Xan ma do przebycia długą drogę od miejsca składania ofiar do miasta za lasem, więc korzysta z blasku gwiazd, gdy kończy się jej mleko do karmienia. Robi to już od wielu lat, co w końcu prowadzi do pomyłki. Zamiast do gwiazd, sięga po światło księżyca – i wszystko się komplikuje. Xan przez przypadek napełnia dziewczynkę magią i postanawia sama ją wychować, skoro nie może oddać czarownicy niemagicznej rodzinie.
Pamiętacie jakieś historie o smokach? Są ogromne, przerażające i – cóż tu dużo mówić – śmiertelnie groźne. Zaskoczy was zatem, że Fyrian, jeden z towarzyszy Xan, jest maleńkim stworzeniem o wielkim sercu. To samo myślicie pewnie o potworach? Duże, ohydne…? Autorka zaskakuje po raz kolejny: Glerk, stwór z bagien, jest stary jak świat, a jego wiek okazuje się wprost proporcjonalny do wiedzy. Umagiczniona Luna wychowuje się w niezwykłej rodzinie – wiedźma, smok i potwór. Co z tego może wyniknąć? Same dobre rzeczy. Poza komplikacjami, które są głównym zmartwieniem Xan.
Dziewczynka, która wypiła księżyc to wielowarstwowa powieść pokazująca, że nie zawsze rzeczywistość jest taka, jak nam się wydaje. Podczas lektury zauważamy, jak łatwo stworzyć zabobon i ukryć przed ludźmi to, co oczywiste. Barnhill stawia również pytanie, do czego może zaprowadzić ślepa wiara w historie sprzed wieków. Dzięki oryginalnym kreacjom postaci obala bajkowe stereotypy. Autorka w mądry sposób porusza też tematykę śmierci, która nadal – mimo coraz odważniejszego wykorzystywania tematu – uchodzi za tabu w literaturze dziecięcej. Odejście ukochanej osoby nie jest więc tylko końcem, lecz dalszą drogą dającą nadzieję na ponowne spotkanie.
tytuł: Dziewczynka, która wypiła księżyc
przekład: Marta Kisiel-Małecka
wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
miejsce i data wydania: Kraków 2018
liczba stron: 356
format: 143 × 235 mm
oprawa: miękka