Lwy salonowe

40. FF w Gdyni: Toksyczny wtorek

Antoni Kaja Paweł Gładysz

Źródło grafiki: materiały prasowe

Stało się. Antoni i Paweł powrócili na gdyńskie salony, aby zażywać polskiej kinematografii podczas jubileuszowego, 40. Festiwalu Filmowego w Gdyni. Bo jak kino, to tylko w najlepszym ujęciu i na zcyklu.pl!
Wtorek otworzyliśmy filmem Konrada Aksinowicza W spirali. Obraz prezentowany jest w sekcji „Inne spojrzenie” i walczy o nową nagrodę filmową – Złotego Pazura, przyznawanego od tego roku obok Złotych Lwów. Narracja filmu Aksinowicza, przypominająca złamanie z przemieszczeniem, wzmaga naszą ciekawość, zanim jeszcze zaczniemy emocjonalnie wiązać się z postaciami. To kameralny film o pierwotnych siłach, bez których gubimy się w życiu. O instynktach i elementarnych potrzebach stanowiących fundament nawet najbardziej złożonych relacji z innymi ludźmi. Narkotyczną opowieść wzbogacono o nienachalną symbolikę i umiejscowiono w klimatycznej przestrzeni lasów Parku Narodowego Gór Stołowych.

W tym roku sekcja „Inne spojrzenie” zawiera w sobie również eksperymentalną animację integrującą archiwalne zdjęcia z malarstwem, rysunkiem i rzeźbą – Czarodziejską górę (reż. Anca Damian). Adam Jacek Winkler opowiada o swoim życiu przesiąkniętym walką. Odkąd po wojnie zdecydował się wyemigrować, zawsze chciał walczyć o coś ważnego. Zmienić świat, liczyć się w rozleglejszej perspektywie dziejowej. Jest w nim coś z Indiany Jonesa i Giaura. Oto podróżnik, patriota i awanturnik spowiada się przed córką. Autentyzm zwierzeń sprawia, że pomimo dłużyzn film zapada w pamięć.

O Córkach dancingu (reż. Agnieszka Smoczyńska) mówić nam trudno. Zaczynają się jak horror, wpadają w klasyczny musical, robią krok w kierunku melodramatu, w międzyczasie szokując scenami gore. Unikat. Retro disco w wykonaniu zespołu Ballady i Romanse, sugestywna charakteryzacja i świetna obsada, faktycznie – co ważne – utalentowana wokalnie. Szlachetna umowność tego filmu zakłada, że widok syreny nie jest dla ludzi nadto szokujący. Problem zaczyna się, kiedy jedna z sióstr zakochuje się w młodym chłopaku, a ma do stracenia o wiele więcej niż ogon i głos. Dla obojga ta relacja może okazać się trująca. Ten bez dwóch zdań barwny obraz, choć nie pozbawiony wad, ciekawie gra z estetyką baśni.

Ostatni pokaz minionego dnia, sala pęka w szwach. Siedzimy na schodach i mniej więcej po 3/4 Hiszpanki Łukasza Barczyka próbujemy rozwiązać dylemat bynajmniej nie fabularny. Uwierają nas nie tylko schody, ale również wszystkie projekty filmowe, które można było zrealizować za 25 milionów złotych poświęconych Hiszpance. Konia z rzędem temu, kto nam wytłumaczy ten film. Owszem, produkcja imponuje wizualnie i scenograficznie, ale w tym miejscu trzeba zamilknąć, więcej ciepłych słów bowiem znaleźć nie sposób. Ciekawy przypadek, który, podobnie jak tytułowa choroba, nie powinien się rozprzestrzeniać.


Antoni Kaja

Student filologii angielskiej na Uniwersytecie Gdańskim, humanista duchem. W wolnych chwilach pochłania nałogowo książki, obserwuje zakręcone losy fikcyjnych bohaterów telewizyjnych i ucieka w światy wyobraźni (z powrotami bywają problemy). Pisarz amator, fanatyk Doktora Who, wielbiciel postmodernizmu, metafikcji oraz czarnego humoru. Odczuwa niezdrową fascynację szaleństwem i postaciami pokroju Hannibala Lectera. Uważa, że w życiu człowieka najważniejsza jest pasja.




Paweł Gładysz

Doktorant na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym, anglista i tłumacz. Uważa, że najważniejsze są drobiazgi oraz że dzień bez kubka zielonej herbaty to dzień stracony.