Lara uczłowieczona
Ewidentnie poczyniliśmy postęp! Nową Larę pozbawiono pornograficznego seksapilu Angeliny Jolie, nie brak jej natomiast sprawności fizycznej. Trenuje walkę wręcz i uprawia iście wyczynowe kolarstwo, choć na tym etapie ani w jednym, ani w drugim nie jest doskonała. Trudna to sztuka uczłowieczyć bohatera gry komputerowej i nie oderwać się przy tym od ziemi. Nowa panna Croft stanowi śmiały powrót do naturalnej sylwetki osiągalnej dla wielbicielek nieustraszonej poszukiwaczki przygód i niezawodny znak czasów. Tomb Raider to hybryda Jamesa Bonda, Indiany Jonesa oraz księcia z Prince of Persia. Choć Alicia Vikander całkiem sprawnie tchnęła w fikcyjną ryzykantkę zupełnie nowe życie, kreacja aktorki docenionej Oscarem za rolę żony w Dziewczynie z portretu nie wszystkim przypadnie do gustu.
Nie da się ukryć: bywa siermiężnie, również pod względem fabularnym. Okazji do rozwiązywania zagadek jest niewiele, za to wielokrotnie towarzyszymy Larze podczas wychodzenia z opresji w prawdziwie gamingowym stylu! Wiele spośród znanych graczom aktywności zostało sprawnie wplecionych w filmowe wydarzenia, tak że nie raz można zatęsknić za popularną niegdyś zręcznościówką. Scenarzyści uszanowali historię znaną z CD-ROMÓW i konsol, ale każdy widz inaczej oceni zderzenie fikcji z aspiracjami scenarzystów do osadzenia genezy Lary Croft w twardej rzeczywistości. Nie ulega wątpliwości, że najświeższy reboot Tomb Raider to przyzwoita rozrywka, lecz najlepiej będą bawić się ci, którzy razem z Larą opróżnili niejeden magazynek i przeskoczyli niejedną rozpadlinę podczas rozgrywki u kumpli.
Antoni:
Zacznę od tego, że osobiście bardziej niż gry jestem fanem przeszarżowanych i rozerotyzowanych filmów z Angeliną Jolie z początku lat dwutysięcznych, głównie dlatego, że nie udają one niczego więcej poza mało wymagającą rozrywką, mają w sobie dużo luzu, ich przerysowanie pasuje do konwencji, ba! wręcz dodaje im uroku, a akcja toczy się na całym globie. W moich oczach Lara Croft stała się pokrewną Jamesowi Bondowi ikoną na pograniczu człowieczeństwa, którą od innych archeologów i poszukiwaczy przygód pokroju Indiany Jonesa, Bibliotekarza Flynna Carsena czy Sydney Fox z kampowego serialu Łowcy skarbów odróżnia image niezniszczalnej seksbomby uzbrojonej w dwa pistolety (do tego ostatniego nowa wersja zresztą w sposób dość zacny nawiązuje).
Dlatego też uczłowieczanie heroiny na wzór Craigowego agenta 007 okazuje się niestety strzałem w stopę. Przez ogólny nacisk położony na realizm widok zranionej protagonistki skaczącej po ścianach i po matrixowemu unikającej pułapek budzi niezamierzony uśmiech politowania, bolesna wręcz powaga fabuły – głębokie westchnienia, zaś pretekstowe już wręcz „zagadki” wołają o pomstę do nieba. Szkoda, bo niekonwencjonalnie prozaiczny początek i świetny materiał źródłowy osadzony w japońskim folklorze zasługiwały na lepsze potraktowanie. A tak dostajemy origin story jakich wiele, co nie byłoby jeszcze takie złe, gdyby historia nie stanowiła w interpretacji reżysera zbioru mocno startych klisz. Na niespodziewane zwroty akcji, pogłębione portrety bohaterów czy dobrze rozpisanego złoczyńcę nie ma co liczyć. Z drugiej strony – czy ktokolwiek spodziewa się takich rzeczy po filmie o pięknej poszukiwaczce artefaktów?
Podsumowując, ogląda się to znośnie, jeśli już przymknie się oko na wiele niedociągnięć scenariusza, Alicia Vikander pasuje do tej roli średnio, ale daje z siebie tyle, ile może, włożone pieniądze widać, a sekwencje w grobowcu są nawet dość klimatyczne. Słowem: całkiem niezła rozrywka. Nie jest to jednak takie Tomb Raider, jakie polubiłem. Niektóre ikony może po prostu lepiej pozostawić w spokoju?
reżyseria: Roar Uthaug
scenariusz: Geneva Robertson-Dworet, Alastair Siddons
gatunek: przygodowy
polska premiera: 6 kwietnia 2018
czas trwania: 1 godz. 58 min.
dystrybucja: Forum Film Poland