Przeczytaliśmy

Ciężar zwłok

Proza Dalekiego Wschodu nie jest nieznana w Europie. Zyskała nawet gorących zwolenników, którzy szukają w niej nowego spojrzenia na świat. Ma ona wskazać, oprócz nowych znaczeń starych pojęć, także nieznane dotychczas sposoby rozwiązania problemów codzienności. I zwykle to się udaje. 

A jak jest z książką Yūko Tsushimy Jestem, tęsknię, mówię? Autorka to córka innego japońskiego pisarza – Osamu Dazaia. Ojciec osierocił ją, gdy miała rok. Jej brat zmarł w trzynastym roku jej życia. Straciła także syna, który odszedł w wieku dziewięciu lat. Te śmierci położyły się cieniem na jej życiu i wpłynęły na twórczość. Tsushima wydała swoje opowiadania dwadzieścia lat temu, po polsku ukazały się one właśnie po raz pierwszy. Uderza w nich poczucie straty i tęsknoty, inne jednak od europejskiego pojęcia żałoby. Tutaj uczucie rozpaczy ustępuje empatii względem siebie i pewnej formie analizy sytuacji. Zamiast głośnego płaczu pojawia się jakaś forma literackiej modlitwy niosącej ukojenie. Bohaterowie-narratorzy nieraz obwiniają się o śmierć bliskiej osoby, ale potrafią zmierzyć się z poczuciem winy i spojrzeć w oczy losowi, który zwykle przybiera kształt twarzy zmarłego.

Nieważne, jak się umiera, skoro na końcu i tak jest się martwym. Rzeczywiście mogło jej nie przyjść do głowy, że umarła. Ale tak się naprawdę stało. Lecz niezależnie od tego, jak absurdalna była to śmierć, ciężar zwłok pozostaje taki sam (s. 76–77).

Książka staje się więc zbiorem autobiograficznych opowiadań przybierających formę rozstania z tymi, którzy odeszli. Autorka żegna ojca, brata, syna i matkę. Ich śmierć zostawiła trwały ślad, spowodowała wybuch wewnętrznego wulkanu, a dalekowschodnia dusza Yūko Tsushimy zamieniała go w implozję. Dlatego nie powstała żadna zewnętrzna fala tsunami, choć pisarka z każdą śmiercią bliskich wprost zatapiała się w głębokim smutku. A jednak jezioro rozpaczy pozostało niezmącone. Autorka wkłada w usta swoich bohaterów słowa, które przekonują, że dramat utraty jest wielki, ale twarz powinna pozostać nieporuszona jak maska. Teza ta jest wyrażona poetyckim i przez to lekkim językiem. Tsushima zmusza bohaterów do skupienia się na sobie przez wytłuszczenie w druku słowa „ja” (w języku japońskim nieodmiennego). Nie jest to jednak przejaw egoizmu, a jeszcze bardziej wnikliwego przeżywania nagle przerwanej głębokiej relacji ze zmarłymi. Ten literacki zabieg ma zwrócić uwagę czytelników na sedno problemu. A jest w nim samotność po nagłym przerwaniu głębokiej relacji z tymi, którzy odeszli. Widać to choćby w różnicy w percepcji otoczenia. Miejsca, w których jeszcze chwilę temu żyli zmarli, zmieniają się. Pojawia się chęć zatrzymania dawnego obrazu świata. Okazuje się jednak, że to niemożliwe, a jedynym, co pozostaje, jest wspomnienie budowanej przez lata więzi. Relacje między żyjącymi zamieniają się po śmierci w wartości, które przetrwają. Utrzymają więź do czasu, gdy umrzemy wszyscy i będzie możliwe nasze ponowne spotkanie po reinkarnacji.
autor: Yūko Tsushima



tytuł: Jestem, tęsknię, mówię
wydawnictwo: PIW
miejsce i rok wydania: Warszawa 2018
liczba stron: 231
format: 110 × 190 mm
oprawa: miękka ze skrzydełkami


Więcej klimatów dalekowschodnich: Struktura iki Shūzō Kuki oraz Księga herbaty Kakuzō Okakury.

Cenię spokój, zarówno ten uświęcony, jak i zwykły. W tym (s)pokoju mam swoje miejsce, z którego sięgam po książki. Czytanie dostarcza mi wszystkich emocji, jakie wymyślił świat. Nauczyłem się tego dawno temu w bibliotece w moim rodzinnym mieście. Wtedy czytałem książki „podróżnicze, względnie podróżniczo-awanturnicze”, dziś najchętniej wybieram literaturę non-fiction i książki przybliżające zjawiska kulturowe sprzed kilku dekad. Przyglądam się niektórym sztukom plastycznym i szperam w klasykach polskiego komiksu. Jestem dobry dla książek.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %