Szorstka egzotyka

2017. Płyty roku

W poprzednim tekście zrobiłem podsumowanie wydarzeń i procesów w polskim hip-hopie w 2017 roku, a teraz przyszedł czas na ulubioną zabawę każdego rapowego słuchacza (nie tylko z komentarzy na YouTube!), czyli ranking najlepszych płyt. Poniższe zestawienie jest zbiorem płyt z jednej strony najważniejszych z pewnego względu, a z drugiej – po prostu najlepszych. Kolejność losowa.
1.      Taco Hemingway – Szprycer

Album kontrowersyjny. Tłumowi fanów poprzedniego, refleksyjnego, wielkomiejskiego i ironicznego Taco nie w smak zmiana stylistyki, auto-tune, chwytliwe „ej” i ogólna hip-hopowość. Zarzuca się mu nawet popowość i zaprzedanie młodszemu odbiorcy. Zarzut o tyle ciekawy, że należy do klasyki argumentów dyskusji okołorapowych. Z drugiej strony nie można powiedzieć, że wykonawca nie wziął sobie do serca komentarzy o monotonii wokalu. Letni Taco, choć mniej ambitniejszy tekstowo niż w Marmurze, jest tworem specyficznym, ale wciąż wartościowym.


2. Quebonafide – Egzotyka (+bonusowe EP)

Przedsięwzięcie o niespotykanym dotąd rozmachu: podróż po siedmiu kontynentach i nagranie muzycznej relacji z niej. Koncept zmieniał się wraz z kolejnymi krajami, a słowa o reporterskim kunszcie i wizji są niewspółmierne do tworzonych obrazów i skojarzeń przywoływanych przez rapera, zbyt płaskich na ten kaliber (a po przesadzonym Bollywood fokus obiektywu przechodzi na gospodarza). Ale to wciąż kawał dobrej, konceptualnej muzyki, o której różnorodność nie trzeba się martwić, choć poziom w kilku momentach delikatnie spada. Olbrzymią wartością dodaną (w przeciwieństwie do pierwszego od dawna, nieudanego krążka, No to bajka EP) pozostają epki z największymi hitami rapera, dodawane do preorderu. Mainstream w najlepszej odsłonie.


3. Almost Famous – Almost Famous

O ile dwie poprzednie płyty pochodziły ze ścisłej czołówki popularności, o tyle Almoust Famous stoi z wyboru blisko ziemi, o czym zresztą już pisałem. Przerywający ciszę Laikike1, Soulpete, stabilnie tworzący kolejne świetne podkłady, i Bonson na nieustannej fali wznoszącej, który nagrał w tym roku trzy albumy, choć ostatni będzie miał premierę w dopiero w styczniu 2018. Krążek o unikalnym i mocnym gitarowym brzmieniu, pełen potężnej energii i dobrych tekstów.


4. Sarius – Antihype

Sarius wyszedł na swoje, wyprowadził album do Empiku i w końcu na OLiS. Sprawdzona na epce zmiana brzmienia na nowocześniejsze, czasem bardziej szalone, a także kolejne zabawy flow (Japy), podśpiewywanie i rapowe prawie-ballady (To co chcesz, Wiosna) oraz emocje, bardzo dużo emocji. W końcu wszystko zagrało, zatrybiło i zagryzło. Sarius nagrał świetną płytę i daje dużo nadziei na przyszłość.


5. Włodi – Wszystkie drogi prowadzą do dymu

Weteran doskonale odnajdujący się w nowoczesnych, świetnie brzmiących bitach. Po raz kolejny o dymie, który jest dymem, ale i życiem. Po raz kolejny niesamowicie stylowo. Nie ma tutaj słabszego numeru, nie ma zbędnej zwrotki. Tak brzmią żywe legendy.


6. W.E.N.A. – Niepamięć

Po kontrowersyjnej i niezbyt udanej akcji promocyjnej podchodziłem (i nie tylko ja) do nowego krążka Wudoe bardzo sceptycznie. I zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony. Doskonałe ucho do bitów spotkało się w końcu z emocjami gospodarza, zbyt długo serwującego słuchaczom w utworach chłód, i w końcu ci też coś poczuli. Oś albumu (1997, 2003, 2007), skonstruowana wokół motywu nieubłaganego upływu czasu, dobrze spina się z nostalgią, którą raper sprawnie operuje i którą wzbudza, nawiązując do Wyższego dobra, płyty dla wielu niedoścignionej. Niepamięć spełnia obietnice z Monochromów i w końcu daje treść dorastającą do formy.


7. OER – Definicja brzmienia

Muzyczny kręgosłup składu B.O.K. w końcu wyszedł z cienia swojego rapera, Bisza. Solowy album udowadnia, że OER nie bez powodu wygrywał międzynarodowe konkursy bitowe. Stylowe i charakterystyczne brzmienie, perfekcyjne kompozycje, które sprawią, że słuchaczowi zrobi się cieplej na sercu (Sny z podziemia z Flojdem), pobujają basem i specyficznym refrenem Kuby Knapa (Pot spod spodu), ale też przyspieszą puls i każą szukać łopaty, żeby kopać w rytm potężnych bębnów i szalonych piszczących huśtawek (Bagno z Biszem). To płyta pełna owoców niewymuszonej współpracy, bez szukania blasku bardziej znanych raperów, z szeroką reprezentacją podziemia, ale również ze wspólnym kawałkiem Łony i Bisza, członków tekstowej czołówki w Polsce. Piękna produkcja.


8. Karwel – T.L.N.

Kolejna pozycja już przeze mnie opisana. Bardzo dobry album, w którym Talent walczy o prym z Normalnością. Dojrzałość tekstów, wizerunek będący jego brakiem, dystans, ale i emocje. Do tego specyficzna technika pisania, różnorodność wokalna i selekcja bardzo dobrych bitów. Kawał dobrego hip-hopu. Od normalnego dla normalnych, ale nadzwyczajnie.


9. Dwa Sławy – Dandys Flow

Sławy hucznie otworzyli nowy rok. Korona królów słowa wciąż należy do nich, a spoważnienie i otwarcie na nowe tematy dobrze im zrobiło, tak samo jak wyjście poza produkcję Dulewiczów. Raperzy zrealizowali kilka oryginalnych pomysłów (Estrogen) i wypolerowali na błysk klasyczne tematy, wszystko zarapowali doskonałym flow i zarzucili kilogramami gier słownych (co oznacza zmianę na plus, bo w poprzednim albumie była ich tona). Jedyny mankament tej płyty to efekciarstwo, które psuje poważniejsze momenty.


Na tym kończy się lista dziewięciu wspaniałych, zasługujących na szczególne wyróżnienie. Ale obecnie płyt wychodzi tyle, że ciężko na tym zamknąć rok. Poniżej więc podsumowanie płyt hip-hopowych z 2017, o których warto pamiętać.


Kaz Bałagane – Narkopop

Według redaktorów Newonce to „najbardziej optymalna trapowa płyta, jaką mógł nagrać Słowianin”. Cichy bohater ślizgu. Samozwańczy następca Nasa. Nie można odmówić mu przebojowości i oryginalnego stylu, w jakim patrzy na świat.


Otsochodzi – Nowy kolor

Młody Jan zmienił stylówkę i nagrał newschoolową płytę, której bardzo, ale to bardzo przyjemnie się słucha. Głównie dzięki bitom. Gospodarz trochę zbyt często podkreśla swą innowacyjność, a kilka zwrotek jest zwyczajnie niechlujnych, ale wykonawca potrafi to nadrobić refrenami. Do tego fantastyczne gościnki.


Bisz – Piękno i Bestia EP

Bisz zagęścił rapowe ruchy w tym roku: pojawiło się całkiem sporo występów gościnnych, no i ta epka, nawiązująca do jego klasycznego Wilka chodnikowego. Może to i odpowiedź na rozczarowanie środowiska rapowego po trochę zbyt hipsterskim Wilczym humorze, może i Bisz przeżuł trochę własny ogon, ale to dalej solidna epka z intrygującymi tekstami.


Kuba Knap – Bejłocz/Najlepsze wyjście

Obie płyty wydane w tym roku dokumentują zmianę, jaką przeszedł Knap. Schyłek życia beja oraz wyjście z alkoholizmu i poza Alkopoligamię. Knap wybrał hemp i siedzi w swoim tipi, trochę mniej sfrustrowany światem.


VNM/B.Melo – Trailblazer EP

Nieco kakofoniczne single mogły zniechęcić – i słusznie. Epka z konceptem formalnym, w której podkłady są odarte z subtelności i bas szaleje, to doskonałe miejsce dla VNM-a. Gdyby tylko jeszcze częściej nagrywał dla słuchaczy, a nie dla raperów, to naprawdę można by poczuć prawdziwą dumę.


PRO8L3M – Hack3d By GH05T 2.0 EP

Wyczerpanie formuły z debiutanckiego LP. Ten duet ma swój osobisty znaczek jakości, ale kolejny krążek w tej stylistyce, gdy wiemy, co mają w zanadrzu, może męczyć.


Guzior – Evil Twin

Bardzo solidny debiut drugiego najlepszego rapera w QQ. Słynący z leniwego stylu, nie zamulił, tylko uderzył z tajfunem. Dobre bity, dobry flow, teksty nieśpieszne i teksty z punchami. Największy zarzut: trzon albumu znano długo przed premierą.


Pjus – Słowowtóry

Pierwszy ghostwriterski projekt w Polsce, z gwiazdorską obsadą w przy produkcji i przy mikrofonie. Brzmi rewolucyjnie, niektórzy raperzy jednak nie zgrali się z przypisanymi tekstami, na czym traci kilka utworów.


W 2017 trudno było wybrać mniej niż 17 pozycji. Oczywiście można się spierać o to, dlaczego nie pojawił się ten, a dlaczego uwzględniono tego… Ale słabych płyt w tym zestawieniu nie ma. Każdy z wyborów to krążek ciekawy, czasem z pewnymi wadami, ale razem dają dobry obraz polskiego rapu A.D. 2017. A wam które albumy najbardziej zapadły w pamięć?


Polub Z CYKLU na Facebooku, żeby wiedzieć, kiedy ukaże się kolejny tekst: o, tutaj.

Jeżeli posiadasz konto na Instagramie, możesz tam śledzić autora: tl3vis.  

Absolwent translatoryki i filologii angielskiej na Uniwersytecie Gdańskim. Od zawsze miłośnik dziwnych mieszanek; fan hip-hopu, science-fiction z twarzą Philipa K. Dicka, a także anime. Pisuje opowiadania i tłumaczy różne różnostki. Uczy się absurdu od Kafki, Camusa i Gombrowicza. Można go śledzić jako @tl3vis na Instagramie.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %