Jeśli to zjawisko zaciekawi nas nieco bardziej, możemy przyjrzeć się mu z bliska. Umożliwiają to między innymi internetowe korpusy tekstów, ale ja chciałabym skupić się na stronie www.slowanaczasie.uw.edu.pl. Znajdują się tam słowa rzeczywiście „na czasie”, szczególnie teraz, kiedy dość niedawno wybrano Słowo roku 2012. Inicjatywa łączy czystą zabawę z czymś całkiem pożytecznym – rozszerza krąg zainteresowanych językiem, pomaga uzmysłowić sobie, że towarzyszy on każdemu na co dzień, a to, w jaki sposób go używamy, może nam wiele powiedzieć o nas samych. Zazwyczaj nie zwracamy uwagi na to, że pewne wyrazy słyszymy jedynie od święta, a inne otaczają nas właściwie z każdej strony. Docierają do nas zarówno z telewizji, z prasy oraz z Internetu, jak i ze zwykłych rozmów, którym przysłuchujemy się na ulicy lub w kolejce po zakupy. Możemy zadać sobie pytanie: „Dlaczego właśnie te z nich słyszymy na co dzień tak często?”, ale odpowiedzi na nie jest naprawdę wiele.
Próbę analizy tego zjawiska ułatwi nam nie tylko coroczne, ale i comiesięczne, a nawet cotygodniowe wyłanianie najpopularniejszych leksemów. Wybór należy do internautów – każdy może oddać swój głos na słowo, które według niego zasługuje na wyróżnienie – o zwycięzcach wcale nie musimy słyszeć najczęściej, powinni natomiast wydawać się nam oni najważniejsi, wyróżniający się wśród całej reszty. Najczęściej okazuje się jednak, że są to wyrazy obecnie popularne, często związane w jakiś sposób z wydarzeniami w kraju i na świecie, które w ostatnim czasie szczególnie zwróciły uwagę internautów. Doskonałym dowodem na to jest lista naszych językowych faworytów z roku 2011. KATASTROFA i KRZYŻ na miejscu trzecim, KRYZYS – na drugim, i nareszcie na najwyższym stopniu podium – PREZYDENCJA. W roku 2012 wygrał PARABANK, a rywalizowały z nim choćby MINISTRA, ZAMACH czy MADZIA. Łatwo zauważyć, że wszystkie te leksemy w jakiś sposób kojarzą nam się z codziennymi wydaniami serwisów informacyjnych, a najczęściej po prostu z polityką. Nie da się ukryć – z jednej strony były dla nas zwyczajnie ważne, ale również słyszeliśmy je niejednokrotnie, tak więc właśnie te dwa czynniki uważam za najistotniejsze podczas dokonywania wyboru, które wyrazy uznać za szczególne.
Warto zwrócić uwagę na to, co znalazło się tuż za podium w roku 2011, mianowicie na konstrukcje: JAK ŻYĆ?, WYBORY, W BUDOWIE oraz KIBOL. Decydowali internauci, a profesor Walery Pisarek – członek kapituły – wybór narodu uzasadnia następująco:
Za wyborem tego wyrazu jako słowa roku przemawiał sam jego desygnat. Sześciomiesięczne przewodniczenie Unii Europejskiej mile głaskało dumę narodową nawet tych spośród nas, którzy w pełni uświadamiali sobie, że to zwykła formalność. Graficzny znak naszego przewodnictwa (ależ wiem, że to się nazywa logo!) z biało-czerwoną strzałką na czele wielobarwnej gromadki (!) trafnie oddawał te nastroje. I do tego jeszcze całkiem dobrze się spisaliśmy. A taka okazja powtórzyć się może dopiero za 14 lat! Prezydencja – czy to pisana przez wielkie P, czy przez małe – brzmi dumnie.
Jeszczem nie skończył tego zdania, słyszę chichot. To PREZYDENCJA – słowo roku – zaśmiewa się do rozpuku. – Co ci jest? – spoglądam na nie pytająco. – Bo mi się przypomniało, że rok temu skłonny byłeś twierdzić, że jak macie PRZEWODNICTWO, to wam PREZYDENCJA niepotrzebna.
Po PREZYDENCJI nadeszła pora na PARABANK. Wśród
propozycji mieliśmy m.in.: ORKIESTRĘ, MARSZ, KIBICA, DZIAŁKOWCA, PĄCZEK czy
TAŚMOCIĄG. Co ciekawe, na stronie plebiscytu możemy przeczytać takie stwierdzenie:
Najwyższej kluczowości nie miał wcale dach Stadionu Narodowego we wrześniu, ani trotyl pod koniec października. Mimo to ten ostatni w końcowym rozrachunku uplasował się dość wysoko.
Za PARABANKIEM znalazły się – podane w porządku
alfabetycznym – KRYZYS, LEMING, MINISTRA, TROTYL i ZAMACH. Chyba wszyscy
zgodzimy się, że w serwisach informacyjnych trudno było o nich nie usłyszeć.
Wyjątkowość najwyżej ocenionego słowa profesor Andrzej Markowski tłumaczy w ten
sposób:
Brzmi niepokojąco, bo to para dla ludzi bardziej wykształconych sugeruje „nibość”, a więc i nieprawdziwość, oszustwo. Skojarzony z najbardziej znaną, a właśnie oszukańczą instytucją, tym bardziej potęguje ocenę negatywną. Dla mniej wykształconych słowo tajemnicze, brzmi jak parawan, czyli coś, co służy do zakrycia czegoś (na pewno niecnego). Afera spowodowała, ze niesie nacechowanie negatywne. Ciekawe, czy te negatywne skojarzenia przeniosą się na „paraleki″…
Jeśli ktoś chce poznać zdanie specjalistów na temat pozostałych wyróżnionych wyrazów, odsyłam na stronę plebiscytu. Jak się okazuje, językoznawcy oprócz ogromnej wiedzy mają również niebywałe poczucie humoru.
Dlaczego warto było zagłosować? Dlaczego nadal warto zastanawiać się nad ideą inicjatywy? Wytłumaczenie jest proste, choć bardzo ryzykowne: słowa budują całą rzeczywistość. To od nich zaczynamy, a jedynie studenci polonistyki mają w głowie dodatkowo jakieś morfy i morfemy. Właśnie dzięki wyrazom i ich zgrabnemu połączeniu każdemu udaje się wyrazić to, co ma ciekawego do przekazania. A skoro widzimy i słyszymy je wszędzie, to naturalne wydaje się, że pewne z nich mają dla nas znaczenie szczególne. Jedne – zupełnie indywidualne, inne (po części zawierające się w tej grupie) – społeczne. O ile tych pierwszych jesteśmy zazwyczaj świadomi, o tyle istnienie tych drugich nie jest już dla nas aż tak oczywiste, mimo że towarzyszą nam one niemal na każdym kroku.
Rok 2013 to oczywiście kolejne wybory. Dotychczas internauci zwrócili uwagę na ZWIĄZKI PARTNERSKIE i ABDYKACJĘ. Co szczególnie zaintrygowało Polaków w marcu? Dowiemy się już niedługo, a Wy sami macie jeszcze szansę na to, żeby oddać swój głos w plebiscycie. Niemcy lubią interesujące złożenia: KANZLERPRÄSIDENTIN (swego rodzaju pochwała dla Angeli Merkel) czy BILDUNGSABWENDUNGSPRÄMIE (‘nagroda za uchylanie się od kształcenia’), w USA rządzą słowa związane z Internetem: YOLO, GIF i HASHTAG, Brytyjczyków interesuje nauka – HIGGS BOSON, codzienność – OMNISHAMBLES (‘powszechny bałagan’) lub obie te dziedziny połączone w jednym leksemie – NOMOPHOBIA (‘strach przed życiem bez telefonu komórkowego’). My mówimy głównie o polityce (podobnie do Niemców), ale sprawa marca i całego roku 2013 pozostaje, rzecz jasna, otwarta.