Przeczytaliśmy

Sępnik krąży nad nami. Marlon James – Diabeł Urubu

Sępnik czarny lub też urubu czarny (Coragyps atratus). Gatunek dużego ptaka z rodziny kondorowatych, występujący między innymi na Jamajce. Padlinożerca. Żywi się tym, co zdechło i gnije. Tyle ornitologia. Literacki Urubu Marlona Jamesa jest inny. Wabi go smród grzechów. Stanowi symbol zmian, których dostrzeżenia się boimy.

Proza Marlona Jamesa pojawiła się w Polsce w 2016 roku, kiedy to na półki naszych księgarń trafiła jego trzecia powieść – Krótka historia siedmiu zabójstw. Ogromna, wielowątkowa i rozpisana na dziesiątki bohaterów historia ujrzała światło dzienne w 2014 roku, a w 2015 James został za nią uhonorowany American Book Award oraz, jako pierwszy Jamajczyk w historii, Man Booker Prize. Później mieliśmy okazję czytać jego Księgę nocnych kobiet. Teraz cofamy się do początków literackiej kariery pisarza. Nakładem Wydawnictwa Literackiego ukazuje się w Polsce debiut Jamesa – Diabeł Urubu.

Akcja powieści rozgrywa się w drugiej połowie lat 50. XX wieku w maleńkiej wiosce Gibbeah gdzieś na Jamajce. W dziurze z dala od Kingston. Miejscu podobnym do wielu innych w owych czasach. Uwolniony od białego massa nowy czarny lud Jamajki budował tam życie na śmieciach kolonializmu. Gibbeah to dwie ulice, kilkanaście chaotycznie rozstawionych domków, kino i kościół, w którym o dusze mieszkańców dba pastor Hector Bligh. Chociaż „dba” to o wiele za dużo powiedziane. Posługa kapłańska upływa mu pod znakiem butelki whisky i w życiu Bligha niemało jest coraz żałośniejszych potknięć, spośród których wystarczy wymienić leżenie na ulicy ze spuszczonymi gaciami. Po tym i licznych innych upokarzających wypadkach przylgnęło do niego przezwisko Rum Kaznodziej.

Wszystko zmienia się w momencie, gdy do wioski przybywa Apostoł York, który dosłownie wyrzuca Bligha z kościoła, obijając mu przy tym solidnie gębę. Odtąd obserwujemy dwie przemiany: wewnętrzną pastora Bligha, wyczuwającego złe intencje Apostoła, oraz tę, którą przechodzi mikrospołeczność Gibbeah – ludzie, oczarowani siłą i charyzmą Yorka, nieświadomie stają się członkami sekty.

Pomysł prosty i dobry, bo pozwalający na zbudowanie zwartej fabuły napędzanej przeciwstawieniem sobie dwóch bohaterów. Solidny grunt dla debiutanta. James poczuł się na nim pewnie, więc już od pierwszych zdań mamy do czynienia ze stylem, który rozwinął w późniejszych powieściach. Jamajczyk nie oszczędza czytelnika. Narracja, choć liniowa i dość schematycznie prowadząca nas od poczucia tajemnicy po ujawnienie prawdy, ma skłonność do falowań i zniekształceń, a to wymaga od nas pełnego skupienia. Do tego akcja dzieje się w tempie, za którym przeciętny czytelnik nadąży tylko z trudem. Przechodzenie wątków akcji z mroków w jasność następuje z częstotliwością błysków lampy stroboskopowej.

To odbija się w formie – James pisze językiem pięknym, lecz gęstym i trudnym. Z racji tematu powieść przypomina stylem kazania czy biblijne przypowieści, ale jest pozbawiona właściwej tym formom prostoty. Tej nie brakuje za to wplecionej w całość mowie bohaterów – bezpośredniej i wulgarnej, ale przy tym niezwykle barwnej i świetnie oddającej klimat miejsca. Oczywiście nie moglibyśmy tego należycie docenić, gdyby nie świetny tłumacz. Robert Sudół (który przekładał też pozostałe książki Jamajczyka) potrafi doskonale oddać specyfikę języka Jamesa.

Oprócz języka, charakterystyczne dla autora jest wprowadzanie do świata powieści elementu nadprzyrodzonego. Nie chodzi jednak o tworzenie w klimacie realizmu magicznego, lecz przenoszenie w dzieło całej jamajskiej kultury ludowej razem z jej mrocznymi stronami. Magia, siły wyższe, praktyki obeah, rzeczy boskie, diabelskie i jeszcze inne przenikają rzeczywistość błogosławiąc lub szkodząc bohaterom. W Diable Urubu jest tego naprawdę sporo. Miejscami tyle, że książka przypomina powieść grozy. Zresztą tytułowy sępnik i ptaki w ogóle stanowią tu motyw prawdziwie hitchcockowski.

Nie przesłania to jednak sensu całej historii. Możemy na nią spojrzeć jak na przedstawienie szerokiego zjawiska w mikroskali. James opisuje bowiem ze szczegółami rodzenie się fanatyzmu religijnego. Nie różniącego się niczym od tego, który widzimy dziś na świecie, ale pokazanym w pomniejszeniu, na ciasnej i zamkniętej przestrzeni. Mieszkańcy Gibbeah codziennie budzą się w nieco zmienionej rzeczywistości. Nie ma gwałtownego przeskoku w krwawe szaleństwo, na które nikt by nie przystał. Zmiany zachodzą stopniowo. Woda jest powolutku podgrzewana i ludzie nie zauważają, że dali się ugotować. Chyba nie trzeba dodawać, że dzięki temu książka jest bardzo aktualna i zmusza do rozejrzenia się wokoło.

Droga do publikacji dzieła była wyboista – wydawnictwa odrzucały je 78 razy! Jednak gdy w końcu w 2005 roku oficyna Akashic Books zdecydowała się wydrukować Diabła Urubu, książka znalazła się w finale Los Angeles Times Book Prize i Commonwealth Writers’ Prize. Podczas lektury łatwo zrozumieć, skąd początkowe sceptyczne podejście i skąd późniejsze sukcesy. Bezkompromisowe pióro Jamesa na pewno budziło w wydawcach uzasadnione obawy. Publikowanie mało znanego i ciężkiego w odbiorze pisarza wiązało się z ryzykiem, że jego powieść się nie sprzeda. Na szczęście szybko odkryto, że trud przebrnięcia przez Diabła Urubu się opłaca. Odkrywamy bowiem autora niesamowicie zdolnego, świadomego słowa i unikającego pójścia na łatwiznę. Oczywiście jego debiut nie jest pozbawiony wad. Historii można zarzucić przewidywalność, wspaniałemu językowi – że czasami męczy, a autorowi – że zbyt często powtarza sceny, w których ktoś sika w spodnie lub wymiotuje. To wszystko można jednak wybaczyć, bo Marlon James naprawdę potrafi porwać czytelnika. Przykuć uwagę i sprawić, że sami spojrzymy w niebo i zaczniemy wyglądać urubu – padlinożercy pożerającego rozkładającą się tkankę społeczną.

PS: 5 lutego 2019 roku premierę miała kolejna książka Jamesa – Black Leopard, Red Wolf. Warto czekać na przekład!

autor: Marlon James

tytuł: Diabeł Urubu

przekład: Robert Sudół

wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie

miejsce i rok wydania: Kraków 2019

stron: 257

format: 160 × 220 mm

oprawa: twarda

O innym morderczym szaleństwie opowiada wstrząsający reportaż Wielki retusz, który zrecenzował Artur Baranowski. Klątwa i fatum, taka jak u Marlona Jamesa, ciążą też nad bohaterami książki Białe łzy, o której pisał Michał Ciemniewski. Mrok i przerażenie odnalazła zaś Magdalena Skierska w baśniach braci Grimm dla dorosłych i młodzieży bez cenzury.

(Ur. 1991) Poeta, prozaik, felietonista. Wzrost - 176 cm. Szczupły. Oczy koloru szarozielonego. Bez nałogów i obciążeń finansowych. Jego ulubiona liczba to 100000000. W przyszłości chce zostać samolotem.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %