Szorstka egzotyka

2017. Podsumowanie

Polski hip-hop może uznać rok 2017 za wyjątkowo udany, i to pod wieloma względami. Z jednej strony wynika to z kulminacji procesów trwających od kilku lat. Z drugiej – gwiazdy, które zaczęły płonąć w 2015, wciąż nie gasną, choć czasem można odnaleźć je w niespodziewanych konfiguracjach, a do tego pojawiło się parę układów niespodziewanych się nawet w NASA.
Ile koła, powiedz, ile koła?

Sukcesy polskiego hip-hopu bardzo łatwo zmierzyć. Przykłady? Proszę bardzo: na polskim Spotify drugie i trzecie miejsce pod względem liczby odtworzeń – tuż za Edem Sheeranem – zajmują Taco Hemingway i Quebonafide. Oczywiście jeżeli ktoś uważa Taco za polski hip-hop (bo byli i są tacy, którzy się z tym nie zgodzą). Ale Spotify to nie wszystko, bo wciąż w słuchaniu online prym wiedzie YouTube. Tutaj nie można odnaleźć analogicznych statystyk, ale już 3 miesiące temu redakcja Newonce przygotowała zestawienie 10 największych hitów 2017 na tym serwisie. Zaczyna się od dziesięciu milionów wyświetleń (choć obecnie tamten numer ma już prawie dwadzieścia!). Raperzy odnosili również sukcesy poza światem wirtualnym i nie było tygodnia, w którym hip-hop nie znalazłby się na liście OLiS, a choć na szczegółowe zestawienie najpopularniejszych albumów jeszcze przyjdzie nam trochę poczekać, to w tym roku posypało się mnóstwo złotych i sporo platynowych płyt.

Rap na klatkach (filmowych)

Hip-hop definitywnie przestał już być tylko muzyką podwórek i polski mainstream kulturalny jakoś musi ten fakt przełknąć. Gatunek dużo w tej kwestii zawdzięcza Popkowi, o którym można powiedzieć wiele, ale nie to, że nie umie wykorzystać swojej popularności. Nie dość, że wykonawca pokazywał się na deskach KSW (gdzie nie osiągnął podobnego sukcesu, co na deskach sceny), to jeszcze grał w filmie Totem u boku Soboty, znajomego ze szczecińskiej wytwórni Stoprocent. O tym, czy to obraz dobry albo czy staje w jednym szeregu z filmami Patryka Vegi, nie będę się wypowiadał, bo chodzi o to, że ktoś widzi w raperach więcej, niż dukaczy do bitu. Być może pod tym względem Polska dogoni Stany, gdzie Joey Bada$$ gra w Mr Robot, a Childish Gambino porzucił karierę muzyczną na rzecz produkcji filmów (Atlanta!).

Przetasowania wytwórni

Kolejny boom hip-hopu miał za to dość nieoczekiwany obrót, jeżeli chodzi o sytuację polskich wytwórni. Exodus raperów „na swoje” wciąż trwa i do grona niezależnych dołączyli m.in. Dwa Sławy z X2, Soulpete z SoRaw, Te-Tris z Tetmusic, W.E.N.A. z Wyższym Dobrem, Sarius z Antihype… I to tylko ci, którzy po prostu chcą labelu na swój użytek. Deys po jednej płycie w QueQuality inwestuje w Hashashins, gdzie wydał legalnie Tape Of The Ninja i szykuje kolejne produkcje, a VNM wypuścił epkę w denekstbest.com, choć tutaj akurat chyba początkowe ambicje okazały się chyba zbyt wielkie, i teraz koncentruje się na sobie. Można stwierdzić ogólny zanik pomniejszych wytwórni, bo ich miejsce zajęły eklektyczne QueQuality i nowoczesny kolektyw SB Maffija, które zbierają świeże talenty. Rosną w siłę również youtubowi influencerzy, oferujący alternatywną drogę dotarcia do słuchaczy: Yurkosky nagrał już 70 nołnejmalertów. Dla majorsów (Prosto, Step oraz molochy jak Sony Music Polska) nie był to zbyt dobry rok, a obok QQ i SBM sukces mogło odtrąbić jedynie Asfalt Records, których podopieczni stali się bardziej popularni, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać.

Uwaga, świeży Asfalt

Otsochodzi, bo o nim głównie mowa, zaskoczył wszystkich przejściem na „ciemną” stronę mocy, gdy porzucił klasyczne brzmienie na rzecz muzyki prawie że klubowej w Nowym kolorze. Radykalna zmiana wizerunku przełożyła się na popularność nowej muzyki i wyświetleniami może konkurować ze swoim kolegą z wytwórni, Taco. Nie można jednak przy tym wszystkim pominąć Adiego Nowaka – w tym roku ukazały się jego dwie płyty i z każdą kolejną ich twórca wspina się o kilka stopni wyżej (a piosenki takie jak Mortimer tylko mu w tym pomagają). Interesującą zmianę przeszedł też Sarius, który w 2016 reprezentował jeszcze Asfalt i ich nakładem wypuścił przełomowy dla siebie album, I żyli krótko i szczęśliwie, gdzie otworzył się na nowe brzmienia i przebił się w końcu do świadomości przeciętnego słuchacza. W 2017 wydał już własnym sumptem epkę (Czasem EP) we współpracy ze .Stage oraz – w listopadzie – longplaya, noszącego tytuł taki sam, jak wspomniany wyżej label, Antihype, przy czym widać wyraźny wzrost popularności. A jeżeli jesteśmy już przy odchodzeniu z poprzednich wytwórni, to należy też wspomnieć o Kubie Knapie: zaprezentował słuchaczom dwa albumy, jeden w Alkopoligamii, a drugi – już w Hemp Rec. I tak definitywnie skończyła się pewna era, bo to ostatni żbik oprócz Mady, który został po pamiętnej akcji z 2013, a kompan Kaietanovicha z Zetenwupe prawdopodobnie i tak woli robić rzeczy podziemne, jak pokazuje jego album 47%.

Młoda krew

Rekordową popularność odnotowała też branżowa akcja Popkillera, Młode Wilki. Na klipie Dla nas, mającym prawie 15 mln wyświetleń, spotkało się 9 raperów, z których dwóch już świętowało swoje przeboje (ReTo i Bedoes), a trzeci dopiero miał się przebić (PlanBe). Każdy z tych reprezentantów najświeższej krwi debiutował legalnym albumem. Chociaż zaznaczyły się one na listach sprzedaży, a single ich autorów odbiły się szerokim echem na YT, to wydaje się, że potencjału nie wykorzystano do końca (Bedoes i pełno głupich hiciorów, których nawet przyjemnie się słucha, ale jednak są głupie) albo zabrakło umiaru (PlanBe, który mógłby wykreślić połowę zwrotek, a drugą płytę zostawić instrumentalną) czy jakiegoś powiewu oryginalności (ReTo). Warto jednak przesłuchać kolejne single Bedoesa, np. Gustawa, i mieć go na oku. Jak zresztą wszystkich wykonawców uwzględnionych w akcjach Popkillera – mimo nieodłącznych kontrowersji przy kolejnych odsłonach.

Powroty

Mimo wszystko fani nowinek pewnie byli w tym roku zadowoleni. Co zaskakujące, z odmętów historii polskiego rapu wyłoniło się też kilka dawno niewidzianych ksywek i reaktywowano zespoły przyprawiające każdego starszego słuchacza o dreszcz na plecach. W 2016 wrócił Kaliber, w 2017 Zipera wypuściła pierwszy singiel. Również forumowi półbogowie (powracający po 14 latach Reno czy Enson) ukazali się swoim wyznawcom, z których na pewno część wolałaby, żeby legendy pozostały legendami. Znów się pojawił też znany z klasycznego Materiału producenckiego Pivot, który wydał album Tato Hemingway, przynoszący świeżość tematyczną i przyjemne brzmienie. Do życia studyjnego i przede wszystkim koncertowego wrócił też Pezet, choć odwołał zapowiadaną ep z Auerem. Może jednak w końcu powróci do zdrowia i do zajawki na tyle, że doczekamy się kolejnego klasyka. A tymczasem pozostaje cieszyć się takimi featuringami:

Ostatni z powrotów z zaświatów to zespół Grammatik, czyli Eldo i Jotuze wraz z Noonem i DJ-em Decksem, który obchodził swoje 20-lecie i zagrał kilka koncertów na największych festiwalach. Ostatnio grali w 2008 roku, więc była to nie lada gratka dla fanów zespołu.

Tak więc wyglądał 2017: głośne przeboje młodej krwi, która nie do końca podołała debiutom, powroty półlegend, które nie zawsze spełniły oczekiwania słuchaczy, usamodzielnianie się raperów i coraz większa popularność i wpływy finansowe gatunku. Co według was było najważniejszym wydarzeniem z tego roku?

A w następnym odcinku to, co misie lubią najbardziej: ranking płyt 2017.


Polub Z CYKLU na Facebooku, żeby wiedzieć, kiedy ukaże się kolejny tekst: o, tutaj.

Jeżeli posiadasz konto na Instagramie, możesz tam śledzić autora: tl3vis.
Absolwent translatoryki i filologii angielskiej na Uniwersytecie Gdańskim. Od zawsze miłośnik dziwnych mieszanek; fan hip-hopu, science-fiction z twarzą Philipa K. Dicka, a także anime. Pisuje opowiadania i tłumaczy różne różnostki. Uczy się absurdu od Kafki, Camusa i Gombrowicza. Można go śledzić jako @tl3vis na Instagramie.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %