Przeczytaliśmy

Klocek do klocka

Dokładnie 35 lat temu po raz pierwszy pojawiła się na rynku w ZSRR gra, która w niedługim czasie stała się nałogiem ludzi na całym świecie, zawładnąwszy ich snami oraz wszelkimi dostępnymi wtedy urządzeniami elektronicznymi. 
Tetris – bo o nim mowa – to gra banalna w swojej prostocie, a jednocześnie tak wciągająca i absorbująca, że nikt nie jest w stanie odmówić jej statusu kultowości. Ze świecą szukać ignorantów, którzy nie znaliby zasad odpowiedzialnych za obracanie różnokształtnych klocków, czy nie pojmowaliby satysfakcji płynącej z widoku znikającej linii. Box Brown naprawdę trafnie wybrał właśnie tę grę na temat swojego komiksu, natomiast wydawnictwo Marginesy dobrze wstrzeliło się w termin jego publikacji w Polsce – okrągła rocznica to odpowiedni czas, by opowiadać o fragmencie lat 80., przywoływanych ostatnio z takim sentymentem.

Tetris. Ludzie i gry to komiks w dosyć klarowny sposób opowiadający o powstaniu gry oraz skomplikowanych losach praw do jej wydawania w krajach na całym świecie. Oczywiście nie mogło być łatwo – mówimy przecież o radzieckim produkcie, który wydostał się właściwie przypadkiem poza żelazną kurtynę. Tetris został stworzony przez Aleksieja Pażytnowa, programistę z Akademii Nauk ZSRR, który w wolnym czasie przełożył swoją ulubioną łamigłówkę na język komputerowy. Rzecz okazała się na tyle atrakcyjną rozrywką, że szybko opuściła mury akademii i – kopiowana na dyskietkach – trafiła pod dachy wielu domów w Moskwie. Popularność gry zaniosła ją na targi w Budapeszcie, gdzie już wystarczyło, że swoją magią podziałała na odpowiednią osobę, która zauważyła potencjał na międzynarodowy hit.

Kolejne strony komiksu to opowieść o pogmatwanych umowach z wydawcami gier (takimi jak Nintendo czy Atari), z których każdy chciał uszczknąć dla siebie kawałek tetrisowego tortu. Przeszkodę początkowo stanowiła niełatwa komunikacja na linii Londyn-Moskwa za pośrednictwem teleksu, później do historii wtrąciła się władza ZSRR, bynajmniej nie w celu ochrony praw autorskich swojego obywatela. Chociaż sama historia wydawniczych komplikacji niekoniecznie musiała być pasjonująca, to Brown sprawił, że czyta się o niej szybko i przyjemnie – głównie dzięki przedstawieniu sytuacji na rynku gier na Zachodzie oraz w Japonii oraz metod działania radzieckich urzędników. Te motywy – razem ze wstawkami podejmującymi problem gier w kontekście rozrywki, sportu czy sztuki – stanowią ciekawe rozszerzenie tematu i zaspokajają kulturoznawcze potrzeby czytelników.

Sam Tetris świetnie nadawałby się na temat odcinka netfliksowego serialu dokumentalnego The Toys That Made Us. Historia obfituje w sensacyjne zwroty akcji, ma globalny zasięg, intrygujących bohaterów, absurdalne oraz tragiczne momenty. Nawet trochę szkoda, że Box Brown nie wybrał pokręconej, nieco prześmiewczej, ale wysoce edukacyjnej stylistyki serialowej. W zamian dostajemy dobrze poukładaną, rzetelną narrację, dzięki której trudniej zgubić się w prawniczo-wydawniczych wątkach.

Muszę przyznać, że zanim zajrzałam do środka komiksu, widziałam oczami wyobraźni kadry stylizowane na klocki z Tetrisa, układające się w pięknie przemyślane plansze… Takiego szaleństwa nie znajdziemy w publikacji Browna i w sumie nie wiem do końca, czy to dobrze, czy źle. Ostatecznie jednak nie ma się co czepiać estetycznej strony Tetrisa. Kadrowanie nie jest wcale nudne, wprowadza dużo dynamiki do opowiadanej historii. Charakteru dodaje także paleta zawężona do trzech kolorów – czerni, bieli i żółci. Proste barwy dla prostej gry, różnorodne kadry dla skomplikowanej fabuły.

Na fali powrotu do łask popkultury z lat 80. spokojnie mogę polecić ten komiks nie tylko wszystkim nerdom, lecz także sporawej grupie osób żywiołowo reagujących na wieść o nowych sezonach Stranger Things, rebootach Ghostbusters czy Terminatora oraz z sentymentem wspominających automaty do gier, boazerię i fryzurę zwaną z angielska mullet (krótko z przodu, długo z tyłu i wąsy na przedzie). Będziecie zadowoleni!


autor: Box Brown

tytuł: Tetris. Ludzie i gry

przekład: Marcin Wróbel

wydawnictwo: Marginesy

miejsce i rok wydania: Warszawa 2019

liczba stron: 248

format: 152 × 203 mm

oprawa: miękka ze skrzydełkami



A jeśli chcielibyście się dowiedzieć, czemu uważam komiksy za najlepszą formę sztuki, poczytajcie inne moje teksty, np. recenzję Pana Żarówki czy artykuły o komiksach tylko dla dorosłych oraz publikacjach ratujących honor komiksu superbohaterskiego
Żyje życiem fabularnym prosto z kart literatury i komiksu, prosto z ekranu kina i telewizji. Przeżywa przygody z psią towarzyszką, rozkoszuje się dziełami wegetariańskiej sztuki kulinarnej, podnieca osiągnięciami nauki, inspiruje popkulturą. Kolekcjonuje odłamki i bibeloty rzeczywistości. Udziela się recenzencko na instagramowym koncie @w_porzadku_rzeczy.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %