PrzeczytaliśmyRecenzje

Hitler w domu

Trudno napisać książkę o Adolfie Hitlerze, która wniesie coś nowego do stanu wiedzy o wodzu III Rzeszy Niemieckiej. Kłopot nie polega tylko na tym, że opowiedziano o nim już tyle, iż wydaje się niemożliwe znalezienie czegoś nowego. Dyktatora opisywano już na wiele sposobów, co udowadnia, że zło jako zjawisko jest fascynujące. I w tym określeniu tkwi pułapka, której nie każdemu autorowi udaje się uniknąć. 

„Dom Hitlera” napisała Despina Stratigakos, amerykańska historyczka architektury, i nie nadepnęła przy tym na żadną niebezpieczną minę, która mogłaby wysadzić książkę w powietrze. Postanowiła opisać miejsca zamieszkania Hitlera i pokazać, jak propaganda nazistowska kreowała „domowy” wizerunek wodza, bardzo odmienny od publicznego. Sprawca II wojny światowej po raz kolejny okazuje się fenomenalnym strategiem, ale książka nie jest oczywiście apoteozą jego geniuszu. Już we wstępie autorka wskazuje, co chciała powiedzieć: manipulacja nazistowska wspięła się na wyżyny profesjonalizmu i oplątywała społeczeństwo w sposób wręcz doskonały, ale nie możemy zapominać czemu i komu służyła. W obozach koncentracyjnych ginęli ludzie, wódz potrzebował więc ocieplenia wizerunku.

Autorka przyjrzała się trzem najważniejszym miejscom, w których mieszkał Hitler: Starej Kancelarii Rzeszy w Berlinie, monachijskiemu mieszkaniu przy Prinzregentenplatz 16 i górskiej rezydencji w Obersalzbergu.

Jeśli widzieliście film Leni Riefenstahl „Triumf woli”, pamiętacie, że obraz rozpisano tam jak monumentalną symfonię na wielką orkiestrę. Wszystko ma ukazywać potęgę Niemiec i ich wodza. „Dom Hitlera” to opowieść o innym Führerze: człowieku kulturalnym, ułożonym i rodzinnym. Słowem – to prawdziwy niemiecki mężczyzna na odpowiednim poziomie, mający niewiele wspólnego z rozwrzeszczanym przywódcą morderczego systemu. Niemcom, a szczególnie Niemkom, potrzebny był bowiem mężczyzna silny, ale z dobrymi manierami. Mieszczański kanon nadawał się do tego celu idealnie.

„Skrupulatność, z jaką propagandyści zajęli się prywatną stroną Hitlera, pozwoliła przełamać potencjalnie niebezpieczną opinię dziwacznego cudzoziemca, bez silnych więzi z rodziną, miejscem czy kochankami. Domowe przestrzenie Hitlera w idealnych proporcjach podkreślały jego publicznie demonstrowaną heteroseksualną męskość, wyrafinowany, lecz nie ostentacyjny gust oraz niemieckie korzenie” (s.17).

W drugim rozdziale książki znajdziemy opis mechanizmów propagandy i skutków jej działania. Dowiemy się także, jak zagraniczne media wpadały w tę pułapkę. Ta część książki kończy się przedstawieniem obecnej sytuacji rezydencji wodza nazistów i problemów, jakie stwarzają współczesnym władzom Bawarii.

Ale książka ma też innego bohatera niż tytułowy, a właściwie bohaterkę: Gerdy Troost, projektantkę wnętrz domów Hitlera. Bardziej znany jest Albert Speer, architekt najważniejszych państwowych budynków. O kobiecie, która dbała o wystrój prywatnych mieszkań Hitlera, mówi się niewiele. Książka Stratigakos prezentuje bardzo dokładną analizę wszystkich etapów pracy Gerdy Troost przy każdym z opisywanych obiektów. Czytając uważnie, zauważymy nawet, jak artystka z pacyfistki staje się przyjaciółką Führera i zagorzałą wyznawczynią nazizmu. Jej historia to jeden z ciekawszych fragmentów książki.

„Najwierniej służyła Hitlerowi na froncie sztuk pięknych i użytkowych. Tu także miała największe wpływy. (…) Ukształtowała styl wnętrz narodowego socjalizmu. Odcisnęła piętno na całej kulturze materialnej ustroju, projektując nie tylko nagrody i ich oprawy, lecz także przedmioty codziennego użytku, na przykład srebra i porcelanę dla Hitlera albo srebrne ramki na jego zdjęcia z autografem” (s. 143).

„Dom Hitlera” należy czytać jako przestrogę i ostrzeżenie. Każda sfera życia i wszystkie działania twórcy nazizmu podporządkowano bowiem jednemu celowi, który Führer wyłuszczył w swojej ideologicznej broszurze. Despina Stratigakos udowadnia, że w reżimowym systemie nie ma miejsca na przypadek czy działanie losu. Totalitaryzm musi panować nad każdym elementem funkcjonowania społeczeństwa. I w hitlerowskich Niemczech ten mechanizm działał niemal bezbłędnie. Fascynacji nim uległy także elity artystyczne, chętnie służące władzy.

Na okładce książki umieszczono zdjęcie z pokoju Ewy Braun w Berghofie. Z portretu na ścianie spogląda na nas nazistowski wódz. I wygląda tam trochę jak wycinanka z animacji Monty Pythona. Głowa na czarnym tle jest jednak śmiertelnie poważna. Bo w domu Hitlera nie ma miejsca na śmiech.

autor: Despina Stratigakos
tłumaczenie: Jan Dzierzgowski
tytuł: Dom Hitlera
wydawnictwo: Wielka Litera
miejsce i data wydania: Warszawa 2017
liczba stron: 431
format: 160 x 230 mm
oprawa: twarda

Cenię spokój, zarówno ten uświęcony, jak i zwykły. W tym (s)pokoju mam swoje miejsce, z którego sięgam po książki. Czytanie dostarcza mi wszystkich emocji, jakie wymyślił świat. Nauczyłem się tego dawno temu w bibliotece w moim rodzinnym mieście. Wtedy czytałem książki „podróżnicze, względnie podróżniczo-awanturnicze”, dziś najchętniej wybieram literaturę non-fiction i książki przybliżające zjawiska kulturowe sprzed kilku dekad. Przyglądam się niektórym sztukom plastycznym i szperam w klasykach polskiego komiksu. Jestem dobry dla książek.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %