Komiksowe niekomiksy
…albo też niekomiksowe komiksy –
specyfika obrazkowej sztuki sprawia, że podobne twory stają się jej nieodłączną
częścią. Wojciech Birek na przykład zauważa w komiksie silny potencjał
anarchistyczny, czyli wpisane niemal w definicję gatunku zamiłowanie do
wolności, które objawia się bezceremonialnością wobec formy i treści.
Komiks
a komiksowośćCo sprawia, że komiks jest komiksem? Problemy z
definicją już nie raz pojawiały się w naszym cyklu (choćby przy okazji
artykułów o komiksie
internetowym, niemym, dziecięcym i satyrycznym), co dało jasno do zrozumienia, że nie jest to
jedynie dylemat teoretyczny, ale realna trudność pojawiająca się przy obcowaniu
z utworami komiksowymi. Dlatego warto za Przemysławem Zawrotnym wyodrębnić obok
terminu komiks (odnoszącego się do
medium) także pojęcie komiksowości (powiązane
z aspektami gatunku artystycznego), której może brakować niektórym przykładom
sekwencyjnych historii obrazkowych, ale która za to może się ujawniać w innych
dziedzinach kultury. Można zatem mówić o komiksowym filmie – czyli takim, który
czerpie z języka charakterystycznego dla komiksu, wykorzystuje narzędzia zwykle
z nim kojarzone. Można też mówić o komiksach (czy też niby-komiksach) pozbawionych
komiksowości, nie wpisujących się w ramy wyznaczane przez definicję, a przez to
zbliżających się do innych sztuk; takie komiksy noszą miano formalnych
eksperymentów, ponieważ zacierają granice gatunkowe.Ten drugi przypadek będzie dzisiaj w centrum
mojego zainteresowania. Postaram przyjrzeć się kilku zjawiskom, które usytuowane
są gdzieś na obrzeżach komiksowej domeny, skąd wyciągają swoje macki w stronę
innych kulturalnych dyscyplin – głównie animacji i sztuk plastycznych.Sen
o ruchuKomiks opowiada o dzianiu się, są w nim
historie, przygody, wydarzenia. A jednak zamknięty jest w statycznej formie kartek
papieru połączonych okładką. Dlatego od początku swojej działalności
komiksiarze próbują przełamać te ograniczenia. Wielu z nich stosuje chwyty
wypracowane w ramach gatunku – takie jak „linie ruchu”, zwielokrotnienie, efekt
rozmazania, „ruch subiektywny” czy poliptyki (wszystkie wymienione przez Scotta
McClouda w Zrozumieć komiks). Inni
twórcy postanowili za to wetknąć nos w nie swoje sprawy i znaleźć rozwiązanie
gdzieś za płotem dzielącym komiks i animację.Tak powstały motion
comics, czy też komiksy animowane, będące – jak sama nazwa wskazuje –
hybrydą obu tych sztuk. Historyjki obrazkowe jako tworzywo filmowe są
wzbogacane o dźwięk i szczątkową animację. To wystarczy, aby pogwałcić jedną z
głównych reguł komiksu, to znaczy niezależność przekazu od czasu odbioru /
projekcji. Dlatego też słowo „komiks” w nazwie tego gatunku jest mocno
naciągane, a jednak potrzebne w takim czy innym kształcie, ponieważ te krótkie
widea najczęściej powstają na podstawie konkretnych zeszytów komiksowych i
nieraz zachowują ich elementy, jak np. oryginalne kadrowanie oraz dialogowe
dymki.Zdecydowana większość motion comics zostaje powołana do życia jako materiał marketingowy,
wykorzystywany przy promocji tradycyjnych komiksów lub ich wznowień albo jako
swoisty rodzaj trailerów filmów i seriali. Dla mnie osobiście większość z nich
jest raczej wtórna, ponieważ nie wyczerpuje w pełni ani potencjału komiksów,
ani filmów animowanych – to tylko rodzaj ciekawostki dla fanów. Trafiają się
jednak chlubne wyjątki, jak chociażby przygotowane przez studio Warner Bros. motion comics nawiązujące do filmu Jestem legendą (2007). Twórcy
zdecydowali się zachować dymki i nie wprowadzać przy tym dubbingu, i zapewne właśnie
to sprawia, że akurat te filmiki są całkiem znośne. Zazwyczaj to właśnie
niezbyt umiejętnie podkładane głosy przekreślają w moich oczach (i uszach)
animowane komiksy, ale w tym przypadku nam to nie grozi.
Obiecująco wyglądają także trzy odcinki The Dark Defender, spin-offu serialu Dexter, emitowanego swego czasu przez telewizję Showtime. Estetyka i
sposób prowadzenia narracji są całkiem ciekawe, ocenę klimatu i treści chyba
lepiej zostawić serialowym fanom.
Oczywiście
naturalnym łącznikiem między takimi animacjami i tradycyjnymi komiksami na
papierze są e-komiksy. Różnią się od komiksowych filmików tym, że symulują
przerzucania stron, dzięki czemu to odbiorca decyduje o tempie lektury, może
zatrzymać oko na dłużej w wybranych przez siebie momentach, nie jest skazany na
bierną recepcję projekcji w odgórnie ustalonej prędkości. Dodatkowo uposażony
jest w digitalne atrakcje, takie jak muzyka czy delikatna animacja grafiki, co
podnosi walory estetyczne, a także otwiera utwory na ponadplanowe poziomy
interpretacyjne. Interesującym przykładem jest komiks Overwatch. Reinhardt: Dragon Slayer – uzupełnienie do gry komputerowej,
której brakowało tradycyjnej narracji. Warstwa graficzna jest fantastyczna,
natomiast subtelne ruchy postaci i elementów tła oraz „ożywione” kadrowanie
pomagają także niegraczom szybko i z przyjemnością wejść w świat Overwatch.
W
stronę abstrakcjiStatyczna forma to dla komiksiarzy jedno z utrudnień
komunikacyjnych – ale nie jedyne. W komiksie bowiem zazwyczaj pojawiają się
słowa, a tam, gdzie są słowa, łatwo o zarzut gadulstwa. Szczególnie gdy obrazki
z dymkami postawimy nie obok literatury, ale tuż przy sztukach plastycznych. Co
zatem zostanie nam z „opowiadania obrazem”, jeśli postanowimy wyrzucić element
narracji, snucia historii? Nie, nie będzie to po prostu obraz, a przynajmniej
nie w założeniu pewnej grupy twórców niby-komiksów.Między opowiadaniem obrazem a samym obrazem
można wyodrębnić jeszcze formy pośrednie, do których z pewnością zaliczają się
komiksy abstrakcyjne. Ich główną cechą jest brak treści, dlatego na pierwszy
plan wysuwają się forma i autoreferencja. Jako inne ich wyznaczniki można
wyróżnić na przykład zniekształcone kadry lub rysunki bez kadrowania:
W bardziej zachowawczych utworach tradycyjny
układ zostaje zachowany, za to wypełnienie staje się nie do odczytania albo przez
brak figuratywności:
albo z powodu podjęcia przez twórcę próby
oddania stanów umysłu:
Do tego można dodać także rozmaite eksperymenty
z gruntu literackie, które anektują do swojego języka elementy graficzne, a
nawet posługują się wyłącznie obrazem: graficzne tłumaczenia utworów
literackich, powieści hipergraficzne, poezję graficzną i wizualną.Jak widać,
obszary graniczne mogą być tak samo rozbudowane i różnorodne jak zasięg
„czystego” komiksu. Co z tego wynika? Nauka wcale nie nowa ‒ o śmierci
gatunków, o płynności ram definicyjnych i przede wszystkim o nieskończonej
potencjalności formalnej z jednej strony oraz niezmierzonych możliwościach
interpretacyjnych z drugiej. Piękno sztuki w najlepszej postaci.
Podczas
pisania artykułu korzystałam z tekstów: Wojciech Birek, Komiks – estetyka i narracja. Poszukiwania tożsamości medium w XXI
wieku [w:] tegoż, Z teorii i praktyki
komiksu. Propozycje i obserwacje; Przemysław Zawrotny, Ile jest komiksowości w komiksie? [w:] red. J. Czaja, M. Traczyk, Komiks. Wokół warstwy wizualnej; Scott
McCloud, Zrozumieć komiks; Tim Gaze, A Quick Introduction To Abstract Comics
[dostęp online].