KsiążkaPrzeczytaliśmy

Blizny jak skrzydła. Recenzja

Uwielbiam książki Erin Stewart i Kathleen Glasgow. Zestawiam te autorki obok siebie, ponieważ potrafią mnie dogłębnie poruszyć oraz wprawić w stan, w którym pragnę poznać zakończenie ich historii, lecz jednocześnie nie chcę już dłużej tego czytać. Powieści, które piszą, zwykle sprawiają ból, są przygnębiające i mocne, ale mnie przyciągają ogromem emocji, realizmem i nadzieją, która w końcu zaczyna rozjaśniać serca bohaterów. Gdy zobaczyłam w zapowiedziach Blizny jak skrzydła Erin Stewart, wiedziałam, że będzie to kolejna trudna przeprawa. Czy mnie to zniechęciło? Absolutnie nie.

Główną bohaterką jest szesnastoletnia Ava, która rok wcześniej jako jedyna z rodziny przeżyła pożar domu. W ostatnim momencie, jak wspomina, ojciec wypchnął ją przez okno, tym samym ratując jej życie. Rodzice i kuzynka dziewczyny zginęli, a ona sama doznała poparzeń aż 60% powierzchni ciała. Pobyt w szpitalu oznaczał dla niej nie tylko walkę o życie, lecz także niezliczone operacje i przeszczepy skóry. Tym samym również skończyło się życie, jakie znała. Ava straciła dom, najbliższych, marzenia, plany oraz wygląd.

Poznajemy bohaterkę w momencie, gdy ulega namowom ciotki i zgadza się na krótkoterminowy powrót do szkoły. Ava uważa, że po dwóch tygodniach wróci do nauczania zdalnego i znów będzie mogła żyć w spokoju, z dala od innych, zwłaszcza ich spojrzeń. Pierwszy dzień, jak można sobie wyobrazić, jest istną katastrofą. Czytanie o doświadczeniach nastolatki po prostu sprawiało ból i wywoływało frustrację. Niemalże od razu pojawiały się w głowie pytania: „Jak tak można?”, „Dlaczego ją tak traktują?”, „Co z  tymi ludźmi?”. Łatwo się ocenia tych, którzy odrzucali Avę, ale jednocześnie trzeba postawić sobie pytanie: „A co ja bym zrobił/a?”. Czy – choć to okrutne założenie – nie jest to typowo ludzkie, że nieszczęście innych osób sprawia, że nie możemy odwrócić wzroku i czasami bezmyślnie się temu przyglądamy?

Na spotkaniu grupy wsparcia Ava poznaje Piper – poparzoną dziewczynę na wózku. Piper jest bezkompromisowa, charyzmatyczna, odważna i pyskata, czyli jest zupełnym przeciwieństwem Avy, która marzy o tym, by stopić się z tłem i nie zwracać na siebie niczyjej uwagi. Dziewczyna niczym sztorm wdziera się w życie Avy i wkrótce zostają przyjaciółkami. Piper pomaga jej odnaleźć własną „normalność” oraz nauczyć się na nowo funkcjonować w społeczeństwie, które niekoniecznie jest nastawione do nich pozytywnie. Ava walczy ze swoimi demonami, dołącza do kółka teatralnego, próbując zdusić w sobie szczęśliwe wspomnienia o wyjściach na spektakle z rodzicami czy śpiewaniem w musicalach. I choć wydaje się, że wszystko zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu, rzeczywistość upomina się o bohaterki. Piper toczy własną bitwę, którą zaczyna przegrywać, a Ava musi w końcu zdecydować, czy chce budować nowe życie na tym, co widzi w lustrze, i na tym, co straciła, czy skupi się na tym, co ma teraz, i ludziach, którzy przy niej trwają na dobre i na złe.

Mimo że sama mam nieco blizn z okresu dorastania, nie potrafiłam wyobrazić sobie, z czym musi na co dzień zmagać się Ava. A próby wczucia się w jej sytuację sprawiały, że miałam ochotę odłożyć książkę na bok i już do niej nie wracać. Lektura sprawiała, że czułam się nieswojo, odczuwałam ogromne współczucie dla bohaterki, ale też jednocześnie ból oraz ogromny żal. Dodatkowo pojawiała się frustracja i złość z powodu niesprawiedliwości, z którą musiała się mierzyć Ava. I choć niejednokrotnie miałam ochotę odłożyć książkę na bok, bo trudno było mi znieść ten ogrom tragedii, paradoksalnie nie mogłam się od niej oderwać. Autorka, choć pisze o jakże bolesnych doświadczeniach, posługuje się niezwykle lekkim językiem, przystępnym i plastycznym, dzięki czemu jej powieść czyta się właściwie sama. W trakcie lektury nie sposób nie kibicować Avie, złościć się na zachowania jej rówieśników, uśmiechać się z nadzieją, gdy dziewczyna nie poddaje się przeciwnościom, czy nawet próbować zrozumieć jej potrzebę chronienia siebie, która czasami doprowadza do odrzucenia innych.

Stewart porusza trudną i, wydaje mi się, stosunkowo oryginalną tematykę – na ten moment nie kojarzę zbyt wielu książek, których bohaterowie zmagaliby się z poparzeniami. Robi to jednak w sposób subtelny, nie próbuje wywoływać w czytelniku niepotrzebnego szoku, ani nie epatuje dramatem. Zwraca za to uwagę na wszystkich ocalonych i pokazuje, że bez względu na to, jak wygląda skóra, nadal każdemu należy się szacunek i wrażliwość. Na przykładzie Avy ukazuje, że można zranić nie tylko złym słowem – nachalne przyglądanie się, przezywanie, śmiech, wścibstwo czy rady, o które nikt nie prosi, też potrafią wyrządzić krzywdę. Ta powieść uczy empatii do drugiego człowieka.

To, co również mi się podobało to afirmacja życia. Przyglądanie się, jak Ava stopniowo rozkwita i odradza się niczym feniks z popiołów, było wspaniałym doświadczeniem, rozgrzewającym oraz dającym nadzieję nawet czytelnikom. Bohaterka musi się zmierzyć z tym, co straciła – pogodzić się z odejściem najbliższych, utratą domu i dawnego życia – a następnie otworzyć się na to, co ją jeszcze czeka. Było to oczyszczające, zwłaszcza że dopiero wtedy czytelnicy dowiadują się, jak doszło do tego, że Ava przeżyła. Jak zwykle zachwycałam się także motywem szkolnego teatru! Dziewczyna dołącza do szkolnej grupy, by w końcu znaleźć w sobie odwagę do powrotu do występów, a przekuwanie emocji związanych z tragedią w wiersze było dodatkowym smaczkiem.

Blizny jak skrzydła to nie tylko opowieść o ocalonych z pożarów. Oczywiście, to przede wszystkim historia Avy, która musiała zmierzyć się z ogromem przeciwności, by mieć szansę powrotu do względnie normalnego życia. Ta powieść to też historia o radzeniu sobie ze stratą, o pogodzeniu się z tym, co utraciliśmy i kogo już wśród nas nie ma. Pokazuje, że w końcu należy sobie odpuścić i przestać się obwiniać za to, że się wybrało życie. Że życie, choć inne, nadal może być dobre, satysfakcjonujące i piękne. A w ludzkim sercu zawsze będzie miejsce na nowych przyjaciół i bliskich.

Jeżeli chcielibyście przeczytać jakąś młodzieżówkę, szczerze polecam Blizny jak skrzydła.

autorka: Erin Stewart

tytuł: Blizny jak skrzydła

przekład: Maria Grabska-Ryńska

wydawnictwo: Jaguar

miejsce i data wydania: Warszawa 2024

liczba stron: 384

format: 135 × 200 mm

oprawa: miękka ze skrzydełkami

Polonistka z wykształcenia, skandynawistka w przyszłości. Miłośniczka nauki, jedzenia, filmów oraz seriali. Wielbicielka literatury dziecięcej, młodzieżowej i fantastycznej, a zwłaszcza dystopii. Zakochana w Norwegii i norweskim, ogląda, słucha i czyta wszystko, co powstało w kraju nad fiordami. Darzy miłością pieski i świnki morskie. Redaktor naczelna tego przybytku. Od niedawna udziela się na bookstagramie @mons.reads.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %