Nagie biusty i krągłe tyłki, czyli komiks erotyczny
Na
początek kilka słów o historii. Przede wszystkim erotyzm nieprędko pojawił się
na kartach komiksów. Wiązało się to ze sposobem jego dystrybucji – dołączany
jako dodatek do gazet lub sprzedawany w kioskach w formie zeszytowej był
ogólnie dostępny, przez co musiał liczyć się z ogólnie przyjętymi zasadami
przyzwoitości. Stąd pruderia w historiach o superbohaterach, posunięta do tego
stopnia, że umięśnionych facetów w rajtuzach wraz z ich chłopięcymi pomocnikami
należało bronić przed zarzutami homoseksualizmu. Takich problemów nie miał
jednak komiks „dla dorosłych”.
Dostępny jedynie poza oficjalnym obiegiem kusił czytelnika parodystycznymi
wersjami popularnych wydawnictw. Tak zwane eight pagers (od standardowej
ilości stron) lub Tijuana Bibles (od prawdopodobnego miejsca publikacji)
odznaczały się marnymi rysunkami i wulgarnym dowcipem. W latach czterdziestych
pojawiły się pisma pornograficzne jak np. „Bizzare”, w którym
swoje prace publikował między innymi John Willie. Wykorzystywał on motyw
fetyszu, skrajnych fantazji, BDSM[1] czy
nawet niepełnosprawnych – ale nadal pięknych – kobiet. Innym twórcą komiksów
erotycznych był wówczas nie tak ostry, ale wciąż całkiem pikantny Irving Klaw.
Wyszedł on od założenia własnego atelier, w którym na zamówienie klientów
aranżował sesje fotograficzne. W tych okolicznościach poznał Bettie Page,
późniejszą bohaterkę jego zdjęć, a po czasie także komiksów. I choć
przedstawiane kreacje nie stroniły od takich elementów ubioru, jak pończochy i
wysokie obcasy, a idąc dalej – od stylu wiktoriańskiego, a nawet zabaw typu bondage, to Klaw wystrzegał się
ukazywania nagości. Wkrótce i oficjalne komiksy stały się nieco śmielsze, co usprawiedliwiała sylwetka
głównych adresatów podobnych publikacji – byli nimi amerykańscy żołnierze, a
każdemu przecież leży na sercu dobro dzielnych chłopców. Dobrze również
wiadomo, że nic tak nie podnosi morale, jak rysunki nagich piersi i okrągłych
pośladków (patrz: pin-up girls).
Komiksy
erotyczne budowano zwykle wokół tego samego schematu: wyzwolona lub naiwna
bohaterka eksploruje tajemnicze światy (bądź to fantastyczne, bądź historyczne
– w wyniku podróży w czasie), a na swej drodze napotyka wciąż okoliczności,
które zmuszają ją do występowania nago oraz przeżywania niesamowitych przygód –
głównie łóżkowych. Taki obraz wynika z męskiego spojrzenia na seks, ujawnianego
i utrwalanego w „dziełach” pornograficznych. Dlatego też po tym jak Jean-Claude
Forest opublikował komiks Barbarella nikt nie musiał długo czekać, by
tytułowa bohaterka została skopiowana w licznych wariantach europejskich (Saga
de Xam, Jodelle, Epoxy) i amerykańskich (Phoebe Zeit-Geist,
Little Annie Fanny). Podobny wzorzec postaci prezentowano w magazynach
dla mężczyzn. Jednym z nowatorskich pomysłów Hugh Hefnera była współpraca z
rysownikami komiksów i ilustratorami, dzięki czemu do redakcji „Playboya”
dołączył Dean Yeagle. Stworzył on uwielbianą przez facetów Mandy – córkę
inspiracji Disneyem, słodką i naiwną blondyneczkę o ogromnym biuście,
przedstawianą zawsze z lekkością, dynamiką i urokiem, wzbudzającą (poza
uczuciem przyjemności) dużą dozę sympatii. Z kolei właściciel dużo bardziej
niegrzecznego pisma „Penthouse” zdecydował się na wydawanie komiksowych wersji
swojego magazynu, w których królowały erotyczne parodie historii o
superbohaterach i które doczekały się naśladownictwa w wielu krajach
europejskich.
Zupełnie
inna i wolna od schematów jest twórczość włoskiego artysty Guido Crepaxa. Jego
bohaterki przeżywają swe przygody na dwóch płaszczyznach – realnej i
onirycznej, a oba te światy istnieją na równych prawach. Nie uciekał on od
inklinacji masochistycznych, często przekraczał granice między sztuką i
pornografią, dlatego też w wielu krajach cenzura nie pozwalała na publikacje
jego komiksów. Za obronę przed nieprzychylnie nastawionymi komentatorami służył
jednak fakt, że jego dzieła wypełnione były złożonymi i istotnymi treściami,
przekazywanymi za pomocą takich technik narracyjnych, jak np. strumień
świadomości oraz dzięki metodom rysunku pozwalającym za pomocą umiejętnego
montażu obrazów prowadzić grę spojrzeniem czytelnika.
Z całkiem innej bajki są komiksy charakterystyczne dla kraju, o którym nie powiedzieliśmy jeszcze zbyt wiele w naszym cyklu, a który zdecydowanie zasługuje na uwagę. Mowa o Japonii i tworzonych tam mangach. Na pewno każdy kojarzy „dziewczynki” o dużych oczach i biustach, otwarte na wszelkie praktyki seksualne. Infantylizm, niewinne wyuzdanie – to właśnie cechy hentai, czyli pornograficznego gatunku mangi. Duża popularność podobnych komiksów przyczyniła się powstania wielu podtypów, takich jak homoseksualne yuri i yaoi, przedstawiające potwory z mackami tentacle lub skupiające się na nieletnich bohaterach shotacony i lolicony. Trzeba przyznać, że to właśnie komiksy ukazują najdosadniej, jak bardzo kultura japońska różni się od tej uznawanej na Zachodzie, gdzie tak dwuznaczne relacje społeczne i fantazje mocno zahaczające o pedofilię nie byłyby akceptowane.
Komiks
erotyczny w przeważającej większości przykładów stawia raczej na wywoływanie
emocji niż przekazywanie informacji. To powód, dla którego często korzysta on z
chwytu elipsy, pozwalającego na pozostawienie samego aktu w domyśle. Nawet
pikantne zbliżenia przez zachowanie swojej obsceniczności tracą swoją
intensywność, ponieważ taki kadr nie ma autonomicznego charakteru, jest tylko składnikiem
ciągu obrazów. Podkreślanie erotycznej fascynacji rodzącej się między dwójką
bohaterów uzyskuje się dzięki pokazywaniu ich spojrzeń (ujęcie-przeciwujęcie)
oraz gestu dotykania. W świecie wszechobecnej nagości, w którym dreszcz
podniecenia mogą wywołać tylko konkrety, taka postawa – i to w gatunku mającym
w swojej nazwie epitet „erotyczny” –
jest wysoce pożądana i orzeźwiająca.