Mity osobne
Każdy z nas kojarzy Zeusa, Hefajstosa, Artemidę, Atenę czy Dedala. Prawie każdy kiedyś przeczytał Mitologię Jana Parandowskiego. I właśnie w stulecie pierwszego jej wydania Jarosław Mikołajewski napisał książkę Mity osobne. Wybrane postaci z mitologii dostały około minuty na opisanie siebie. Powstał mitologiczny drukowany Tinder – pomyślałem w pierwszej chwili. A potem… przeczytałem książkę drugi raz.
I wyobraziłem sobie odważny monodram wypełniony tekstami z tej poetycznej mitologii. Skojarzenie nieco oczywiste, bo Mikołajewski znany jest przede wszystkim jako poeta, ale także autor wystawianych dramatów teatralnych. Chętnie obejrzałbym jego Mity… w wersji dla Teatru Telewizji albo teatru klasycznego. Każda opcja niesie inne interpretacje sceniczne, inne pomysły inscenizacyjne. Wyobraziłem sobie aktora lub aktorkę, która musi zagrać 32 postaci w jednym spektaklu. A nawet więcej, bo niektóre role są wieloosobowe – muzy, driady. Na scenie widzę bardzo doświadczoną aktorkę lub aktora, którzy w jednej chwili są Zeusem, by nagle przeobrazić się w nieszczęśliwą Eurydykę, a potem w Ikara. Albo Herę przemieniającą się w kolejnej scenie w Narcyza.
Kiedy trzeba coś powiedzieć o sobie, to należy zadbać, żeby autoportret był autentyczny i wiarygodny. Bohaterowie Mitów osobistych mają łatwiej, bo zdania w usta włożył im pisarz. Postaci mitologiczne stają się w jego książce naszymi sąsiadami, którzy przysiedli się do nas z potrzeby wygadania się. A może to pacjenci grupowej psychoterapii? Bogowie schodzą z Olimpu, zdejmują swoje kostiumy – Zeus zostawia pioruny w korytarzu, Atena wyzwala się z usztywniającej zbroi. Każdy wydaje się zmęczony rolą, jaką pełni w wyobrażeniach zwykłych ludzi. Ciasnota kostiumów jest już dla nich nieznośna i postanawiają rozbić w pył swoje strzeliste wizerunki. Czy to nie jest przyznanie się do tego, że to ludzie wymyślili ich na swój wizerunek i wcisnęli im w ręce los, którego wcale nie chcieli? Że są już tym zmęczeni i postanowili zniknąć?
Podczas lektury Mitów osobnych spoglądamy na zwierzających się bohaterów, którzy mówią o swojej potędze, ale mówią o tym, jakby wymieniali swoje nazwisko – z obowiązku potwierdzenia tożsamości. Najważniejsze jest natomiast to, co następuje później. Kolejne zdania odkrywają już nie czyny, ale ich konsekwencje. Każdy z nich wypełniał swoją rolę jak profesjonalny aktor, a tymczasem najważniejsze działo się za kulisami. Teraz starają się zetrzeć makijaż i chyba odejść, bo po takim wyznaniu już nie chcą (nie mogą?) dźwigać boskich mocy. A może Mikołajewski prowadzi swoistą sesję spirytystyczną sprowadzając z zaświatów ludzkiej pamięci dawnych bohaterów i dostrzega, że to już zwykłe duchy. Przez setki lat bez oddawania im czci niemal rozpuścili się w niepamięci. Hefajstos wygasił żar w piecu, Dedal już nie skleja skrzydeł. „Los trzeba nosić, nawet jeśli nie jest boski” – mówi w książce Apollo i wydaje mi się, że to doskonała puenta Mitów osobnych.
autor: Jarosław Mikołajewski
tytuł: Mity osobne
wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
miejsce i rok wydania: Kraków 2024
liczba stron: 64
format: 143 x 205 mm
okładka: twarda