Źródło grafiki: http://galaktika.hu/wp-content/uploads/2013/05/Norilsk_view.jpg
Gdzieś w głębokiej tundrze, w północnej Rosji, znajduje się miasto zbudowane przez tych, których polityka radziecka zmusiła do pracy w nikomu nieprzyjaznej okolicy. Do tego miasta mogą się dostać tylko obywatele rosyjscy. A jeśli ktoś z zagranicy pragnie je obejrzeć, musi postarać się nie tylko o wizę do Federacji, ale również o specjalną przepustkę. Wypełniwszy obowiązki urzędowe, podróżny ma do wyboru jeden z dwóch środków transportu: samolot albo prom. Ale nawet to może być bardzo utrudnione, gdyż niekiedy czas oczekiwania na najbliższy samolot ciągnie się tygodniami.
Zapytacie: a co z poczciwym samochodem? Wszędzie przecież są drogi! Otóż podobno nie. Podobno w najbliższych okolicach Norylska znajdują się trzy inne miasta. Droga, przejezdna w zależności od pogody, łączy je ze sobą, ale nigdy nie wykroczyła poza ich najbliższe okolice. Nigdy nie połączyła tej krainy z resztą Rosji.
Pierwszy drewniany dom na terenie dzisiejszego Norylska zbudowano w 1921 roku. Był schronieniem dla strudzonych poszukiwaczy rud węgla i innych złóż surowców naturalnych. Lecz pierwsze zainteresowanie tymi okolicami przejawiał już Piotr Wielki w latach dwudziestych XVIII wieku. Swoich eksploratorów wysłał tam jednak nie po to, aby się przekonać, gdzie warto założyć kopalnie. Kierowała nim zwykła ciekawość: chciał wiedzieć, jak wygląda każdy zakątek jego przepastnego kraju, carskiej Rosji. Piotrowi nie udało się dożyć rezultatów ani pierwszej, ani drugiej fali poszukiwań. Dożył ich za to Józef Stalin. Wiedząc, jak nieprzyjemne jest życie w północnej części radzieckiej Rosji, wiedząc również, że w górach półwyspu Tajmar znajduje się prawdopodobnie cała tablica Mendelejewa, a na pewno rudy niklu i miedzi, postanowił, że to będzie idealne miejsce dla rozwoju gospodarki i zarazem więzienie dla wszystkich tych, którzy narazili się jemu i systemowi. W latach trzydziestych utworzono Gułag. To jego więźniowie wybudowali miasto. Wśród nich było wielu ludzi kultury, wybitnych artystów i architektów. Główna ulica Norylska, Prospekt Lenina, jest uznawana za miniaturę petersburskiego Prospektu Newskiego.
Gułag, ogromny system obejmujący cały Związek Radziecki, istniał przez kolejne dwadzieścia lat, aż do czasu odwilży po śmierci Stalina. Jego część, zwaną Norylłagiem, stanowiły oddziały i punkty znajdujące się w Norylsku, sąsiedniej Dudince i okolicach. Warunki pracy w Norylsku były bardzo ciężkie, chociażby z powodów klimatycznych: temperatura latem nie przekracza kilkunastu stopni, zimą spada nawet do ponad minus pięćdziesięciu. Dlatego też było to idealne miejsce dla utworzenia obozów o szczególnym rygorze, specłagrów. Mieli być w nim więzieni „kontrrewolucjoniści” specjalnie niebezpieczni dla reżimu. Obóz w Norylsku powstał w 1948 roku. Jego utworzenie było bezpośrednio związane z osobą Józefa Stalina, dlatego też wraz z wieścią o jego śmierci w 1953 roku wśród więźniów pojawiła się iskierka nadziei na ułaskawienie – jak się okazało, na próżno. Amnestią zostali objęci wyłącznie więźniowie zwykłych łagrów. W 1953 roku, kiedy sytuacja zarówno więźniów, jak i strażników (którzy na przykład nie chcieli tracić pracy) była niepewna, a napięcia narastały z obu stron, doszło do prowokacji, której następstwem był bunt skazanych. Bunt, którego służby porządkowe Norylłagu nie były w stanie stłumić, choć go wywołały. Po interwencji delegacji z Moskwy sytuacja wróciła do normy. Gułag funkcjonował do 1956 roku.
Z biegiem lat Norylsk się rozrastał. W 1953 roku liczył około 70 tysięcy mieszkańców i otrzymał prawa miejskie. Do czasu zlikwidowania łagru główną siłą roboczą w rejonie byli właśnie więźniowie. Dzisiaj populacja Norylska jest ponaddwukrotnie większa niż w latach 50. Prawie wszyscy mieszkańcy do dziś są związani z przemysłem ciężkim, a szczególnie z wydobyciem rudy niklu. Jedyną różnicą jest to, że teraz przybywający do Norylska ludzie wiedzeni są nie przymusem, lecz chęcią zarobku. Ze względu na wagę złóż znajdujących się w okolicznych górach właściciele koncernu wydobywczego mogą sobie pozwolić na to, żeby płacić pracownikom niemal trzykrotność przeciętnego wynagrodzenia, które można otrzymać na podobnym stanowisku w pozostałych częściach Federacji Rosyjskiej. Warunki naturalne, zanieczyszczenie środowiska oraz izolacja od reszty świata wpływają wprawdzie na specyfikę pracy w Norylsku, ale perspektywa emerytury północnej – pewnej rekompensaty za pracę w tych nieludzkich warunkach, które sprawiają, że średnia długość życia mieszkańców Norylska jest o dziesięć lat krótsza od przeciętnego Rosjanina – jest kusząca. Okazuje się zresztą, że wyjazd w ciepłe strony po przeżyciu wielu lat w srogim klimacie tundry jest dużo bardziej szkodliwy dla zdrowia niż wszelkie zanieczyszczenia Norylska. Od zimna panującego w tych stronach niemal przez cały rok w organizmie człowieka zachodzą fizjologiczne zmiany – da się je co prawda odwrócić, ale skutki tego procesu są katastrofalne.
Przez bogactwo tego terenu – obfitość rud i płynące z nich korzyści majątkowe – Norylsk i najbliższe mu miasta to jedna z najbardziej strzeżonych przestrzeni w Rosji. Zagraniczni obserwatorzy mieli i nadal mają do niej bardzo ograniczony dostęp z powodów politycznych, ekonomicznych i ekologicznych. W czasach Stalina wynikało to z istnienia Gułagu, teraz zaś, gdy Rosja (przynajmniej oficjalnie) stała się krajem kapitalistycznym, teren ten podlega ochronie ze względów polityczno-gospodarczych. Chodzi o to, żeby nikt spoza Federacji nie zaczął eksploatować miejscowych złóż i nie wywoził uzyskanego w ten sposób kapitału poza granice państwa. Rosja jest pod tym względem bardzo ostrożna i restrykcyjna. Nie tylko kwestie polityczne przesądzają jednak o izolacji miasta i regionu. Ograniczenie w postaci braku drogi czy torów kolejowych wynika również z podłoża, wiecznej zmarzliny, która na kilka miesięcy lata rozmarza parę metrów w głąb, przez co wszystko to, co było stabilne zimą, ginie w tundrowym błocie latem. Dlatego też, gdy popatrzymy na zdjęcia architektury Norylska i zauważymy na nich bloki z wielkiej płyty, będziemy mieć przed oczami nieliczne przypadki dostosowania technologii wielkopłytowej do warunków atmosferycznych. Nowsze bloki mają fundamenty zakotwiczone na tyle głęboko (około 30 metrów), że nawet bardzo ciepłe lato nie sprawi, że runą z powodu zbyt grząskiego gruntu.
Przez większość roku Norylsk jest przykryty brunatnym śniegiem i spowity ciemną nocą polarną. Co rok pierwsze promienie słońca przynoszą mieszkańcom radość, a przyrodzie przypominają, że przyszedł czas na (nadmiernie przyspieszoną) wegetację. Po mieście krążą opowieści o ludziach, którzy postanowili udać się na jagody czy grzyby – wyjechać za miasto i spacerem iść w stronę płaszczyzn usianych owocami. Brak jakiegokolwiek urozmaicenia rzeźby terenu, jakichkolwiek znaków szczególnych sprawia, że człowiek nawet nie zauważa, jak daleko i w którą właściwie stronę się udał w swoich poszukiwaniach. Nikt nie wie, ilu takich zagubionych śmiałków, wykończonych wielokilometrowym powrotem, ale też brakiem wody i pożywienia, znalazło swoje miejsce spoczynku w bezkresnej rosyjskiej tundrze.