David Foster Wallace bardzo często pisze nie zdaniami, lecz całymi akapitami, budując skomplikowane formacje składniowe. Do tego dorzuca przypisy, które także rozciąga na kilka stron, a czasem nawet konstruuje przypis do przypisu. Tytułowe wywiady przewijające się przez całą książkę są o tyle oryginalne, że nie zawierają pytań – jedna ze stron dialogu została po prostu oznaczona skrótowym „Pyt.”, co sprawia, że tkwimy w niedopowiedzeniach, które wcale nie tak łatwo wypełnić na podstawie kontekstu.
Autor potrafi mocno oddziaływać na wszystkie zmysły – szkoda jednak, że popisuje się tym talentem w wywiadzie z mężczyzną pracującym w eleganckiej toalecie męskiej, pełnej jednak niezbyt eleganckich zapachów i odgłosów. Potrafi korzystać z pięknego, poetyckiego stylu (jak w opowiadaniu Kościół nie ludzką ręką uczyniony) czy w przedziwny sposób mieszać mitologię z językiem mediów i korporacji (Tri-Stan: Wydałem Sissee Nar na pastwę Ecko), ale najlepsze wyniki osiąga wtedy, gdy eksperymentuje z gatunkami literackimi. W Krótkich wywiadach z paskudnymi ludźmi mamy hasło ze słownika przyszłości z 2096 roku (Datum Centurio) i fragment zapisany w formie szkicu (Świat Dorosłych [II]). Najbardziej jednak w pamięć wrzyna się Oktet, czyli ciąg zagadek – a przede wszystkim zagadka nr 9. W tym miejscu autotematyzm, samoanaliza i poziom metaliteratury najlepiej ilustrują, czym właściwie jest postmodernizm. To tutaj tekst wprost wskazuje sam na siebie, zabawa z odbiorcą wchodzi na wyższy poziom, nasze oczy robią się coraz większe, a buzie – coraz szerzej otwarte.
Wszystkie te literackie triki czemuś jednak służą. Wallace, utrudniając percepcję, wybija nas z codzienności i skłania do myślenia – bez aktywności intelektualnej czytelnika lektura jego książki pozostanie tylko oglądaniem dziwnie ułożonych zdań. Autor nie marnuje pozyskanej uwagi i na poziomie treści mówi o rzeczach ważnych, zmuszając do refleksji. Główne tematy zbioru to seks, psychoanaliza i człowieczeństwo. W wielu wykreowanych sytuacjach fabularnych rola erotyki jest wyolbrzymiona, stanowi źródło frustracji i świadczy o nierównych lub kompletnie nieudanych relacjach międzyludzkich. Stąd ciągła potrzeba analizowania życia i wzajemnych interakcji. Jednak chociaż autokrytyka wydaje się ekstremalnie pogłębiona, wciąż sprawia wrażenie nieszczerej, naciąganej – nawet w kontekście rozliczania samego siebie. Takich pejoratywnych opinii o psychoanalizie znajdziemy więcej, na przykład w opowiadaniu Osoba w depresji, w którym terapia wiąże się z samymi negatywnymi emocjami, takimi jak pogarda i poniżenie. Co więcej, główna bohaterka właściwie pozbawiona jest tożsamości – samookreśla się jedynie przez chorobę i cierpienie, a próby komunikacji ograniczają się do kozetkowej papki psychoanalitycznej.
Ułomność – to słowo najlepiej oddaje stan ludzkiego człowieczeństwa, który wyłania się z książki Wallace’a. Relacje międzyludzkie zostają obnażone, a ich sedno nie zawiera niczego poza egoizmem, jednostronnością i zwyczajną nieumiejętnością odkrycia się przed drugą osobą. Związki funkcjonują albo na bazie schematów wyuczonych w mediach, albo formułek usłyszanych w gabinecie psychologa. Prawdziwe, głębokie więzi są ekstremalnie rzadkim zjawiskiem, dlatego też trudno je opisywać bez popadania w przesadę, banał i idealizację (jak w wywiadzie #20, New Haven, Connecticut). W ogóle komunikacja jawi się jako wymierająca umiejętność – bohaterowie nie potrafią wyrazić swoich potrzeb i uczuć, nie mogą przez to żyć w zgodzie z własnymi zasadami, co tworzy spiralę niezadowolenia i nienawiści. A jak pokazuje autor w opowiadaniu z kolejnego wywiadu (#46, Nutley, New Jersey), człowiekiem nie zostaje się z automatu. Nie potrafimy opierać swojego życia na gotowych wzorcach. I to jest właśnie powód, dla którego Wallace stawia czytelnika w sytuacji, w której ten nie wie nawet, jak ocenić danego bohatera, ponieważ skąpi mu się wszelkich podpowiedzi, każe ryzykować. Obnażona zostaje zatem nie tylko kondycja ludzkości w ogóle, lecz także sam czytelnik, który – postawiony nie przed sztucznie wykreowaną postacią, lecz przed prawdziwym człowiekiem – ma możliwość zmierzenia się z własnym „ja”.
Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi to maski podtykane nam przez Davida Fostera Wallace’a po to, abyśmy ujrzeli w nich – jak w krzywym zwierciadle – swoje człowieczeństwo, które łączy nas w naturalny sposób z Innym, także tym paskudnym. Pod twardą skorupą postmodernizmu, antymimetyzmu i czarnego humoru znajdziemy stary, poczciwy dydaktyzm dostarczający prawdziwej nauki o życiu. Dydaktyzm, którego autorami jesteśmy my sami – sprowokowani porządnym kopniakiem w niekomfortową część naszego jestestwa.