”
Swoją pracę opisują jak każdą inną. I mają wobec niej dużo pokory. Podobnie jak wobec gór, które stały się ich drugim domem. Wybrali je i zrobili to z całym dobrodziejstwem inwentarza – hipnotycznym pięknem, nieprzewidywalnością i przerażającą potęgą. Autorka książki czas, w którym zamykają się obowiązki ratowników, opisywała jako skondensowany – zamknięty w tu i teraz, skupienie na tym, co naprawdę ważne.
To praca, która kształtuje charakter. Zmienia sposób myślenia nie tylko o górach, lecz także o kruchości ludzkiego życia, wyborach, tym, co kieruje osobami wyruszającymi na szlak.
Bez syndromu Pana Boga
„Jeżeli motywacją jest karmienie własnego ego, wyjdzie z tego totalna katastrofa, ale jeśli człowiek zrozumie, że chodzi o drugiego człowieka, to dotknie istoty sprawy”.
To ciężka i odpowiedzialna praca. Choć prestiżowa, to na co dzień wymagająca. Często balansująca na granicy życia i śmierci. Wiedzą o tym toprowcy, którzy niejednokrotnie podkreślali, że są świadomi, iż nie każda akcja ratunkowa kończy się szczęśliwie także dla ratownika. Noszą w sobie ogromne pokłady pokory. Wobec swoich obowiązków i wobec drugiego człowieka. Jak opisują – to praca, do której trzeba mieć powołanie.
Jako jednostki tworzą całość
„Ratownicy powinni odgrywać anonimową rolę, to części składowe sprawnie funkcjonującego mechanizmu zwanego patrolem ratowniczym”.
W jednostce panuje określona hierarchia. Każdy zna w niej swoje miejsce. Młodzi uczą się od bardziej doświadczonych, bo mają świadomość, że zdobyta wiedza bardzo szybko może przydać im się w praktyce. Bohaterowie przekonują, że tworzą zbiorowość, w której prywatne ambicje muszą zostać odsunięte na dalszy plan.
Czego uczy ta książka? Przede wszystkim pokory wobec nieobliczalnego żywiołu, jakim są góry. Powinni przeczytać ją ci, którzy nie wiedzą o nich nic, ale też ci, którzy myślą, że wiedzą o nich wszystko. Ta autentyczna i napisana świetnym językiem opowieść powinna stać się lekturą obowiązkową dla każdego turysty, któremu choć raz przyszło do głowy, by wyjść w trampkach na szlak.
tytuł: TOPR. Żeby inni mogli przeżyć
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
miejsce i data wydania: Warszawa 2018
liczba stron: 352
format: 168 mm x 240 mm
oprawa: twarda