Przeczytaliśmy

Dziś w koszarach wielkie święto

Po lekturze tej książki wzrosło we mnie poczucie radości z tego, że ominęła mnie okazja do odbycia zasadniczej służby wojskowej. Co prawda gdybym trafił „w kamasze” w regulaminowym terminie, mógłbym obserwować już schyłek zjawiska tzw. fali, ale jednak świadomość niewypełnienia „zaszczytu służby w siłach zbrojnych Ludowego Wojska Polskiego” niezmiernie mnie raduje.

Dotąd zjawisko prymitywnego obyczaju wyżywania się na rekrutach znałem pobieżnie. Książka Fala. Rzecz o wymarłej kontrkulturze żołnierskiej z dorzecza Wisły odsłoniła przede mną cały obraz. Włos się na głowie jeży, kiedy z każdą stroną poznaje się coraz więcej faktów i wczytuje w szczegóły plemiennego obyczaju, który cechowała przede wszystkim brutalność i brak elementarnego poszanowania drugiego człowieka. Prostackiemu zachowaniu nadawano znamiona samowychowania i kultu inicjacyjnego rodem z elementarza ludów pierwotnych. Tymczasem w sporej części były to maniery o znamionach wykroczeń lub nawet przestępstw wobec osób i mienia. Tę anormalną sytuację wzmacniał fakt, że była właściwie (oczywiście nieformalnie) akceptowana przez oficjalne władze wojskowe. Brutalizm mógł więc swobodnie rozwijać się i przybierać formy znane z półświatka przestępczego.

Podtytuł książki sugeruje, że zjawisko odeszło wraz ze zwinięciem sztandaru Ludowego Wojska Polskiego. Przynajmniej z armii, która zrezygnowała z poboru powszechnego, bo jak dowiadujemy się z mediów – elementy prostackiej fali funkcjonują w niektórych zawodowych środowiskach. Nawet tych (o zgrozo!), które określane są mianem „kulturotwórczych”. No, ale to już temat na inny artykuł…

Książka napisana przez parę etnografów jest, przede wszystkim, bardzo szczegółowym opisem zjawiska „ukrytej struktury życia koszarowego”. I za to należą się autorom brawa, cokolwiek nie sądzilibyśmy o drugim życiu armii (mój stosunek wyraziłem w drugim akapicie recenzji). Jednak nie o ocenę brutalnego i prostackiego zachowania poborowych chodzi, a raczej o skrupulatność z jaką Mariusz Wollny i Janina Róża Wollny potraktowali temat.

„Życiem żołnierzy rządzą regulaminy, bardzo drobiazgowe, którym każdy się musi bezwzględnie podporządkować. (…) Poborowym (…) udało się stworzyć państwo w państwie. Będąc członkami armii jako grupy formalnej, wytworzyli w niej struktury nieformalne, czyli nieoficjalne i nawet niepisane, a przecież obowiązujące wszystkich członków”. (s. 19)

Głównym źródłem wiedzy na temat opisywanego zjawiska były badania, które przeprowadził M. Wollny podczas własnej służby zasadniczej w LWP w 1986 roku w jednej z jednostek wojskowych na półwyspie helskim. Badania były oczywiście okryte pełną tajemnicą. Potem stały się podstawą pracy magisterskiej J. R. Wollny na Uniwersytecie Jagiellońskim. Praca powstała, została wypromowana i obroniona, po czym na lata zaległa w archiwach uczelnianych. Aż do teraz, gdy w formie książkowej trafia do czytelników.

Książka mogłaby być może nieco trudna w odbiorze, gdyby (ówczesny) podchorąży Wollny nie zapamiętał kilku anegdotycznych historyjek ze swojej służby i wplótł jew treść publikacji. Dzięki temu po każdym rozdziale mamy chwilę na „spocznij!”, bo reszta napisana jest bardzo na „baczność!”. Ale to oczywiście nie zarzut, tylko pochwała, bo nie da się przecież napisać pracy naukowej, za jaką uważa się magisterkę, bez poważnego podejścia. Treść jest uporządkowana i znajdziemy tam opisy wszystkich zaobserwowanych objawów żołnierskiej „fali”, które zauważył Wollny. Tytuły rozdziałów prowadzą po zjawisku jakby krokiem marszowym: Obrzędy i zwyczaje, Strój żołnierski, Sztuka żołnierska czy Folklor słowny.

„Chusty to najefektowniejszy, najbardziej znany, ale i najbardziej pracochłonny wytwór żołnierskiej plastyki. Ich geneza jest niejasna. Niektórzy badacze za protoplastę chust rezerwistów uznają haftowane tkaniny niemieckich marynarzy-rezerwistów z początku XX w. (…) Najważniejsza w chuście była jej plastyczna kompozycja. Układ kompozycyjnych elementów był stały, mogły się jedynie różnić detalami zależnymi od gustu i inwencji właściciela”. (s. 115-117)

„Podobnie jak w dawnej niepiśmiennej kulturze ludowej ważną rolę przekaźnika tradycji pełniły przypowieści, porzekadła i przysłowia, analogiczną rolę w żołnierskiej kontrkulturze spełniały krótkie i proste rymowanki-wierszyki oraz piosenki rezerwistów. (…)

Nagie ciało, biust skalisty,

To poligon rezerwisty.

Choć nie jestem detektywem,

Zawsze trafiam na kiosk z piwem”. (s. 131-134)

W takim właśnie tempie karabinu maszynowego mkniemy poprzez stronice książki, poznając po kolei wszystkie aspekty „fali” w LWP. Od pierwszego lania, które przechodził każdy poborowy w ramach inicjacji, stając się „kotem”, później „ogonem” aż po „cywila”, gdy żołnierz nosił już pas tak nisko, że „urywał mu jaja”, a na twarzy rósł niekontrolowany zarost. Na końcu książki trafiamy na słownik wyrazów żargonowych, wierszyki żołnierskie i piosenki rezerwistów (w pisowni oryginalnej!), wykresy objaśniające nazewnictwo „falowe” oraz przebogaty zestaw ilustracji, które uzupełniają jej treść.

Książka warta jest uwagi jako zapis kawałka minionej epoki. Autorzy powinni otrzymać na spółkę odznaczenie „za ofiarność i odwagę”. Mariusz Wollny za ofiarność w służbie nauki w warunkach niebezpiecznych, gdy ujawnienie jego pracy mogłoby skończyć się poważnymi konsekwencjami służbowymi i osobistymi. Janina Roża Wollny (razem nawet z profesorami UJ) za odwagę opisania tego, co przeżył „jej” podchorąży i obronienia swojej pracy magisterskiej. A wszystko to niewątpliwie „ku chwale ojczyzny”.


autor: Janina Róża Wollny, Mariusz Wollny

tytuł: Fala. Rzecz o wymarłej kontrkulturze żołnierskiej z dorzecza Wisły

wydawnictwo: JaMa

miejsce i rok wydania: Kraków 2021

liczba stron: 296

format: 135 × 205 mm

okładka: miękka

Cenię spokój, zarówno ten uświęcony, jak i zwykły. W tym (s)pokoju mam swoje miejsce, z którego sięgam po książki. Czytanie dostarcza mi wszystkich emocji, jakie wymyślił świat. Nauczyłem się tego dawno temu w bibliotece w moim rodzinnym mieście. Wtedy czytałem książki „podróżnicze, względnie podróżniczo-awanturnicze”, dziś najchętniej wybieram literaturę non-fiction i książki przybliżające zjawiska kulturowe sprzed kilku dekad. Przyglądam się niektórym sztukom plastycznym i szperam w klasykach polskiego komiksu. Jestem dobry dla książek.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %