Lubię próbować nowych rzeczy – rozmowa z Rafałem Cuprjakiem
Antoni Kaja: Spotykam
się o stosunkowo późnej porze z Rafałem Cuprjakiem, aby w swobodnej atmosferze pogawędzić
nieco o jego literackim debiucie, naturze sztuki i innych tego rodzaju sprawach.
Zacznijmy zatem od kwestii bardziej ogólnych. Zapewne zadawano Ci to pytanie
wielokrotnie, ale to dlatego, że odpowiedź na nie wcale nie jest taka
oczywista. O czym tak naprawdę opowiada Po
drugiej stronie? I jaki przyświecał Ci cel podczas tworzenia tej książki?Rafał Cuprjak: Po
drugiej stronie dotyka wielu tematów. Chciałem, żeby było o życiu, emocjach,
roli sztuki, malarstwie, które ma na mnie duży wpływ – uważam, że to niesłychanie
pojemny i skuteczny środek przekazu – a przede wszystkim o odwiecznej walce
dobra ze złem. Chciałem też poruszyć pewne kwestie, nawet nieco przestraszyć
czytelnika, skłonić go do zastanowienia się nad obecnym stanem świata i naszą
przyszłością. W tym celu sięgnąłem po różne gatunki – horror, erotyk, powieść
obyczajową… Chodziło o stanowcze przełamanie konwencji. Nie chciałem też,
żeby odbiorca nielubiący, na przykład, fantastyki, się zniechęcił. Tworzyłem
pozycję dla każdego.Z ust pewnej pobocznej
postaci, malarza, pada definicja artysty pojmowanego w pewnej mierze jako bóg, stworzyciel,
którego dzieło zaczyna potem żyć własnym życiem. Tak właśnie postrzegasz
artystę i jego rolę jako twórcy?Właściwie to tak. Jest jakby bogiem, który kreuje dzieło, i
ono trwa, funkcjonuje. Uważam, że jedyna szansa na ocalenie ludzkości tkwi w sztuce.A jak oceniasz obecny stan literatury,
a fantastyki w szczególności? Jaką ścieżką pisarze podążają, a jaką powinni
podążać?Może się to wydać dziwne, ale ja nie czytam za dużo fantastyki
– jeśli już, to głównie klasykę, na przykład Lema. Ale generalnie czytam sporo,
staram się sięgać po wiele gatunków, także po poezję. To pomaga pisać książki zróżnicowane
stylistycznie – człowiek znający się jedynie na fantastyce prawdopodobnie będzie
tworzył tylko fantastykę, a dzięki kontaktowi z innymi gatunkami literackimi można
się sprawdzić także w innych dziedzinach. Ogólnie rzecz biorąc, jestem bardzo
wybredny w stosunku do współczesnej literatury – ciężko znaleźć coś, co mi się
spodoba. Ale wydaje mi się, że wiedzie jej się raczej dobrze. Problemem jest
liczba odbiorców.Wiele kłopotów sprawia
przyporządkowanie Po drugiej stronie
do jednego konkretnego gatunku. Czy
komuś się to udało?Na pewno próbują. Bardzo mnie bawi obserwowanie starań recenzentów czy
redaktorów różnych stron internetowych, którzy usiłują mnie skategoryzować. Ale
zawężanie gatunku mojej książki na przykład jedynie do hasła „fantastyka
polska” to nie to, co chciałem osiągnąć. Mieszałem style, żeby lepiej
zrealizować swój cel, wcale nie chciałem napisać powieści fantastycznej. Marzy
mi się, żeby określać ją po prostu jako literaturę polską.To w tym miejscu mimo
wszystko dokonam dwóch analogii. Jedną przywołałem już przy okazji pisania
recenzji Twojego debiutu: twórczość Davida Lyncha. Z drugiej strony kojarzysz
mi się z trudnym do zdefiniowania i wielce niepokornym nurtem New Weird.
Słyszałeś o nim? Dostrzegasz jakieś podobieństwa?Słyszałem. Może przez niepodporządkowanie się kategoriom jest
nieco podobieństw, ale tak naprawdęnie o to mi chodzi. Nie chcę, żeby
doczepiano mi różne łatki, siłą wpychano w ramy. To odwraca uwagę od rzeczy
istotnych. Ale miło mi, że przywołałeś jednego z moich ulubionych reżyserów.Pójdźmy tym tropem. Jacy twórcy
szczególnie Cię inspirują?Och, naprawdę różni. Poeci, pisarze – wspomniałem Lema,
ostatnio zaczytuję się w Cormacu McCarthym, poza tym Vargas Llosa, Tokarczuk,
Zagajewski…A skąd się w ogóle
wziął pomysł na tę opowieść? Po cichu liczę tutaj na jakąś pieprzną anegdotkę.Właściwie jest taka jedna zabawna historyjka, którą
przypomniała mi ostatnio żona. Jakieś cztery lata temu grałem dużo w Football Managera. Grałem, grałem, i
grałem. Aż przekonała mnie, że może warto by było zrobić coś innego. I
napisałem książkę.Zanurzmy się głębiej w
samej książce. Wykreowałeś w niej całą rzeszę interesujących i pogłębionych
postaci. Czy z którymś z bohaterów Po
drugiej stronie najłatwiej Ci się było utożsamić, bez trudu mogłeś wejść w
jego skórę?Zacznijmy od tego, że wszyscy ci bohaterowie są autentyczni –
nieco przerysowani, ale prawdziwi. To historie przyjaciół, rodziny, a przede
wszystkim moje wspomnienia, obserwacje… A więc każda z postaci zawiera w
sobie cząstkę mnie, a wydarzenia mają oparcie w rzeczywistości.Symbolizm odgrywa w Twojej
książce bardzo wyraźną rolę: od żydowskich imion kluczowych postaci – Adam i Izaak
– po leitmotiv NOŻA. Dlaczego akurat nóż? Wprawdzie zasugerowałeś jego możliwą
genezę (udział w zabójstwie Kaina), ale fajnie by było usłyszeć coś więcej.Dlaczego nóż? Potrzebowałem przedmiotu, który może uczynić
krzywdę, narzędzia mordu, w którym też mogą się przejrzeć bohaterowie, który
stałby się ich wspólnym mianownikiem. To właściwie tyle.A jak to jest z tym
Miastem? Pojawiają się tu pewne konkretne miejsca i ulice, a jednak nazwa nigdy
nie pada. Czy chodziło mimo wszystko o zachowanie pewnego uniwersalizmu – w
końcu nie w jednym mieście dokonywano pogromów żydowskich i zamykano ludzi w
getcie?Dokładnie tak. Główną podstawą dla niego była moja rodzinna
Częstochowa, ale przecież wiele miast ma te same ulice, przy których znajdowały
się getta, przechowuje własne historie z tego okresu. To trochę podstępne
zagranie z mojej strony, ale tak to sobie pomyślałem.Można by się posunąć do
stwierdzenia, że w pewnej mierze stworzyłeś książkę proekologiczną. Zajmujesz
stanowcze stanowisko w tej sprawie? Może włożyłeś w usta swoich postaci nieco
własnej ideologii?Ogólnie rzecz biorąc, jestem proekologiczny – może nie jakoś
radykalnie, ale tak, to moje poglądy. Wynika to częściowo z tego, że wcale nie
jestem humanistą: studiowałem ochronę środowiska. Nigdy wcześniej tak naprawdę
niczego w życiu nie napisałem – zrobiłem to dopiero w wieku 35 lat. Po drugiej stronie jest moim debiutem w
każdym tego słowa znaczeniu.Odejdźmy więc od tego
rodzaju tematów i zatoczmy koło. Powiedzieliśmy o tym, że artysta to kreator,
demiurg na mniejszą skalę. A jak jest z samym Rafałem Cuprjakiem? Przytoczę
tutaj motto powieści, które porusza ciekawą sprawę fenomenu autorstwa:
Rafał Cuprjak nie istnieje naprawdęwymyślili gozrobili na niego castingw Realu Tesco Makro Biedroncewyselekcjonowaliwybrali najlepszegodostał cztery takiumie odpowiadać na pytaniaumie się ubrać tak jak chcązałożyli mu konto na Facebookusfilmowali go z kochankąbędzie Bogiem jutro i pojutrze
Na ile pisarz z czasem
przestaje być sobą, podlega różnego rodzaju wpływom, współstwarzaniu razem ze
swym dziełem? Czy Rafał Cuprjak istnieje naprawdę, czy też faktycznie rozmawiam
ze zwycięzcą castingu na twórcę?Właśnie to pytanie – pytanie o tożsamość, bycie sobą – jako pierwsze
pojawiło się podczas tworzenia mojej książki. To wyraz swego rodzaju obawy, czy dzisiaj
można w pełni zachować siebie, własną autentyczność. Dlatego również ten wiersz
znalazł się na początku powieści.Zapytam jeszcze z myślą
o ludziach chętnych na coś więcej w tych klimatach. Stworzyłeś jeszcze coś, co
można swobodnie przeczytać? I jak wyglądają Twoje twórcze plany na przyszłość?Kilka tekstów ukazało się w antologii Geniusze fantastyki, która jest dostępna bezpłatnie na stronie
wydawnictwa Genius Creations. Poza tym ukaże się kontynuacja Po drugiej stronie pod tytułem Mamusiu przecież byłam grzeczna. Czeka
gotowa właściwie od roku. Pracuję też nad sztuką, która pierwotnie miała być
trzecią częścią, ale tak bardzo różni się od poprzedniczek, że jeszcze nie wiem,
jak to będzie. No i na profilu autorskim publikuję cały czas różne wiersze. Jak
już zacząłem, to teraz cały czas coś tworzę. Lubię próbować nowych rzeczy.