Efekt – album Quiet Little
Melody. A Simple Fairytale, wydany przez Wydawnictwo Komiksowe – wróży wiele
dobrego. Przede wszystkim dzięki walorom artystycznym, zaczynającym się już od
sposobu opublikowania. Zetknięcie się ze wspaniałą twardą oprawą egzemplarza to
świetny początek lektury obfitującej w estetyczne doznania na wysokim poziomie.
Zapewne to właśnie piękne rysunki Skrobola przekonały do jego projektu
wydawnictwo, następnie zagwarantowały mu stypendium twórcze, a już na pewno
wzbudziły moje zainteresowanie.

Stylistyka Quiet Little Melody to mieszanka klasycznej baśniowości oraz horroru. Mimo bajkowych elementów w rodzaju wiekowego lasu, wilka, dziewczynki w bluzie z czerwonym kapturem czy rodzeństwa napotykającego Babę Jagę w starym domku komiksowi Skrobola daleko do historyjki dla dzieci. Zarówno warstwa fabularna, jak i wizualna komiksu przesycona jest bardzo mrocznym klimatem. Funkcję podkładu dla kadrów pełni nie standardowa biel, lecz czerń – już to dodaje publikacji powagi i przywołuje na myśl grobową atmosferę. Paletę barw w ogóle mocno ograniczono, skupia ona głównie brązy, czernie i szarości z fosforyczną zielenią lub czerwienią (różnie w kolejnych częściach) w tle. Rezultat wydaje się całkiem intrygujący, tajemniczy, a w „czerwonych” partiach – nawet makabryczny. Niesamowite wrażenie wywierają na czytelniku także same rysunki, starannie dopracowane i klimatyczne w każdym szczególe. Niejeden kadr świetnie poradziłby sobie na ścianie, oprawiony w ramkę.

Trochę gorzej, przynajmniej w porównaniu z wcześniejszymi oczekiwaniami, wypadła warstwa fabularna. Nie ukrywam, że po zapowiedziach liczyłam na ciekawą historię z przewrotnym wykorzystaniem intertekstualnych odwołań do klasyki baśni dziecięcych. Miałam nadzieję na zabawę w odgadywanie motywów i zapożyczeń, chciałam odkrywczej reinterpretacji. Ale dostałam coś innego. Opowieść Skrobola jest bardzo prosta. Nie wciąga zbytnio swą akcją – również dlatego, że czytelnik często woli zatrzymać się podczas lektury, aby móc podziwiać nagromadzone tam rysunki. Odkrywczość wątków baśniowych zamyka się na wybraniu postaci z dwóch opowieści braci Grimm (Czerwonego Kapturka oraz Jasia i Małgosi), połączeniu ich w jednej historii oraz lekkim uwspółcześnieniu i zmakabryzowaniu. Autor zdecydowanie lepiej czuje się w sferze graficznej, zresztą sam jeszcze przed publikacją przyznał w wywiadzie, że niektóre elementy pojawiły się w komiksie tylko dlatego, że chciał je narysować.

Ciekawym rozwiązaniem narracyjnym, uatrakcyjniającym warstwę fabularną, jest wybranie formy komiksu niemego. Ten model świetnie współgra z enigmatycznym klimatem komiksu i pozwala na poszerzenie zakresu symboliki – charakterystycznego zabiegu w baśniach – na przykład przez umieszczenie w sporadycznie pojawiających się dymkach znaku trupiej czaszki czy serca. Inną zaletą komiksu niemego jest w tym wypadku konieczność użycia ciągu dodatkowych kadrów w celu ukazania historii opowiadanej przez główną bohaterkę. Daje nam to więcej pięknych rysunków zamiast streszczenia zawartego w dwóch czy trzech dymkach dialogowych.

Komiks Sebastiana Skrobola to wynik inspiracji piosenką (czy nawet samym tylko tytułem piosenki) Quiet Little Voices zespołu We Were Promised Jetpacks. Trzeba przyznać, że z tak drobnego elementu jak tytuł utworu muzycznego wyewoluował całkiem konkretny projekt. Po lekturze Quiet Little Melody. A Simple Fairytale możemy w zasadzie życzyć autorowi kolejnych tego typu natchnień – zwłaszcza jeśli miałyby one skutkować podobnie magicznymi efektami wizualnymi, które w ostatecznym rozrachunku przyćmiewają wszelkie inne niedociągnięcia.
Tytuł: Quiet Little Melody. A Simple Fairytale
Autor: Sebastian Skrobol
Wydawnictwo: Wydawnictwo Komiksowe
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2014
Liczba stron: 64
Format: 170 x 260 mm
Oprawa: twarda

Stylistyka Quiet Little Melody to mieszanka klasycznej baśniowości oraz horroru. Mimo bajkowych elementów w rodzaju wiekowego lasu, wilka, dziewczynki w bluzie z czerwonym kapturem czy rodzeństwa napotykającego Babę Jagę w starym domku komiksowi Skrobola daleko do historyjki dla dzieci. Zarówno warstwa fabularna, jak i wizualna komiksu przesycona jest bardzo mrocznym klimatem. Funkcję podkładu dla kadrów pełni nie standardowa biel, lecz czerń – już to dodaje publikacji powagi i przywołuje na myśl grobową atmosferę. Paletę barw w ogóle mocno ograniczono, skupia ona głównie brązy, czernie i szarości z fosforyczną zielenią lub czerwienią (różnie w kolejnych częściach) w tle. Rezultat wydaje się całkiem intrygujący, tajemniczy, a w „czerwonych” partiach – nawet makabryczny. Niesamowite wrażenie wywierają na czytelniku także same rysunki, starannie dopracowane i klimatyczne w każdym szczególe. Niejeden kadr świetnie poradziłby sobie na ścianie, oprawiony w ramkę.

Trochę gorzej, przynajmniej w porównaniu z wcześniejszymi oczekiwaniami, wypadła warstwa fabularna. Nie ukrywam, że po zapowiedziach liczyłam na ciekawą historię z przewrotnym wykorzystaniem intertekstualnych odwołań do klasyki baśni dziecięcych. Miałam nadzieję na zabawę w odgadywanie motywów i zapożyczeń, chciałam odkrywczej reinterpretacji. Ale dostałam coś innego. Opowieść Skrobola jest bardzo prosta. Nie wciąga zbytnio swą akcją – również dlatego, że czytelnik często woli zatrzymać się podczas lektury, aby móc podziwiać nagromadzone tam rysunki. Odkrywczość wątków baśniowych zamyka się na wybraniu postaci z dwóch opowieści braci Grimm (Czerwonego Kapturka oraz Jasia i Małgosi), połączeniu ich w jednej historii oraz lekkim uwspółcześnieniu i zmakabryzowaniu. Autor zdecydowanie lepiej czuje się w sferze graficznej, zresztą sam jeszcze przed publikacją przyznał w wywiadzie, że niektóre elementy pojawiły się w komiksie tylko dlatego, że chciał je narysować.

Ciekawym rozwiązaniem narracyjnym, uatrakcyjniającym warstwę fabularną, jest wybranie formy komiksu niemego. Ten model świetnie współgra z enigmatycznym klimatem komiksu i pozwala na poszerzenie zakresu symboliki – charakterystycznego zabiegu w baśniach – na przykład przez umieszczenie w sporadycznie pojawiających się dymkach znaku trupiej czaszki czy serca. Inną zaletą komiksu niemego jest w tym wypadku konieczność użycia ciągu dodatkowych kadrów w celu ukazania historii opowiadanej przez główną bohaterkę. Daje nam to więcej pięknych rysunków zamiast streszczenia zawartego w dwóch czy trzech dymkach dialogowych.

Komiks Sebastiana Skrobola to wynik inspiracji piosenką (czy nawet samym tylko tytułem piosenki) Quiet Little Voices zespołu We Were Promised Jetpacks. Trzeba przyznać, że z tak drobnego elementu jak tytuł utworu muzycznego wyewoluował całkiem konkretny projekt. Po lekturze Quiet Little Melody. A Simple Fairytale możemy w zasadzie życzyć autorowi kolejnych tego typu natchnień – zwłaszcza jeśli miałyby one skutkować podobnie magicznymi efektami wizualnymi, które w ostatecznym rozrachunku przyćmiewają wszelkie inne niedociągnięcia.
Tytuł: Quiet Little Melody. A Simple Fairytale
Autor: Sebastian Skrobol
Wydawnictwo: Wydawnictwo Komiksowe
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2014
Liczba stron: 64
Format: 170 x 260 mm
Oprawa: twarda