Myślicie teraz, że uderzam w górnolotne tony? Może i macie
rację, ale nie sądźcie, proszę, że chcę podać Wam w pięknym opakowaniu
wydumane, czcze frazesy. Ja żyję ze słów, słowami żyję. Słowa pobudzają mi
serce i mózg jak nic innego na świecie. Rzecz jasna, istnieją różne słowa. Są
słowa, które czytam w młodopolskich manifestach i w pozytywistycznych nowelach
– one mnie czasem nudzą, ale częściej skłaniają do refleksji o sensie sztuki. Są
słowa (dużo słów) na tym portalu kulturalnym – czerpię z nich dowód na to, że
kultura jest pełna życiodajnych soków, które aż w niej buzują. Bywają słowa,
które sprawiają, że wszelka inspiracja we mnie gaśnie. Jeśli słowa kryją fałsz,
błąd (zwłaszcza cudze, poprawiane przeze mnie jako redaktora językowego), to
też mnie inspirują – tym razem do tego, aby jak najszybciej je wyrzucić i
zastąpić nowymi, lepszymi, piękniejszymi, wolnymi od usterek. Czuję się zainspirowana
przez słowo śpiewane – ono mnie napełnia, tak jak oddech napełnia płuca.
Inspirują mnie bardzo szczególne słowa słyszane od szczególnych osób, ale ich
już Wam nie powtórzę. One są tylko moje.
Czy coś mnie inspiruje prócz słów? Pewnie że tak. Bez tych
osób, bez tych rzeczy, tych doznań jestem jałowa i pusta. Przymus motywuje, ale
na chwilę. Analiza faktów to dobra rzecz, ale dla chłodnego mózgu. Inspiracja jest
za to namiętnością, ona jest dobra dla całego krwioobiegu, przenosi góry
beznadziei, wątpliwości i duchowego lenistwa.
W marcu będziecie mogli czytać o przeróżnych inspiracjach,
które na dodatek chodzą parami. Będzie komiks i film, będzie teatr i kuchnia,
będzie realność i marzenie, będą młodzi gniewni oraz ich idole, będzie norma językowa
i uzus, będzie tekst i kon(tr)tekst, będzie miasto i konstruktor, będzie praca
i nagroda. Będzie też chwila dla Was na to, abyście poszukali swoich
inspiracji, abyście je znaleźli i abyście nie dali im zginąć.
Będzie możliwość wzajemnego zainspirowania się. Dajmy sobie taką
szansę.