Nie rozmawiaj z nieznajomym
Zanim doszło do morderstwa, Trynkiewicz skończył pedagogikę i uczył w szkole wychowania fizycznego. Już podczas pobytu w wojsku porwał i molestował chłopca, za co został skazany na karę więzienia w zawieszeniu. Jakiś czas później dokonał podobnego czynu raz jeszcze, za co otrzymał podobny wyrok. Żarska dociera do wspomnień, z których wynika, że był dobrym pedagogiem – pomocnym, życzliwym, sprawiedliwym. Aż do lata 1988 roku, kiedy został mordercą. Skazano go na śmierć – której niewątpliwie życzyło mu mnóstwo osób. Wyrok jednak zamieniono na 25 lat pozbawienia wolności po obradach Okrągłego Stołu, kiedy to wycofano karę śmierci z kodeksu, a takie wyroki mocą ustawy zamieniono na wieloletnie więzienie. Pod koniec lat 80. nie myślało się o współczesnych nam czasach; były zbyt odległe.
Cztery lata temu Trynkiewicz stał się wolny. Żarska w swoim reportażu stawia ważne, otwarte pytanie: kim on naprawdę jest po odbyciu tak długiego wyroku? Wciąż człowiekiem czy tylko mordercą? Autorka wraca do czasów, kiedy trwały poszukiwania najpierw zaginionych chłopców, a potem – ich zabójcy. Przedstawia nam fakty dotyczące wizji lokalnej, przesłuchań, zbierania dowodów oraz procesu „bestii z Piotrkowa”. Zwraca też uwagę na różne okoliczności, których do dzisiaj nie udało się wyjaśnić – czy Trynkiewicz działał sam? Czy był członkiem sekty? Jak drobnemu wówczas mężczyźnie udało się pozbawić życia czworo ludzi? Dlaczego się nie broniły, nie krzyczały…? Kim był tajemniczy mężczyzna w słomkowym kapeluszu, którego widziało mnóstwo osób, a którego nigdy nie udało się odnaleźć? I najważniejsze – co powodowało Trynkiewiczem?
Reportaż Żarskiej jest dość rzetelny – dużym plusem są wywiady przeprowadzone z bratem jednej z ofiar, fotoreporterem i milicjantem. Dzięki temu można się dowiedzieć, co o sprawie myślą dzisiaj osoby związane z nią od 30 lat. Poruszające jest to, że przez ten czas nikt nie zainteresował się rodzinami ofiar – ani psychologowie, ani terapeuci, ani nawet dziennikarze. Ci ostatni przypominają sobie o nich tylko wtedy, gdy o Trynkiewiczu robi się głośno. Napisałam, że Łowca jest dość rzetelnym tekstem – „dość” to jednak ważne słowo. Autorka myli wiek czwartej ofiary – raz pisze, że miała ona 12 lat, a raz – 13. Brakuje również wyjaśnienia (jeśli nie jest to błąd, co niestety podejrzewam) sprawy z widokówką przysłaną przez jednego z chłopców. Miała nadejść z Budapesztu, lecz na fotografii na następnej stronie widnieje napis „Piotrków Trybunalski”. Denerwowały mnie też niektóre bardzo krótkie rozdziały – zastanawiałam się nad tym, czy rzeczywiście były konieczne.
Pomimo tych kilku dyskusyjnych kwestii myślę, że zdecydowanie warto zapoznać się z Łowcą. To dobra pozycja zarówno dla osób, które znają sprawę lub ją pamiętają z 1988 roku, jak i dla tych, których nie było wtedy jeszcze na świecie i dopiero niedawno usłyszały o Mariuszu Trynkiewiczu. Choć reportaż faktycznie nie odkrywa niczego nowego, daje możliwość wglądu w uporządkowane fakty, a poza tym skłania do myślenia – czy Trynkiewicz faktycznie sam zabił? Co nim mogło kierować? Jak cienka jest granica między normalnością a chorobą? Dodatkowo książka sprawia, że czytelnik myśli dłużej o rodzinach zamordowanych chłopców – bo przecież zabójstwo nie dotyczy tylko ofiary.
tytuł: Łowca. Sprawa Trynkiewicza
wydawnictwo: Znak Literanova
miejsce i data wydania: Kraków 2018
liczba stron: 235
format: 124 × 194 mm
oprawa: miękka ze skrzydełkami