Zrobić wędkarza z predatora
Co jeszcze zawdzięczamy najnowszemu filmowi? Może to się wydać dziwne, ale moim zdaniem całkiem sporo! Wcześniej dane mi było obejrzeć dwie pierwsze części i – o mój Boże – jakie to było złe. Natomiast tym razem świetnie spędziłam czas w kinie, zwyczajnie dobrze się bawiłam, o co przecież chodzi przy tego rodzaju rozrywce. W przeciwieństwie do odnowionej serii o Obcym, w tym wypadku nie powtórzono schematu w kostiumie artystycznej ambicji ze szczyptą pretensjonalności. Dostajemy solidny film akcji, nieodchodzący zbyt daleko od oryginału, ale pozbawiony jego grzechów, które wynikały w głównej mierze ze specyfiki epoki, a nie złych zamiarów twórców.
Przede wszystkim sam antagonista nie jest już wielkim znakiem zapytania – tym razem rządowa ekipa jest przygotowana do spotkania z nim i z pomocą naukowców stara się wcześniej zdobyć jak najwięcej praktycznej wiedzy, dzięki czemu poznajemy teorię o wędkarzu czy dredach-czułkach. Oczywiście Ziemianie nadal nie potrafią się zachować w stu procentach jak należy – inaczej nasz obrzydliwy koleżka nie zwiałby z laboratorium i nie mógłby siać zniszczenia.
Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo po jego ucieczce na scenę wkracza zespół twardzieli, którzy są gotowi poświęcić wszystko, żeby tylko dorwać to cholerstwo i się z nim rozprawić, czy też pomścić kompanów, czy też dopomóc dobru w walce ze złem. Chociaż nie do końca. Tym razem bowiem w ringu naprzeciwko Predatora staje przypadkowa zbieranina co najmniej dziwnych osobistości, które równie celnie można nazwać mocno szurniętą ekipą pojebów. Piszę to z czułością, bo panowie (a także panie i dzieciaki) są tak naprawdę słodcy. Ten eksperyment z doborem postaci zdecydowanie wypalił – pozwolił generować w naturalny sposób komiczne sytuacje i oddać hołd starym filmom za sprawą scen z patetyczno-śmiesznymi aktami prawdziwej przyjaźni i lojalności.
Dużym plusem, który przyczynił się do sukcesu filmu, jest obsada. Zaangażowani zostali fajni aktorzy, którzy jeszcze się nie opatrzyli, ale zdecydowanie już ich kojarzymy (m.in. Boyd Holbrook, Keegan-Michael Key, Olivia Munn, Thomas Jane, Alfie Allen, Yvonne Strahovski czy młodziutki Jacob Tremblay). Wszyscy wyraźnie bawili się swoją pracą, co jest najlepszym możliwym podejściem do projektu tego rodzaju.
Nowy Predator jest przede wszystkim śmieszny – może pomijając (albo właśnie włączając!) sceny brutalne i makabryczne. Jak dla mnie sposób ich realizacji to duża zaleta, bo lubię się pośmiać, nawet jeśli bawią mnie nie żarty obliczone na taki właśnie efekt, ale pewne schematy czy durne motywy. Film oczywiście mógłby być lepszy, pewne zagrywki irytują oczywistością, pewne momenty trochę się dłużą. I jeszcze jedno – to, co dla mnie zalicza się do pozytywnych stron, może z dużą dozą prawdopodobieństwa skreślić Predatora w oczach fanów oryginalnej serii. Może, ale nie musi. Ja namawiam do obejrzenia, jeśli tylko szukacie rozrywki bez zobowiązań.
reżyser: Shane Black
scenariusz: Shane Black, Fred Dekker
czas trwania: 1 godz. 47 min
data polskiej premiery: 1 września 2018
gatunek: akcja, sci-fi
dystrybutor: Imperial CinePix