Lwy salonowe

39. Festiwal Filmowy w Gdyni – dzień trzeci

Mamy stale oko na kulturę i bacznie śledzimy ważne wydarzenia kulturalne. Nasza redakcyjna ekipa zawitała tym razem na Festiwal Filmowy w Gdyni i codziennie będzie raczyła Was relacjami z tego wspaniałego święta kina!

Dzień trzeci przeszedł już wprawdzie do historii, ale emocje są ciągle żywe. A co je wzbudziło? Oto relacja.

Paweł Gładysz: Stało się. Nie dostaliśmy się, niestety, na wszystkie seanse.

Antoni Kaja: Krótkometrażówki przepadły.

P.G.: Z prostego powodu.

A.K.: Zabrakło miejsc.

P.G.: To świadczy o tym, że Festiwal jest bardzo popularny, rozgrywa się pełną gębą i przyciąga w tym roku wyjątkowo dużą liczbę widzów. Udało nam się za to zobaczyć dzisiaj jeden film z konkursu głównego.

A.K.: Ale zanim to się stało, spotkała nas interesująca niespodzianka!

P.G.: A rzeczywiście, przed projekcją filmu została wyświetlona kronika 39. Festiwalu Filmowego, w której student łódzkiej szkoły filmowej pytał przypadkowych przechodniów o to, jakie polskie produkcje kojarzą, jakie lubią bądź jakie polecają. Odpowiedzi okazały się wyjątkowo ciekawe, bo większość osób zatrzymała się w swojej edukacji filmowej, zresztą tak jak ja jeszcze rok temu, na etapie filmów Barei lub innych klasyków z czasów naszych rodziców.

A.K.: Filmów czarno-białych jeszcze.

P.G.: Tak, i rozmówcy, na sposób smutny i jednocześnie zabawny, nie pamiętali zbytnio albo w ogóle nie mieli pojęcia o współczesnym polskim kinie.

A.K.: Ale ci młodsi niekiedy pokazywali dość ciekawe podejście do kinematografii.

P.G.: Nie tylko ci młodsi. Pamiętam, że jedna z pań powiedziała, że nie lubi kina, w którym jest „ciężko, użalanie się nad sobą, zabójstwo i ciemność”. Krótko o współczesnych filmach niezależnych.

A.K.: No właśnie. Mamy trochę mroczne kino w tej edycji Festiwalu.

P.G.: Ono co roku jest trochę mroczne, ale nie dlatego, że twórcy celowo „umraczniają”, tylko dlatego, że wybierają poważne tematy.

A.K.: Pokazują prawdę.

P.G.: Nie ubarwiają tematu jakimiś filtrami jak w hollywoodzkich produkcjach.

A.K.: Szalenie realistyczne są to filmy.

P.G.: No i my taki realistyczny film dzisiaj widzieliśmy – z mocnym motywem przewodnim, bardzo współczesnym, bardzo na czasie. Film o ludziach, którzy są dorośli, ale właściwie jeszcze nie dorośli do bycia dorosłymi.

A.K.: I o uzależniających relacjach.

P.G.: O toksycznej miłości matki do córki, tak. Obraz nosi tytuł Zbliżenia i można go uznać za taki materiał, który stanowi przestrogę.



P.G.: Nie wiem, czy szokuje, uważam, że nie.

A.K.: Nie szokuje, ale porusza.

P.G.: Porusza… Porusza tym, w jaki sposób opowiada prostą historię. Obserwujemy trójkę postaci: główną bohaterkę – rzeźbiarkę, jej męża i zaborczą matkę.Kobieta jest emocjonalnie uzależniona i to niestety odbija się na jej mężu. Czyli mamy kolejny problem psychologiczny po Żonie policjanta – problem współuzależnienia. Tym razem agresja rodzi się na płaszczyźnie psychicznej, słownej, kiedy jeden człowiek, który nie radzi sobie z emocjami, uzależnia od siebie drugiego człowieka – córkę własną jak przedmiot.

A.K.: Są uwięzieni jak w pułapce, zaklinowani w takim lepie, z którego nie sposób wyjść, chociaż widz ma nadzieję, że się uda.

P.G.: Film w trakcie daje nadzieję na szczęśliwe zakończenie. Czy ono okazuje się szczęśliwe, pozostawiamy Waszej ocenie. Teraz pytanie brzmi: czy ludzie pójdą na to do kina?

A.K.: Uważam, że pójdą, tak jak pewnie poszli na Miłość. Swoją drogą, skojarzył mi się ten film z Hardkor disko, wiesz dlaczego?

P.G.: Nie.

A.K.: Przez te wstawki. Przemieszanie teraźniejszości z przeszłością, która odgrywała ważną rolę w życiu głównej bohaterki.

P.G.: Ciekawe, że mamy drugi film, w którym pojawiają się retrospekcje z czasów dzieciństwa.

A.K.: Nakręcony w podobnym stylu.

P.G.: Tak, tylko że w Hardkor disko widzieliśmy, moim zdaniem, autentyczny dokument. To były chyba prywatne nagrania aktorki, która wcieliła się w postać. A tutaj pokazano nam inscenizację. Efekt i tak mocny, bo sięga do źródeł problemu. Zapraszamy Was zatem do zrewidowania Waszych związków z rodzicami, przemyślenia tego, czy czasem nie warto już się odciąć, by zacząć samodzielne życie.

A.K.: Tak, ale trzeba się przygotować na ten film psychicznie.

P.G.: Czy ja wiem? On tylko wprowadza nas w problem. Krytycy mówią, że fabuła zakrawa na schematyczną, ale to pozwala się oswoić i powoduje, że film jest przystępny, więc skuteczny. Zachęcamy do obejrzenia i żegnamy się na dzisiaj.

A.K.: Już półmetek!

P.G.: Jutro relacja będzie dużo bogatsza.

A.K.: Będzie kryminalnie.

P.G.: Bardzo. Czekają nas dwa mocne filmy: Jeziorak i Fotograf.  

Doktorant na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym, anglista i tłumacz. Uważa, że najważniejsze są drobiazgi oraz że dzień bez kubka zielonej herbaty to dzień stracony.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %