PrzeczytaliśmyRecenzje

Wyciągając męczenników z różowej szafy

Mamy w Polsce setki monumentów na cześć mężczyzn, którzy w imię pięknych idei wysyłali na śmierć całe masy ludzi; kolejne setki – na cześć mężczyzn, którzy (na rozkaz tamtych mężczyzn) własnoręcznie zabijali całe masy ludzi; jeszcze kolejne setki – na cześć mężczyzn, którzy mniej lub bardziej otwarcie nawoływali (innych mężczyzn) do zadawania cierpień całym masom ludzi. W Warszawie stoi nawet przerażający pomnik nieświadomego dziecka wyposażonego przez tychże panów w broń i mundur… i prawie nikt nie ma z tym problemu. Spiż, marmur czy brąz skutecznie rozgrzeszają, gloryfikują i utrwalają pozytywne obrazy „mężnych” w świadomości kolejnych pokoleń. Jednak – oparta na faktach – dramatyczna historia z Cholernie mocnej miłości nie stanowi wezwania do budowy pomnika na cześć jej głównego bohatera, ale woła o pamięć – pamięć, która może uchronić całe masy ludzi od kolejnych setek monumentów.

***

Druga wojna światowa, podbita po raz kolejny Polska, okupowany przez Niemców Toruń, przestrzenie normalnej egzystencji nastolatka – oto realia rozpisane na pierwszych stronach książki Lutza van Dijka. I właśnie w takim entourage’u przychodzi nam poznać głównego bohatera Cholernie mocnej miłości, młodego Polaka o imieniu Stefan, który właśnie odkrywa kolejne obszary swojego „ja”. Niemniej jednak najważniejszym punktem samouświadomienia nie jest tu jego tożsamość narodowa czy etniczna, ale seksualna. Stefana pociągają bowiem inni chłopcy, co stanowi doświadczenie zarówno piękne, jak i traumatyczne. I choć wokół szaleje wojna, to nastolatek pochłonięty jest swoją wewnętrzną walką. Wie, że bycie „pedałem” oznacza bycie innym, gorszym, mniej wartościowym od „normalnych” mężczyzn.

Jego ojciec – zgodnie z normą – wyrusza na wojnę, jego brat – zgodnie z normą – angażuje się całkowicie w działania tajnego ruchu oporu, jego niemieccy rówieśnicy z Torunia – zgodnie z normą – otwarcie wyrażają dumę „aryjskiej rasy panów”, a on – na przekór normie – jedynie odkrywa swoją homoseksualność, negocjuje własne prawo do bycia sobą. Wyrokowanie, „kto miał gorzej”, zapewne nie ma tu żadnego sensu, bo historia i tak zweryfikowała to sama, rzecz jasna, zgodnie z normą.

W końcu Stefan przeżywa pierwszą wielką młodzieńczą miłość. Obiektem jego uczuć okazuje się Willi, stacjonujący w Toruniu żołnierz Wehrmachtu. Kochankowie urządzają dla siebie tajną kryjówkę, w której mogą się regularnie spotykać. Ponadto Willi bez zastrzeżeń wypełnia wojskowe obowiązki, a Stefan pracuje u przychylnego mu niemieckiego piekarza i udziela się w teatrze dla Niemców. Wszystko to sprawia, że udaje się im ukrywać ryzykowną relację. Jednak ich szczęście nie trwa długo. Willi zostaje zesłany przez dowództwo na front wschodni. Później Stefan, zaniepokojony brakiem wieści od ukochanego, wysyła mu list, który zostaje przechwycony przez Niemców i staje się dowodem pozwalającym skazać Stefana na pięć lat ciężkiego więzienia z paragrafu 175. Dalsze losy chłopca rozpisane na kartach Cholernie mocnej miłości to wojenna trauma w nazistowskim obozie z cichą nadzieją na powrót do ukochanego, do rodziny oraz na przeżycie.

***

Książka van Dijka to jednak nie tylko opowieść zawarta w fabule. Co więcej, „historie poboczne” – jak można je tu nazwać – wydają się bardziej intrygujące od głównego wątku Cholernie mocnej miłości. Jedna z nich zaczyna się w 1990 roku, gdy 65-letni Teofil Kosiński wysyła wniosek do kanclerza Helmuta Kohla. Starszy, schorowany mężczyzna, któremu nie starcza pieniędzy na wykupienie leków, prosi o odszkodowanie za krzywdy, jakie poniósł w czasie II wojny światowej z rąk Niemców. Niestety, Rząd Federalny nie poczuwa się do odpowiedzialności i ignoruje Kosińskiego. W tym samym czasie kontaktuje się z nim jednak Lutz van Dijk, pisarz i działacz społeczny, wspierający osoby wykluczone. Pojawia się propozycja pomocy finansowej oraz udziału w projekcie literackim. Van Dijk chce spisać historię Kosińskiego i opublikować ją w Niemczech. Mężczyźni nie tylko dochodzą do porozumienia, ale też zostają przyjaciółmi. Owoc ich współpracy zostaje wydany w 1991 roku i nosi tytuł Verdammt starke Liebe: Die wahre Geschichte von Stefan K. und Willi G., czyli Cholernie mocna miłość. Prawdziwa historia Stefena K. i Williego G. Rzecz jasna, Teofil Kosiński to prawdziwe imię i nazwisko Stefana K., a historia spisana w książce van Dijka to fragment życiorysu doświadczonego wojną Polaka.

Cholernie mocną miłość można określić jako powieść prostą i trudną jednocześnie: prostą – bo jej narracja jest nieskomplikowana i niezwykle przystępna; trudną – bo tematu, który podjął van Dijk, nie sposób przedstawić ot tak. Niemniej książka ta raczej nie porwie literacko odbiorcy zaznajomionego z kulturą LGBT+ – nie wzruszy jak gejowska love story Gardella, nie porazi jak awangardowe powieści Burroughsa i daleko jej do militarystycznych arcydzieł Littella czy Geneta. Ale to wszystko wydaje się spójne z zamysłem autora. Cholernie mocna miłość miała być książką dla młodzieży, swoistym podręcznikiem tolerancji i szacunku. Dlatego nie znajdziemy tam rozległych opisów przemocy fizycznej, scen intymnych czy finezyjnych metafor homoseksualnego erotyzmu. Aspekt „edukacyjny” dodatkowo eksponuje wspaniała redaktorka powieści van Dijka, Joanna Ostrowska, bez której książka nie ukazałaby się w Polsce, a z pewnością – nie w tak świetnym wydaniu. Publikacja została przez nią opatrzona posłowiem – niezwykle ważnym dla przekazu płynącego z kart Cholernie mocnej miłości. Świetnie spisali się też tłumacze – Agata Chmielecka i Filip Fierek. Zresztą na oklaski zasługuje całe wydawnictwo Ha!art, które wypuściło książkę kompletną, w najlepszej możliwej wersji (bardziej atrakcyjniej od – choćby – angielskiego przekładu E.D. Crawford).

***

Kolejna z „historii pobocznych”, którą warto tu odnotować, wiąże się z współczesną Polską i jej obywatelami. Podkreślmy: przełomowa dla globalnej pamięci o ofiarach II wojny światowej powieść, której głównym bohaterem jest Polak, zostaje wydana w kraju nad Wisłą ponad ćwierć wieku po jej niemieckiej premierze… Co warte odnotowania, przez ten czas Cholernie mocna miłość doczekała się przekładów na kilkanaście języków. Dlaczego? Czyżbyśmy nie potrafili dbać o rodaków poszkodowanych przez obce mocarstwa? Może wciąż nie wykształciliśmy skutecznej polityki historycznej? A może wojenna przemoc wobec osób homoseksualnych jest dla nas tematem zbyt trudnym i niewygodnym (jak samo bycie poza heteronormą?)? Wydaje się, że przyczyn jest jeszcze więcej. Dlatego dziś już sam gest publikacji Cholernie mocnej miłości ma niezwykłą wagę.

Społeczne uświadamianie, propagowanie trudnej historii w sposób przystępny dla każdego, nauka szacunku i wrażliwości na potrzeby drugiego człowieka – na każdego Innego – przez teksty kultury to działania, które dziś są w Polsce jeszcze bardziej potrzebne niż ćwierć wieku temu. Trudno obecnie o lepszy sposób, by wpłynąć na zbiorową świadomość zawłaszczoną przez populistyczne i szowinistyczne prądy. Wyniki badań pracowni sondażowych nie pozostawiają złudzeń – niechęć Polaków wobec osób nieheteronormatywnych osiągnęła najwyższy poziom od lat[1]. Choć mamy XXI wiek, to perspektywa wprowadzenia w Polsce ustawy o związkach jednopłciowych (nie mówiąc już nawet o małżeństwach) jest bulwersująco odległa, a dla wielu naszych rodaków homoseksualność pozostaje wciąż emblematycznym trupem w szafie. Odbierając osobom LGBT+ prawo do normalnego życia, na nowo robimy z nich odszczepieńców i przestępców (i symbolicznie cofamy się do czasów, w których obowiązywał paragraf 175), dodatkowo polaryzując nastroje społeczne i zaminowując pole do dialogu i zrozumienia. Warto więc w tej perspektywie sięgnąć do przystępnej lekcji, jaką daje nam Cholernie mocna miłość. Dlatego dokładną lekturę i solidne przemyślenie wszystkich wątków polecam każdemu – nawet tym, którzy dziś chcą leczyć z inności pięścią oraz tym, którzy dziś starają się zmusić Innych do wyjścia z szafy, wrzucając do niej medialne granaty dymne.

Na koniec warto podkreślić, że ze wspomnień Teofila Kosińskiego da się wyciągnąć jeszcze wiele dobrego, a dla pamięci tego bohatera i z szacunku dla jego odważnego gestu, nawet – powinno się. Wspaniałym i pożytecznym upamiętnieniem tego niezwykłego, a zarazem normalnego, zwyczajnego, mężczyzny byłoby przeniesienie pozostawionego nam fabularnego świadectwa na duży ekran, na co czekam z wielką nadzieją.

autor: Lutz van Dijk

tytuł: Cholernie mocna miłość. Prawdziwa historia Stefena K. i Williego G.

przekład: Agata Chmielecka, Filip Fierek

przedmowa: Joanna Ostrowska

wydawnictwo: Ha!art

miejsce i rok wydania: Kraków 2017

liczba stron: 208

format: 130 × 200 mm

oprawa: miękka

[1] Zob. ILGA Europe, Annual Review of the Human Rights Situation of Lesbian, Gay, Bisexual, Trans and Intersex People in Europe, Brussels 2016 [PDF]. Dostępny na: https://www.ilga-europe.org/sites/default/files/Attachments/annual_review_2016-for_web.pdf [dostęp: 30.12.2017].

Twórca tekstów artystycznych, naukowych oraz dziennikarskich. Tłumacz współczesnej literatury amerykańskiej i ukraińskiej. Absolwent komparatystyki, filologii polskiej, dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Obecnie doktorant w Katedrze Teorii Literatury UJ.

    1 Comment

    1. […] Królestwa Lęku publikował też na Z CYKLU.pl. Przeczytajcie jego recenzję książki Cholernie mocna miłość Lutza Van Dijka. Michał Ciemniewski eksperymentował kiedyś ze stylem […]

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %