Alan Moore – nadworny mag komiksu
Aby związać koniec z końcem, jako młody chłopak mieszkał z rodzicami i dorabiał na różne sposoby, m.in. czyszcząc toalety czy pracując w garbarni. W końcu jego los się poprawił – Moore poznał odpowiednią dziewczynę, przeprowadził się na odpowiednie osiedle i dostał odpowiednią pracę. Nie byłby jednak sobą, gdyby zadowolił się siedzeniem w biurze. Mając dwadzieścia parę lat, postanowił utrzymywać się wyłącznie z bardziej artystycznych zajęć. Miał już za sobą debiut literacki i komiksowy, ale skupił się tylko na tym drugim medium. Pierwsze próby przede wszystkim nauczyły Moore’a, że z czysto praktycznych powodów powinien się skupić tylko na pisaniu scenariuszy, gdyż nigdy nie uda mu się równocześnie i rysować, i pisać zadowalająco dobrze i szybko. Świat komiksu, w którym sprawa autorstwa publikacji nie jest wcale oczywista, zyskał dzięki temu potężny autorytet i głos świadczący na korzyść scenarzystów, często spychanych na dalszy plan przez ilustratorów.
Alan Moore stopniowo wspinał się po szczeblach sukcesu, zyskując pozytywny oddźwięk tak wśród czytelników jak i krytyki. Wyszedł od małych historyjek pisanych dla magazynów „2000 AD” oraz „Doctor Who Weekly”, a przez Marvel UK dotarł do amerykańskiego mainstreamu i potężnego DC Comics. Cała jego kariera okazała się sinusoidą zahaczającą o duże, popularne wydawnictwa z jednej strony oraz o małe, prywatne, niezależne przedsięwzięcia z drugiej (np. wydawnictwa Mad Love i America’s Best Comics). Kontestacja jako przyrodzona cecha Moore’a oczywiście musiała zaważyć na jego współpracy z machiną ogromnych korporacji, aczkolwiek kiedy patrzy się z zewnątrz na jego najznamienitsze dzieła, nie widać ogromnej różnicy między wartością tytułów stworzonych pod patronatem (nad)opiekuńczych gigantów a efektami zupełnej samowolki w małych projektach.
Weźmy na przykład trzy wybrane tytuły z najważniejszych
dzieł Moore’a: Strażnicy, V jak vendetta oraz Zagubione dziewczęta. Jeden został wydany przez DC, drugi przez
Vertigo – jego imprint, a trzeci to dziecko małej oficyny Taboo, której pracę
nad serią kontynuował później Top Shelf. A każdy z tych komiksów jest
wyjątkowy, znaczący i doceniony przez krytyków oraz czytelników. Bo nieważne, w
jakich okolicznościach powstają dzieła Moore’a – on zawsze ma do powiedzenia
coś ważnego, oryginalnego i kontrowersyjnego. Strażnicy ukazują się jako krytyka ogólnie przyjętego podejścia do
motywu superbohaterów i proponują ciekawe rozwiązania formalne (opowiadania
zbudowane z kadrów stanowiących niemal odbicia lustrzane). Komiks ten został
wyróżniony w wyjątkowy sposób – jury Hugo Award (jednej z najbardziej
prestiżowych nagród literackich z dziedziny science fiction i fantasy)
utworzyło dla niego jednorazową kategorię „Najlepsza inna forma”, aby móc wyrazić
uznanie dla wspólnej pracy Moore’a i Dave’a Gibbonsa. Dystopia V jak vendetta zaś na stałe wpisała się w historię jako inspiracja wielu protestów
przeciw nierównościom społecznym i ekonomicznym, organizowanych przez takie
grupy jak Anonymous czy Occupy Movement, a maska głównego bohatera to stały
symbol ruchów sprzeciwiających się tyranii. Za to Zagubione dziewczęta to zupełnie inna bajka, w której Moore
wykorzystuje postaci Alicji z Przygód
Alicji w Krainie Czarów, Dorotki z Czarnoksiężnika
z krainy Oz oraz Wendy z Piotrusia
Pana, by zrewolucjonizować… społeczne wyobrażenia o pornografii.
Czterdzieste urodziny to dla wielu data wyjątkowa, nawet
magiczna. W przypadku Alana Moore’a była ona magiczna całkiem dosłownie – w
dniu, w którym stuknęła mu czterdziestka, twórca zadeklarował się jako wyznawca
magii ceremonialnej. Pomysł ten nie wziął się z powietrza, bezpośrednią
przyczyną była praca nad powieścią graficzną Prosto z piekła, przesiąkniętą symboliką masońską i okultystyczną.
Magia w wyobrażeniu Moore’a jest też ściśle związana z tworzeniem sztuki, jako
że obie te dziedziny manipulują znakami (symbolami, obrazami, słowami) w celu
oddziaływania na ludzką świadomość. Artysta jest więc w pewnym sensie
współczesnym odpowiednikiem szamana. Rzecz jasna, poglądy te mają
odzwierciedlenie w utworach Moore’a, czego dobrym przykładem jest Promethea zawierająca elementy magii,
mistycyzmu, spirytualizmu i motywy życia pozagrobowego.
Umiejętności tchnięcia nowej energii
w starych bohaterów, krytycznego spojrzenia na zastane motywy, splątania
twórczości i życia osobistego w jedno dzieło oraz sprawne szafowanie
kontrowersyjnymi tematami – to wszystko i jeszcze więcej ustawiło Alana Moore’a
na pozycji boga komiksu i obiektu kultu. I chociaż pewnie strach by było
spotkać go w ciemnej uliczce, to obcowanie z jego komiksami jest bardzo
przyjemnym doznaniem.