(R)ewolucja Mikołaja Trzaski
Mikołaj Trzaska to wyjątkowa postać światowej sceny muzycznej. Saksofonista i klarnecista, zaczynający swoją podróż w dzikim, yassowym bandzie Miłość, książką Wrzeszcz! podsumowuje ponad trzydzieści lat muzycznych wojaży.
To, co najbardziej mnie fascynuje w polskiej muzyce, jest poza mainstreamem. Są to miejsca nieoczywiste, artyści niejednoznaczni, muzyczne kolaboracje nie z tej galaktyki. Jednym z takich zjawisk jest yass, będący hybrydą jazzu, punk rocka i muzyki improwizowanej. Z takiego środowiska wyrasta Mikołaj Trzaska, który w 1988 roku za namową Tymona Tymańskiego zaczął z nim współtworzyć legendarny zespół Miłość. Ich przyjaźń, fascynacja i artystyczne zrozumienie, chęć tworzenia muzyki niekompatybilnej dały Mikołajowi bodziec, by ostatecznie porzucić malarstwo i wyrazić swój bunt za pomocą muzyki. To wszystko rodziło się w dzikim czasie przemian ustrojowych, w momencie, gdy ze starego, zastanego porządku wyłaniało się nowe. By mogli być usłyszani, potrzebowali muzycznego wrzasku.
Improwizowana awangarda
Trzaska jest naturszczykiem, samoukiem. Grę na instrumencie opanował poza oficjalnym szkolnictwem, od czasu do czasu ćwicząc z kimś znajomym. Dla niego prawda nie zawiera się w muzycznej poprawności, a autentyczności, interakcji między muzykami. Kiedy zaczynał, chciał awangardy. Mainstreamowy jazz był dla niego nudny, bez wizji. W końcu to muzyka improwizowana stała się wentylem bezpieczeństwa dla nieokiełznanej ekspresji, przestrzenią, w której może się wyrazić. To, co jest najważniejsze w drodze Mikołaja Trzaski, to jego bezkompromisowość i upór, by tworzyć to, co mu w duszy gra, na własnych warunkach. Artysta nigdy nie chciał odwzorowywać tego, co tworzyli inni. Chciał stworzyć własny abstrakcyjny muzyczny język, a do tego potrzebował nieposkromionej, niczym nieskrępowanej improwizacji.
Twórczość Trzaski z początku nie jest dla odbiorców prosta do zrozumienia. Sam artysta śmieje się: Czasami podziwiam ludzi, którzy przychodzą na nasze koncerty. Jestem pełen uznania, że są w stanie to znieść. Tę masę napierdolonego dźwięku, emocji rzygającej, masę, która wciąga się w jakąś strukturę i nie odpuszcza ani na chwilę (s. 574). Jednakże sam proces poznawania tej muzyki, dochodzenia do momentu, w którym z owej struktury wyłuskamy sens, jest niezwykle ciekawy. W tej twórczości roi się od sprzeczności, trudności, myślenia w poprzek, opisywania rzeczywistości abstrakcyjnym językiem. To intensywne, intymne doświadczenie, które przyciąga ludzi do tej muzyki.
Artystyczna ewolucja
We Wrzeszcz! Mikołaj Trzaska podsumowuje swoje osobiste i artystyczne życie. Moment na książkę jest w zasadzie idealny – artysta ma ponad pięćdziesiąt lat, jest w miejscu, gdzie nie musi już nikomu niczego udowadniać, a jego pozycja na scenie muzycznej jest mocno ugruntowana. Ten sześciusetstronicowy wywiad-rzeka, przeprowadzony przez Jabłońskiego i Gregorczyka, jest fascynującą ewolucją Mikołaja Trzaski jako człowieka i artysty. Z każdą wypowiedzią zaczynamy głębiej poznawać i rozumieć proces transformacji, jaki w nim zaszedł na przestrzeni lat. Jego szczerość, autorefleksyjność, przekuwanie swoich słabości w siłę jest lekcją, którą każdy z nas może wyciągnąć z tej lektury.
Każde muzyczne spotkanie, kolaboracja z innymi artystami przynosiły nowe doświadczenia. Po rozpadzie Miłości i autorskim projekcie Łoskot Trzaska znalazł się pod skrzydłami braci Olesiów. Owa muzyczna przyjaźń była dla niego czasem nauki, otworzeniem się na muzyczną improwizację, poznaniem siebie. Bezpieczna atmosfera, którą wytworzyli artyści, stanowiła poletko do rozwoju, eksploracje nieodkrytych dotąd muzycznych zakamarków. Zaowocowało to przełamaniem bariery, wyjściem z cienia i przeniknięciem do świata koncertowego. Kolejni ważni muzycy na drodze Trzaski to m.in. Peter Brötzmann, Joe McPhee, Ken Vandermark, od których nauczył się prawdziwej improwizacji, posługiwania się delikatnym, surowym brzmieniem czy tego, jak działa lider w zespole.
Żydostwo odnalezione
Wrzeszcz! jest nie tylko opowieścią o odkrywaniu siebie jako artysty. Mikołaj musiał rozprawić się z kwestią swoich rodzinnych korzeni – niemieckości i żydostwa. O żydostwie głośno nie mówiono w rodzinie. W tamtych czasach było to coś ukrywanego, odrzuconego, ale także coś, co miało w sobie pociągającą tajemnicę. Ta aura sprawiła, że Mikołaj sięgnął głębiej w dorosłym życiu. Budowanie tożsamości następowało stopniowo, latami, wraz z wyjazdami do Izraela, obcowaniem z Żydami polskimi czy odkrywaniem rodzinnej historii i kultury żydowskiej. Nic więc nie dziwi, że w pewnym momencie artysta postanowił zwrócić się w swojej twórczości ku żydowskiej muzyce. Zespoły Shofar (powstały z inicjatywy Raphaela Rogińskiego, współtworzony wraz z Macciem Morettim) i Ircha (wraz z Pawłem Szamburskim, Wacławem Zimplem i Michałem Górczyńskim) oraz projekty m.in. z Orkiestrą Klezmerską Teatru Sejneńskiego są poszukiwaniem siebie w tej muzyce, odkryciem tego, co było przed nim przez długi czas ukrywane.
Jazzowa nadekspresja
Jedną ze szczególnych cech środowiska jazzowego jest ogromna potrzeba twórczej ekspresji. Jazzmani często mają w swojej dyskografii imponującą liczbę albumów, zdarza się, że i przekraczającą setkę. Podobnie jest z Mikołajem Trzaską. Na końcu książki widnieje potężna dyskografia tegoż artysty, licząca około 90 albumów. Należy także podkreślić, że twórczość muzyka nie ogranicza się tylko do tej koncertowej, gdyż pisał również muzykę do spektakli teatralnych oraz do filmów. W szczególności jest znany ze współpracy z Wojciechem Smarzowskim, za co zresztą został nagrodzony licznymi statuetkami i nominacjami.
Nie sposób wymienić różnych projektów i aktywności muzyka. W samej książce jest to niemożliwe, aczkolwiek nie jest to tak naprawdę konieczne. We Wrzeszcz! poznajemy artystę jako niezwykle szczerego człowieka, który poświęcił niemalże całe swoje życie sztuce, w którą wierzy. Jego nonkonformizm i młodzieńczy bunt niosły go przez życie, dodając odwagi. Dwaj wspaniali dziennikarze muzyczni Tomasz Gregorczyk i Janusz Jabłoński, mający ogromną wiedzę o muzyce jazzowej, doskonale przeprowadzają nas przez muzyczne przygody, wzloty i upadki muzyka. Wrzeszcz! ukazuje Trzaskę jako człowieka poszukującego, który zmaga się z wieloma przeszkodami, jednakże pokazuje, że każdą przeciwność można przetransformować w coś pozytywnego.
Przed lekturą książki znałam Trzaskę głównie z zespołów Miłość, The Users (tworzony m.in. z Robertem Brylewskim czy Marcinem Świetlickim) czy grania muzyki żydowskiej. Wrzeszcz! zupełnie zmieniło moje postrzeganie tego artysty. Jest on muzykiem nietuzinkowym, jedynym w swoim rodzaju, którego życie to prawdziwa(r)ewolucja. To nie tylko książka dla osób zainteresowanych środowiskiem i muzyką jazzową. Najważniejsze jest to, co między słowami. Podczas lektury odczuwa się emocje artysty, wczuwa w jego refleksje i odnajduje w nich cząstkę siebie, gdyż każdy artysta jest także takim samym człowiekiem jak ja czy ty.
Tytuł: Wrzeszcz! Mikołaj Trzaska. Autobiografia
Autorzy: Mikołaj Trzaska, Janusz Jabłoński, Tomasz Gregorczyk
Wydawca: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2020
Liczba stron: 645
Oprawa: twarda
Jeśli chcesz sięgnąć głębiej, obejrzyj Miłość (reż. Filip Dzierżawski) i Ucho wewnętrzne (reż. Magdalena Gubała, Szymon Uliasz).