Zbuntowani artyści
Twórców często kojarzy się z buntem i z działaniem na przekór zasadom – zarówno artystycznym, jak i społecznym. Kojarzy się ich także z walką jednostki ze skostniałą masą ludzką lub despotyczną tradycją. I nie bez powodu. Wiele zmian w obyczajowości, kulturze i świadomości społeczeństw poprzedzają analogiczne zmiany w świecie sztuki. Artyści bywają często awangardą rewolucji i przemian, nierzadko wspomagają swoją twórczością rebelie i bunty. Błędne byłoby jednak założenie, że wszyscy malarze to z zasady buntownicy – podobnie jak w każdej innej dziedzinie życia, jednostki wywrotowe są mniejszością występującą przeciw większości. Artyści również najczęściej buntowali się przeciw dyktaturze poprzedniego pokolenia artystów.
![](https://zcyklu.pl/uploaded/3f36e785551ea9a37d73b8846e04c569.jpg)
W romantyzmie stosunek do ludzi sztuki stał się specyficzny, zyskali oni inny status niż wcześniej. Zbuntowanych indywidualistów, którzy czerpią inspirację z wnętrza duszy i tworzą dla samej rozkoszy tworzenia, raczej nie dało się uświadczyć w czasach preromantycznych. Po prostu pozycja i rola malarza, muzyka czy poety była wtedy zupełnie inna. Współcześnie (może nawet od lat 20.–30. XX wieku) odchodzi się od romantycznego obrazu twórcy, artysta ponownie pragnie pełnić jakąś konkretną, przydatną i niezbędną funkcję w społeczeństwie, a nie być wyrzutkiem, nieszczęśliwym indywidualistą.
Oczywiście w XX wieku istniało tyle postaw i nurtów oraz tyle interpretacji roli twórcy, że ciężko jest stawiać takie ogólne twierdzenia. Niemniej w zasadzie każdy awangardowy nurt buntował się – zarówno przeciw dawniejszej sztuce, jak i przeciw stosunkom społecznym. Czasem był to bunt jednostki przeciw masie, a czasem bunt masy i społeczności przeciw indywidualistom. A za najbardziej chyba burzliwy i pełen buntu okres w sztuce można uznać początek XX wieku, a ściślej – jego pierwsze trzy dekady.
![](https://zcyklu.pl/uploaded/7c2b1d28e0141e312ac6d53e8d4c98b1.jpg)
Pod koniec pierwszego dziesięciolecia zawiązało się ugrupowanie futurystów, które jak każdy z ruchów awangardowych, dążyło do szeroko zakrojonych zmian, wykraczających poza same działania artystyczne. Z tego też wynikał mariaż ideologiczno-polityczny z włoskimi faszystami, których futurystyczni malarze wspierali swoją sztuką. Futuryzm był jednak ruchem skomplikowanym i mimo bliskich powiązań z partią faszystowską miał wiele interesujących cech. Najbardziej charakterystyczny był dla jego przedstawicieli narkotyczny zachwyt nad techniką, postępem, maszynami, rozwojem technologii, szybkością, ruchem i wszystkim, co wiązało się z nowoczesnym światem początku XX wieku. Ponieważ artyści tworzący w tym nurcie działali przed pierwszą wojną światową, mogli sobie jeszcze pozwolić na ten naiwny zachwyt nad wielkością technokratycznej cywilizacji. Buntowali się więc przeciw szeroko rozumianej tradycji, przeciw klasycznym wzorcom piękna i dawnej estetyce, wprowadzając w jej miejsce swoje własne, nowe kategorie. Samochody, ruch uliczny, wojny, zniszczenie, chaos nowoczesności – to wszystko było dla nich piękniejsze niźli dzieła antyczne lub renesansowe, które przedstawiciele sztuki akademickiej uznawali za oczywisty wręcz wzorzec estetyczny.
Ruchy awangardowe pragną rozbić stary porządek i zbudować nowy, oparty na lepszych zasadach. Do tego doprowadzić powinna między innymi rewolucja w sztuce. Taka postawa ma w sobie sporo szaleństwa, a jeszcze więcej naiwności. Futuryści postulowali między innymi wprowadzenie absolutnie karkołomnego sposobu zarządzania przestrzenią miejską. Pragnęli, by co kilka–kilkanaście lat wyburzać do gołej ziemi wszystkie miasta i budować je od podstaw, w zgodzie z najnowszymi trendami i osiągnięciami technologii. Miało to sprawić, że miasto będzie zawsze nowoczesne i postępowe, a wszystkie zabytki i inne starocie znienawidzone przez przedstawicieli futuryzmu (w większości Włochów, co pewnie nie jest bez znaczenia, gdy się zastanowić nad genezą ich nienawiści do antyku, zabytków i tradycji) przestaną „szpecić” zdrową tkankę miejską.
Innym uroczym pomysłem grupy futurystycznej było powołanie parlamentu artystów, który miał zastąpić skorumpowany i nieefektywny parlament funkcjonujący dotychczas. O ile można uwierzyć w szczerość intencji twórców i zrozumieć przekonanie, że być może malarze i poeci działaliby na rzecz państwa z większym oddaniem niż elita polityczna (choć jest to zapewne jedynie romantyczna nadzieja), o tyle wiara w zdolność artystów do porozumienia się ponad podziałami i większe umiejętności organizacyjne była już zupełnie nieuzasadniona.
Kolejnym awangardowym kierunkiem, który w swym buncie poszedł nawet jeszcze dalej niż futuryzm, był dadaizm. Nurty te są od siebie bardzo odległe, w zasadzie znajdują się na dwóch biegunach sztuki awangardowej, i każdy z nich buntował się w nieco inny sposób i przeciw czemu innemu. Dadaizm i trochę późniejszy surrealizm dążyły nie tylko do zanegowania porządku społecznego i wartości estetycznych, ale również do zanegowania samej sztuki, artysty, a także sposobu postrzegania rzeczywistości. O surrealizmie pisałem już jakiś czas temu w tekście o Maxie Ernście, dlatego nie będę się zagłębiał w jego skomplikowaną naturę. Dadaizm zaś – bezpośredni przodek surrealizmu – był ruchem w gruncie rzeczy bardzo prostym. Jego przedstawiciele uznali, że należy zupełnie zerwać z całą zachodnioeuropejską tradycją, z jej destrukcyjnym postępem, ideologią i filozofią wytwarzającą abstrakcyjne i oderwane od rzeczywistości teorie i wartości. Zdaniem dadaistów wszystko się przewartościowało, a cywilizacja europejska zgniła, należało więc ją zwalczyć. Głównym celem ataków była właśnie sztuka, przez ostatnie sto lat tak bałwochwalczo wywyższana ponad inne formy działalności człowieka.
![](https://zcyklu.pl/uploaded/51a46a37ed7b42107431806b0a0f7f2c.jpg)
Dadaiści, ogarnięci traumą pierwszej wojny światowej, buntowali się przeciw pragmatycznej, płytkiej umysłowości mieszczańskiej, która zdominowała kulturę Europy i stała się, ich zdaniem, jednym z powodów wybuchu największego konfliktu zbrojnego w dziejach ludzkości. Dla tych artystów była już tylko jedna droga – zniszczyć to, co pozostało, zrównać z ziemią cały ten fałszywy porządek i pozostawić zgliszcza. Dadaiści nie chcieli zbudować nic nowego, ich żywioł stanowiły chaos, kpina, groteska, absurd i destrukcja. Malarstwo było ich wrogiem, gdyż było najpopularniejszą i najbardziej klasyczną ze sztuk wizualnych, główną ostoją akademików. Dlatego właśnie dadaiści tworzyli nowe techniki artystyczne, takie jak kolaż, fotomontaż czy ready-mades. To ostatnie zyskało szczególną sławę za sprawą luźno związanego z dadaistami Marcela Duchampa, który w 1917 roku wywołał ogromny skandal: wystawił w muzeum paryskim pisuar, podnosząc tym samym zwykły i niezbyt szlachetny przedmiot do rangi dzieła sztuki.
Dochodzimy więc do punktu, w którym to malarstwo, podobnie jak inne „klasyczne” gatunki sztuk wizualnych, staje się celem ataków artystów. Oczywiście w tamtym czasie miało się ono jeszcze dobrze i przez długie lata stanowiło główne pole eksperymentów formalnych dla wielu nurtów i wielu twórców. Istotne jest jednak to, że w czasach pierwszej awangardy artyści zdołali podważyć niemal wszystkie pewniki i wszelkie kategorie, jakie odziedziczyli po dawnych pokoleniach. Był to okres wielkiego buntu i wytyczania nowych dróg. W buncie tym malarstwo i inne sztuki dokonały niesamowitych rzeczy i być może nieco się wypaliły.