Ta książka ukazuje warsztat pisarza w całej krasie, uświadamia czytelnikowi, jak autor trafia w punkt za każdym razem, jak dobry z niego obserwator otaczającej go rzeczywistości. Pisarstwo Charlesa Bukowskiego to przede wszystkim wyraziste pointy, a w Zapiskach starego świntucha są one jeszcze celniejsze niż zazwyczaj. Nawet jeśli nieliczne teksty mają nieco bardziej rozmyte konkluzje, to w końcowym rozrachunku ukazują one tak potrzebne nam prawdy o życiu, których nie chcemy słyszeć, a jeżeli już, to na pewno nie wprost.
Z początku książka ta w ogóle nie zachęca do dalszej lektury, wyczuwa się w niej lekki marazm i zobojętnienie wobec opowiadanych historii. Jednak już chwilę później zaczyna się zabawa, która nie pozostawia złudzeń, że jej pomysłodawcą jest szanowny pan Charles Bukowski. Po pewnym czasie po prostu odnajdziemy teksty, które szczególnie przypadną nam do gustu. Dla mnie pierwszym zauroczeniem było opowiadanie ze strony 71, po którym posypały się kolejne – tak błyskotliwe i filuterne w swej krasie, jakie spotyka się tylko u tego autora. Do nich będę powracać nie raz, bo bez wątpienia przekazują magię chwili, która przenika całą książkę. Widać ją przede wszystkim w codzienności i rutynie – częstym gościu w życiu bohaterów stworzonych przez Bukowskiego. W pewien sposób odziera je on ze złudzeń, pisarz schodzi w swych historiach do ich wnętrza i wywleka na sam wierzch całe bebechy realiów, o których pisze. Wypluwa i rozsmarowuje odnalezioną na samym dnie maź. W taki sposób przedstawia również nędzę otoczenia i alkoholizm bohaterów, ale nigdy nie pozbawia ich liryczności. Gdyby Bukowski pisał muzykę, właśnie te elementy byłyby najwyższymi dźwiękami utworu, które w nieoczekiwanie subtelny sposób wpisują się w niejednokrotnie okrutną, wręcz mroczną melodię. To po prostu bukowskie strofy, które tak ciężko trafnie opisać, a tak łatwo nadinterpretować i w tak oczywisty sposób sprowadzić do jednego wymiaru – pierwotności wyrazu.
Zapiski starego świntucha które znajdziemy w księgarniach w 2016 roku, to już trzecie wydanie tego zbioru. Nic w tym dziwnego – Charles Bukowski to autor, który świetnie odnajdzie się w każdej dekadzie kolejnych stuleci i na przełomie wieków. Tym razem wydawnictwo Noir sur Blanc postawiło na charakterystyczną okładkę serii książek tego autora. Moim zdaniem to bardzo dobre rozwiązanie, nie tylko ze względu na estetykę, ale też – może przede wszystkim – na tożsamość, którą nadaje książce jej edycja.
O książkach Charlesa Bukowskiego nie pisze się czy są godne polecenia czy nie, nie można tez powiedzieć, że którąś trzeba koniecznie przeczytać, a po inną lepiej w ogóle nie sięgać. Twórczość tego autora albo przyjmuje się w całości, albo omija szerokim łukiem. O jego książkach zaś dowiadujemy się zazwyczaj od kogoś, odnajdujemy je na zapomnianej półce przyjaciela, na strychu dawnych lektur… Gdy trafimy na takie miejsce lub spotkamy osobę, która opowie – nie poleci, ale właśnie opowie o Charlesie Bukowskim, albo choćby o nim wspomni – będziemy już wiedzieć, czy chcemy wyruszyć z nim w podróż. Jego twórczość po prostu odnajduje swoich czytelników – po cichu, niezauważalnie, ale skutecznie i już na zawsze.
tytuł: Zapiski starego świntucha
przekład: Jacek Lachowski
wydawnictwo: Noir sur Blanc
miejsce i data wydania: Warszawa 2016
liczba stron: 234
format: 145 × 235 mm
oprawa: broszurowa