Moim zdaniem jednak czytelnikowi trudno odnaleźć się w takim stylu. Odnosi się wrażenie, że dla Charlesa Dickensa największe znaczenie ma sam fakt napisania książki, zobaczenia jej w postaci fizycznej, a nie jedynie w swojej głowie. Wszelka zawartość fabularna schodzi na dalszy plan. Widać to w poczuciu humoru, jakie zaprezentował w książce autor, zostawia ono bowiem wiele do życzenia. I można powiedzieć, że przecież każdy ma indywidualne poczucie humoru, ale nie w tym przypadku. Po prostu żarty sytuacyjne czy dowcipy są, delikatnie mówiąc, drętwe. Charles Dickens pisze jakby sam dla siebie. Moim zdaniem w Klubie Pickwicka nie znajdziemy krytycznego spojrzenia osoby trzeciej, która wskazałaby, że pisarz – może ewentualnie – podążać złą drogą, nie ma tam nawet krytycznego spojrzenia samego autora. Czytając tę książkę, miałam wrażenie, że autor chciał w niej pokazać to, co w swoim pisarstwie ma najlepszego, przez co uzyskał odwrotny skutek. W tej książce jest wszystko, a tego co się tam znajduje jest zdecydowanie za dużo. Ta powieść to świadectwo samouwielbienia pisarza, w które Charles Dickens popadł – jak widać, już na samym początku swojej drogi zawodowej. Tej historii zdecydowanie dobrze by zrobił czas, który by spędziła czekając cierpliwe na swoją kolej w wydawnictwie.
Tutaj przede wszystkim chodzi o drobiazgowość, jaką śmiało można określić całe pisarstwo Charlesa Dickensa. Zdania są przesycone epitetami. Odnosi się wrażenie, że treść została przeładowana podwójnie, a nawet potrójnie złożonymi metaforami, chociaż tak naprawdę nie ma ich aż tyle. I mimo że tekst ogólnie napisano dobrze, niestety czyta się go mozolnie. Przede wszystkim dlatego, że sama historia nie porywa, a każdy opis w książce jest za długi. Gdy autor wprowadza nowego bohatera do sceny, opisuje wszystkie szczegóły jego wyglądu, każdy najmniejszy ruch przez niego wykonany. I chociaż można odnieść wrażenie, że tekst wyczyszczono z ewentualnych niepowodzeń stylistycznych, Klub Pickwicka jest po prostu wyjałowiony z tego, co mogłoby sprawić, że tę historię czytałoby się lepiej. To książka od autora dla samego siebie. I nie jest to złe, ale zaskakuje, gdyż taka sytuacja bardziej prawdopodobna jest, gdy pisarz jest już po swoim debiucie, okrył się chwałą, chce spocząć na laurach i zrobić coś tylko dla siebie. …a nie w momencie, gdy nawet nie wiadomo, czy jest jakakolwiek szansa na to, że człowiek zostanie pisarzem – nie wspominając już o tym, czy w tym fachu będzie wybitny.
Zdecydowanie nie polecam tej książki do podróży, na długie zimowe wieczory czy na codzienne spotkanie z literaturą. Klub Pickwicka rekomenduję natomiast jako świetną lekturę tuż przed zaśnięciem – twardy sen gwarantowany. Dlaczego? Dlatego, że ta powieść jest po prostu nudna.
tytuł: Klub Pickwicka
przekład: Włodzimierz Górski
wydawnictwo: MG
miejsce i data wydania: Kraków 2016
liczba stron: 526
format: 145 × 235 mm
oprawa: twarda