Muzyczna kultura

Kulturotwórczy chaos

W książce Dzika rzecz. Polska muzyka i transformacja 1989-1993 Rafał Księżyk ukazuje obraz społeczeństwa, które nagle obudziło się ze snu w zupełnie nowej rzeczywistości – gdzie ograniczenia przestały istnieć, a jedyną barierą stał się limit wyobraźni.

Po transformacji ustrojowej Polską zawładnął chaos. Był to czas gwałtownych przemian, które rozlały się po całym kraju i wszystkich dziedzinach życia. Jak na zmieniające się uwarunkowania zareagowali młodzi ludzie? Kultura przełomu lat 80. i 90. jest soczewką skupiającą freaków pełnych pasji do tworzenia – muzyków, performerów, społeczników, animatorów. Rafał Księżyk, wieloletni dziennikarz muzyczny i autor kilku książek, w swojej najnowszej pozycji skoncentrował się na muzycznym undergroundzie, przedstawiając postacie, które siłą rozpędu wykorzystały otwartość tamtych czasów.

Tytuł oddaje ducha, który władał muzyczną kulturą. Środowisko alternatywne tuż po transformacji było fermentem buzującym gdzieś na styku dwóch światów. Była to faza liminalna, przejściowa pomiędzy starym a nowym porządkiem, komunizmem a kapitalizmem. Dzika rzecz. Polska muzyka i transformacja 1989-1993 jest wielowymiarowym opisem początków współczesnej Polski. Przedstawia wycinek kilku lat, które w istocie były formowaniem nowych zasad, testowaniem tego, co można i czego nie można. To okres pod wieloma względami trudny, choć dla twórców, jak wskazuje autor, był oceanem możliwości. Stanowił najlepszy moment, by wykorzystać powstałą przestrzeń, zagospodarować ją wszelkimi często abstrakcyjnymi pomysłami. Takim przypadkiem był choćby program Lalamido reżyserowany przez ojca polskiego teledysku Yacha Paszkiewicza, a przygotowany przez członków gdańskiej grupy artystycznej Totart. Przyciągał uwagę sporej grupy widzów luźnym podejściem do prowadzenia, absurdalnym humorem i kolorystyką.

Dzikość w kulturze tamtego okresu dodatkowo podkreślali tworzący ją ludzie. To zawsze byli artyści, freaki, osoby, które były gdzieś na marginesie, nie mieszczące się w żadnych ramach. Polskie podziemie, budowane z pasji do tworzenia. Odżegnując się od kultury w jej zastanym, skostniałym stanie oraz tego, co było popularne i mainstreamowe, formowali coś unikatowego na scalę postpeerelowskiej Polski. Ich działania można by określić swoistym wolnościowym manifestem, kulturotwórczym chaosem. Jak sam Księżyk pisze na początku: „Ich świeża energia jest energią transformacji. Ujeżdżaniem chaosu, w którym jedno ginie, a drugie powstaje. Dookoła wszystko chwieje się w posadach, a wynik tej przemiany nie jest przesądzony” (s. 12-13).

Artystyczne działania, które zostały opisane w książce, można nazwać scenariuszem radzenia sobie w sytuacjach nowych, trudnych, nieokreślonych. Jest to pewna mapa środowisk artystycznych zarówno miejskich, jak i wiejskich (nie sposób bowiem nie wspomnieć o komunie stworzonej przez Roberta Brylewskiego w Stanclewie), które były siłą napędową wielu zjawisk. Grupy takie jak Kormorany, Praffdata czy zespoły Oczi Cziorne, Houk, Kinsky oraz wiele innych artystycznych zjawisk (techno, rave’y) były prawdziwym obliczem polskiej transformacji. Ich działania, choć o różnym poziomie artystycznym, stały się transgresyjnym ruchem młodych ludzi, którzy dali ujście nonkonformistycznej duszy. Płyty Tehno terror duetu Max i Kelner, Urojonecałemiasto Apteki, 1991 Izreala były muzyką na miarę światową, choć jak pokazują losy twórców, otwarte granice nie wystarczyły, by przebić się do szerszej świadomości, poza polskie środowisko. Niemniej jednak są to unikatowe perełki w historii krajowej muzyki popularnej, z których możemy być dumni.

A to wszystko zanim na nasz rodzimy rynek weszły wielkie koncerny płytowe, które traktowały artystów jak marionetki, poszukując największego zysku (taki los spotkał m.in. Hey, Wilki). Końcowa data wyznaczona przez autora w tytule to festiwal w Jarocinie. Wydarzenie to było zderzeniem dwóch porządków – stałej publiczności festiwalu, czyli młodzieży z małych miast w całej Polsce, słuchającej punka i nowej rzeczywistości, którą reprezentowały zespoły wychowane na MTV oraz śpiewające w języku angielskim. Skończyło się to bijatyką i ostatecznie demolką Małej Sceny, na której odbywały się darmowe koncerty.

Rafał Księżyk w wywiadach podkreśla, że jednym z powodów napisania Dzikiej rzeczy był jego sprzeciw wobec głosów, jakoby disco polo było ścieżką dźwiękową transformacji. Udowadnia nam, że nie jest to prawda – soundtrackiem transformacji były wszelkie muzyczne działania, które wykraczały poza granice, przesuwając je dalej i dalej. Opisuje wszystko to, co było w tamtych czasach nowoczesne i transgresyjne, pokazując, że były to czasy bez okrutnych podziałów społeczeństwa, dużo bardziej otwarte, kolorowe, wesołe niż te, w których obecnie żyjemy. Dzisiejszy chaos jest bardziej chaosem destrukcyjnym niźli twórczym. Aczkolwiek, jeśli mielibyśmy zapamiętać jedną rzecz z tej lektury, to niech będzie to świadomość, że w czasach niepewnych, groźnych, gwałtownych może wyłonić się coś niezwykłego, wiekopomnego, co ma moc zmieniania oblicza kultury, ale i zarażania swoistą magią twórczości, artyzmu i performatywną siłą oddziaływania.


autor: Rafał Księżyk
tytuł: Dzika rzecz. Polska muzyka i transformacja 1989-1993
wydawnictwo: Wydawnictwo Czarne
data i miejsce wydania: Wołowiec 2020
liczba stron: 408
format: 133 mm × 215 mm
oprawa: twarda

W poprzednim życiu z pewnością była kotem. Zawsze chodzi własnymi drogami, stroni od ludzi, działa według własnych zasad. Uzależniona od muzyki – najbardziej lubi te dziwne, offowe dźwięki, których nie sposób znaleźć w mainstreamowych mediach. Z pasji studiuje kulturoznawstwo. Marzy jej się świat pełen szczerości, tolerancji i różnorodności.

    1 Comment

    1. […] porzucić malarstwo i wyrazić swój bunt za pomocą muzyki. To wszystko rodziło się w dzikim czasie przemian ustrojowych, w momencie, gdy ze starego, zastanego porządku wyłaniało się nowe. By […]

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %