Wyrazy wyraziste

Nie tacy formalni formaliści

Karolina Pastor

Źródło grafiki: http://civ320verano12.wikispaces.com/file/view/cubismo_arte.jpg/347478528/cubismo_arte.jpg

Nie tak dawno Witek, mój redakcyjny kolega, przybliżył nam postać Nikołaja Roericha, malarza z kręgu rosyjskiego „Świata Sztuki”. Założenia wspomnianej grupy artystycznej (odseparowanie sztuki od kwestii politycznych, kultywowanie indywidualizmu i duchowości oraz wykorzystanie motywów mitycznych, legendarnych i ludowych – znów powołuję się na artykuł Witka) można z powodzeniem powiązać z innym ówczesnym ruchem, również powstałym w Rosji – mowa o rosyjskiej szkole formalnej. W nowej koncepcji sztuki słowo to obraz, przynajmniej w jego pierwotnej formie. I poezja, i sztuka mają nam pomóc wrócić do początku wszechrzeczy. Nie chodzi o odwzorowanie rzeczywistości, o jej analizę (na co mogłaby wskazywać choćby „formalna” nazwa tego ruchu). Sensem artyzmu i literackości jest doprowadzenie nas do właściwego świata lub wykreowanie go na nowo.

Początki

Powstanie rosyjskiej szkoły formalnej wiążemy głównie z dwoma faktami: w 1915 roku w Moskwie z inicjatywy Romana Jakobsona, wówczas studenta Instytutu Języków Wschodnich, założone zostało Moskiewskie Koło Lingwistyczne, z kolei w roku 1916 powstał OPOJAZ (Towarzystwo Badania Teorii Języka Poetyckiego). Właśnie z OPOJAZ-em współpracowały największe sławy stylistyki, prawdziwe gwiazdy teorii literatury: Wiktor B. Szkłowski, Jurij N. Tynianow, Boris M. Eichenbaum, Wiktor W. Winogradow oraz Wiktor M. Żyrmunski. Nie można również zapomnieć o trzech innych postaciach: Janie Baudouinie de Courtenay wraz z jego uczniami, Jewgienijem Poliwanowem i Lwem Jakubinskim. Wszyscy oni interesowali się „żywym słowem” oraz tym, co niekonwencjonalne.

Pierwszym impulsem do poszukiwania nowych rozwiązań stał się dla nich kryzys symbolizmu w sztuce. Według młodych poetów symbolizm zbyt prędko porzucał słowo na rzecz abstrakcyjnej idei, a powstały symbol zaczynał żyć własnym życiem – często jako hieroglif znany niemalże tylko jego twórcy. Formalistów bardzo mocno interesował język wspólny dla wszystkich, a także dźwięk jako usamodzielniony byt i zarazem część nowej rzeczywistości. Badacze ci wierzyli w autonomię artystycznego materiału: słowo znajdujące się niby nie na swoim miejscu nadal mogło współtworzyć jasny (choć nie automatyczny) przekaz, tak samo jak kreska w położeniu innym niż to, do którego przyzwyczaiło się nasze oko, nadal mogła stać się składową obrazu. To właśnie dlatego formalistom prawdopodobnie najbliżej było do kubistów w malarstwie (Pablo Picasso) i kubofuturystów w poezji (Wielimir Chlebnikow).

Przeciw mechanizmowi

Rosyjskim formalistom przyświecał jeden główny cel – oswobodzić sztukę z pęt konwencji. W początkowym etapie swojej działalności bardzo często przeciwstawiali oni język poezji językowi filozofów. Pierwszy wiązali z wyobraźnią i namiętnościami, drugi – z rozumem, pamięcią i mechanizmami. Poezja miała zwiększać wrażliwość odbiorców, jej cechą była literackość, a więc dominanta funkcji estetycznej. Estetyka – właśnie o nią chodziło wtedy artystom! Więcej niż „co” liczyło się „jak”: zrezygnowano z zafałszowanego podziału na formę i treść na rzecz materiału i chwytu w poezji oraz fabuły i jej narracyjnej artykulacji (sjużet) w prozie. Materiał to warstwa słowna, chwyt jest tym, co wyrywa nas z automatyzmu odczytywania treści – zawsze wiąże się on z elementem zaskoczenia, przybiera najróżniejsze formy. Można powiedzieć, że gdyby przenieść chwyt z poezji na rzeczywistość, dla obcokrajowca stałaby się nim prawdopodobnie palma na warszawskim rondzie de Gaulle’a – turysta na pewno by się tam jej nie spodziewał! Fabuła w prozie ustanawia porządek przedstawionych zdarzeń, a więc tego, co zostało spisane, tymczasem sjużet to zabieg przede wszystkim artystyczny, dawna „forma”. Właśnie sjużet i chwyt najbardziej interesowały formalistów. Dzięki nim słowo pozbyło się swojej przezroczystości, a poezja ożyła.

Ślady dawnego języka

W zbiorze obiektów zainteresowań formalistów niezwykle ważną rolę odgrywał zaumnyj jazyk, czyli język pozarozumowy. Na pierwszy rzut oka (czy też ucha) był on pozbawiony jawnego sensu, zdawał się bełkotem, ponieważ dźwięki i litery obdarzono całkowitą autonomią. Poezja pozarozumowa miała zatem reprezentować najczystszy gatunek twórczości literackiej, zbliżać się do pierwotnej postaci języka. Nie dało się jej streścić, tak jak nie jest możliwe streszczenie otaczającej nas rzeczywistości. Z jednej strony poezja tworzy własny świat, z drugiej – dzięki jej nowej postaci powracamy do początków, stąd tak częste nawiązania do twórczości ludowej, a także związki z muzycznością i obrazowością. Czy „Oj da-dana, da-dana!” coś znaczy? W kontekście obrzędu jak najbardziej! Formaliści postanowili zadać pytanie, dlaczego zrezygnowaliśmy z bogactwa otwierania się na pozazmysłowy kontakt ze światem, dlaczego w pewnym momencie wystarczył nam zautomatyzowany odbiór bodźców. Odpowiedź wydaje się prosta – wszystko z dążenia do ekonomii. Myślenie, jak wiadomo, zajmuje wiele czasu, niekiedy nawet boli. Szkłowski założył, że język obecny nosi w sobie ślady dawnej mowy: widać to w takich zwrotach jak “podnóże góry” czy „nagłówek rozdziału”. Badacz był optymistą: stwierdził, że możemy powrócić do poetyckości, że język archaiczny da się wskrzesić. Wystarczy tylko chcieć.

Tradycja dzisiaj

Osiągnięcia rosyjskich formalistów wywarły wpływ na późniejsze losy badań literackich – to na nich oparł się choćby strukturalizm, którego silnej pozycji nie przełamał jak na razie nawet kognitywizm. Nie ze wszystkimi założeniami szkoły należy się zgadzać, ale ówczesnym teoretykom literatury jedno należy przyznać – nareszcie (i to w mądry sposób) w centrum postawione zostało słowo. Słowo, bez którego przecież treść nie mogłaby zostać wypowiedziana – to po pierwsze, oraz słowo, które stało się autonomiczne (albo wręcz zawsze takie było) – to po drugie. Możemy posądzać futurystów o pomieszanie z poplątaniem, nie wszystko musi się nam w ich twórczości podobać, trudno im jednak odmówić doszukiwania się w sztuce, a więc i w świecie, czegoś więcej. Warto docenić próbę wyzbycia się automatyzmu myślenia, a tym samym wytoczenia walki bodaj największej zmorze współczesności. Jeśli już pokonamy pewne literackie przeszkody, jeśli wychwycimy to, co zaoferował nam autor, poznamy prawdziwą przyjemność czytania. Jedynie sztuka stawiająca opór zasługuje na uwagę – dla niej warto podjąć trud myślenia.


Karolina Pastor

Studentka filologii polskiej i filologii włoskiej na Uniwersytecie Warszawskim. Czasem pisze, częściej czyta. Zgadza się z tym, że wszystko zależy od przyimka.