Kim jest ten artysta-podróżnik-naukowiec w wizji komiksiarzy? Przyznaję, że osobą wielce interesującą, chociaż nie do końca budzącą sympatię. Z jednej strony John James jawi się jako lekkoduch, który z fantazją przygrywa na miejskiej potańcówce, nie do końca ma głowę do biznesu, bo zdecydowanie wolałby ją trzymać w chmurach lub chociaż w koronach drzew – tam, gdzie mieszkają jego ulubione stworzenia. To oznacza także, że nie jest żadnym wsparciem dla swojej rodziny – żony zajmującej się domem oraz małej gromadki dzieci. Nieodpowiedzialny nieudacznik? Owszem, określenie pasuje i nie jest naciągane.
Ale z drugiej strony… Audubon był prawdziwym pasjonatem, poświęcającym swojej fascynacji każdą wolną chwilę. To ze względu na swoje zamiłowania opuścił dom i rodzinę, przez wzgląd na nie z uporem przemierzał dziką Amerykę i mierzył się z niebezpieczeństwami natury (w tym największym z nich – drugim człowiekiem). W dążeniu do celu był bezkompromisowy, trzymał się swoich zasad i krok po kroku realizował plan – stworzyć obrazy wszystkich amerykańskich ptaków, zamienić je na ryciny i wydać w monumentalnym dziele naukowym zwierającym historie każdego gatunku. Zapalony propagator nauki? Tak, to zdecydowanie on.
Widzicie już, że niełatwo jest ocenić tę postać. Dochodzi do tego jeszcze kwestia stosunku Audubona do przyrody. W całym komiksie pobrzmiewają proekologiczne nuty – ornitolog podziwia piękno otaczającej go dziewiczej natury i przepowiada ze smutkiem rychły jej koniec, nieubłaganie związany z rozwojem ludzkiej cywilizacji. Jednocześnie sam bez cienia refleksji poluje na ptaki – także te rzadkie gatunki – aby móc zaaranżować ich sztywne truchła w scenki rodzajowe i w ten sposób oddać zachowania zwierząt na szczegółowych obrazach. Wiele można usprawiedliwić czasami, w których żył (jedna z brutalniejszych scen komiksu ukazuje masakrę bizonów wywołaną znudzeniem i poirytowaniem podróżników), chociaż twórcy wypowiedziami i zachowaniem innych bohaterów sugerują, że można było inaczej.
Dużo łatwiej oszacować walory artystyczne, więc zostawiam już czytelnikom ocenę moralną. Warstwę wizualną można podsumować krótko – jest fantastyczna! Rozgrywa się w zasadzie na dwóch poziomach. Po pierwsze, ten związany bezpośrednio z tematyką, czyli piękne rysunki Audubona. Organicznie wpisane są w materię komiksową przez reprodukcje oraz kadry przedstawiające w naturze obiekty zainteresowania malarza, gdy ten tropi ptaki i je obserwuje. Po drugie, ilustracje Jérémiego Royera są po prostu cudne. Kreska uproszczona w rysunkach twarzy i całych postaci staje się szczegółowa i wielobarwna, gdy artysta oddaje piękno natury. Chociaż to człowiek jest tytułowym bohaterem, nie on jest w tym komiksie najważniejszy. Na mnie największe wrażenie zrobiły właśnie wątki i obrazy przyrodnicze, szczególnie hipnotyzujące w dużych, złożonych kadrach utrzymanych w jasnych barwach, które wręcz zachęcają do wyjścia z domu i podążania tymi najmniej cywilizowanymi ścieżkami.
Audubon. Na skrzydłach świata jest zatem komiksem, który zostawia po sobie ślad w umyśle czytelnika. Czy to w postaci refleksji nad działaniami ornitologa, czy jako wrażenia związane z przedstawieniem natury. Swoje robią także motywy fantastyczne (ze snów na jawie czy nocnych koszmarów), dodatkowo podkreślające wyjątkowość historii opowiadanej w albumie. Jest to pozycja zdecydowanie do polecenia – dla ciekawych świata i tych, którzy po prostu lubią ładne rzeczy.
tytuł: Audubon. Na skrzydłach świata
przekład: Olga Mysłowska
wydawnictwo: Marginesy
miejsce i rok wydania: Warszawa 2019
liczba stron: 192
format: 205 × 275 mm
oprawa: twarda