Klasyka do herbaty

Cholerne obowiązki w stylu Jane Austen

W związku z tym, że podjęłam się trójodcinkowego cyklu związanego z Jane Austen, moim cholernym obowiązkiem jest kontynuowanie tematu. Dlatego pora na Mansfield Park oraz Opactwo Northanger, których mieszkańcy na co dzień muszą być posłuszni swoim własnym cholernym obowiązkom wobec rodziny, przyjaciół i pana na piedestale zwanego obyczajem. W tym miesiącu nie jestem w humorze, by potraktować temat poważnie, więc jeśli jesteście gotowi na małą dawkę złośliwości, serdecznie zapraszam przed ekrany z ogromnym kubkiem porządnej herbaty. 
Jako że Mansfield Park ujrzało światło dzienne (rozumiane tu jako rynek czytelniczy) pierwsze, żeby być złośliwymi, oddajmy palmę pierwszeństwa w tekście Opactwu Northanger.

Prace nad tą powieścią Jane Austen rozpoczęła ponoć jeszcze zanim ukazały się jej pierwsze wydane tytuły, czyli Duma i uprzedzenie oraz Rozważna i romantyczna. Charakter i styl Opactwa Northanger jest tego doskonałym dowodem. Zdaje się, że powieść ta, pisana jeszcze w czasach młodzieńczego buntu, miała być manifestem wobec świata, parodią wyznawanych przez niego wartości oraz pamfletem podejmującym temat naiwności oraz prymitywności ówczesnych kobiet. Autorka nie ominęła również zagadnienia niewiernych i słabych wolą mężczyzn, którzy święcą triumfy w każdej kolejnej jej książce jako bohaterowie z początku pozytywni, a pod koniec okazujący się najgorszymi łajzami.

Opactwo Northanger jest o tyle ciekawym utworem, że różni się niemal pod każdym względem od pozostałych tekstów Jane Austen. Subtelność, która cechuje inne jej książki, tutaj zostaje zastąpiona przez nacechowaną złośliwością i pobłażaniem sympatię, jaką autorka czuje do swojej głównej bohaterki. Kto zacz jest ta heroina? Mowa tu o Katarzynie Morland, pannicy tak młodej, jak i głupiutkiej oraz naiwnej, żyjącej bardziej w świecie literackim niż w tym prawdziwym. Nasza bohaterka, niewiele jeszcze wiedząc o życiu i ludziach, zostaje rzucona pewnego dnia na głęboką wodę nowych doświadczeń – samodzielny wyjazd do Bath, gdzie musi radzić sobie w niebezpiecznym świecie kobiecych intryg i nachalnych amantów. Jako osóbka totalnie do tego nieprzygotowana daje się wciągać w jedną idiotyczną sytuację za drugą. Jako zaś osóbka niezbyt mocna psychicznie często z powodu tych sytuacji wpada w swoje drobne, aczkolwiek akceptowane przez otoczenie histerie.

Z reguły Katarzyna wydaje się panną dość sympatyczną, o przyjemnej dla oka urodzie. Jej intelekt jednak pozostawia wiele do życzenia, co autorka sugeruje często i wyraźnie. Ogromna bowiem część powieści poświęcona została omówieniu sytuacji, która wynika z nadmiernego zainteresowania bohaterki gotyckimi powieściami grozy. Austen krytykuje przede wszystkim nadpobudliwą wyobraźnię, która każe jej się wszędzie doszukiwać znamion popełnionej przed laty zbrodni na miarę współczesnych filmów sensacyjnych, co zresztą po pewnym czasie wpędza ją w kłopoty. Autorka poprzestaje jednak głównie na własnym komentarzu, wplatając go w narrację, ponieważ – jak wyraźnie daje czytelnikowi do zrozumienia – głupiutka Katarzyna nie razi swoją głupotą żadnej znajomej osoby, u mężczyzn wzbudza nawet pobłażanie, bliższe raczej sympatii niż jakiemukolwiek innemu uczuciu.

Jak zatem widać, mamy tu do czynienia z rzadkim przypadkiem, kiedy Jane Austen główną bohaterką swojej książki czyni osóbkę nie mającą żadnych szczególnych cnót, nie wyróżniającą się niczym specjalnym i nie wzbudzającą w czytelniku, co chyba najgorsze, pozytywnych ani właściwie jakichkolwiek jednoznacznych uczuć. Przez większą część powieści emocją, która dominuje w czytelniku, jest irytacja. Głównie z powodu bezwładności Katarzyny Morland pośród rozgrywających się wokół niej wydarzeń. Można wręcz odnieść wrażenie, że nasza heroina – niepomna zasad fizyki, na pewno jej zresztą nieznanych – miota się na wszystkie strony jak obiekt nieobarczony jakimkolwiek oporem powietrza ani masą.

Mimo że główna bohaterka jest istotką irytującą, a otaczający ją mężczyźni to najczęściej zakłamani manipulanci, powieść przedstawia sobą wartość, której nie znajdziemy w żadnej kolejnej książce Jane Austen. Mamy tu do czynienia z unikalnym humorem i krytycyzmem autorki, który w kolejnych utworach znacznie wysubtelniał. Choć jej styl nabrał w późniejszych pracach lekkości i polotu, utracił tę widoczną w Opactwie Northanger świeżość. Na szczęście jest to cecha, która uwidacznia się dopiero w kontekście całego dorobku autorki, a nie po przeczytaniu jednej książki jej pióra.

Spójrzmy zatem drugim z dwojga naszych krytycznych oczu na kolejną powieść dzisiejszego odcinka, czyli na Mansfield Park. Krytycyzmu pod adresem głównej bohaterki będzie tu niewiele mniej, jednak na celowniku znajdzie się również nierówna dynamika całości.

Mansfield Park jest kolejnym przykładem książki, w której Jane Austen nie miała pomysłu na tytuł. Tak samo jak w przypadku Opactwa Northanger ta książka otrzymała tytuł po miejscu, w którym rozgrywa się akcja albo przynajmniej jej duża część. Tytuł ten, wielokrotnie przekształcany, uzyskał ostateczny kształt dopiero po śmierci autorki i, niestety, nie z jej decyzji.

Mansfield Park jest o tyle dziwną książką, że czytelnikowi trudno jest odnaleźć się w jej nieregularnym rytmie. Pierwsza ćwiartka powieści jest zapisem rozterek głównej bohaterki w odniesieniu do organizowanego przez kuzynostwo teatru domowego pod nieobecność jej wujka i pana na Mansfield Park. Całe przedsięwzięcie byłoby oczywiście nie do przyjęcia dla dobrze wychowanych rodzin w tamtych czasach. Jednakże jedynymi osobami, które zdają się to dostrzegać, okazują się młodziutka Fanny, biedna krewniaczka zaadoptowana przez wujostwo, oraz jej kuzyn Edmund, syn właścicieli posiadłości. Mężczyzna jednak, mimo że nie jest przychylny pomysłowi wystawienia sztuki, który tak bardzo ucieszył całą młodzież obecną w Mansfield, szybko ulega namowom ze strony pięknej i jednocześnie bardzo rozpuszczonej panny Crawford i bierze udział w całej farsie, jak ośmiela się o tym zdarzeniu myśleć Fanny. „Ośmiela się myśleć” zostało użyte celowo, ponieważ młoda panna nie dość, że jest niezwykle dobrze wychowania pod względem świadomości tego, co wypada i komu, a co nie, jednocześnie jest istotką bardzo cichą, skromną i bojącą się okazać jakąkolwiek niewdzięczność czy nieposłuszeństwo, zatem swoje zdanie wygłasza nader rzadko.

W dalszych rozdziałach Mansfield Park czytelnik ma do czynienia z cierpieniem Fanny, która – zakochana od lat w Edmundzie – jest zmuszona obserwować jego rosnące uczucie do panny Crawford. Tym bardziej rośnie cierpienie młodej dziewczyny, im mocniej uświadamia sobie, jak niegodną Edmunda okazuje się panna Crawford, kobieta rozpieszczona i szukająca w ludziach jedynie prestiżu i pieniędzy. Jednocześnie czytelnik obserwuje zmagania Fanny z jej pochodzeniem, niemożnością odnalezienia się wśród ludzi oraz pragnieniem bycia kochaną, docenianą i potrzebną.

W całej powieści w bardzo nieregularny sposób zmienia się dynamika opisywanych wydarzeń. Razi to zwłaszcza na końcu książki, gdy bohaterowie trafiają już w przeznaczone im przez los miejsca. Czytelnik odczuwa wtedy pewien niedosyt i rozczarowanie, ponieważ wydarzeniom tak niewiele znaczącym i mało interesującym jak ćwiczenie do wystawienia sztuki autorka poświęciła tak dużo miejsca, za to zignorowała całkowicie potrzebę zaspokojenie ciekawości czytelnika i cały moment kulminacyjny powieści streściła na zaledwie kilku stronach.

Mansfield Park jest drugą z kolei książką Jane Austen, która nie pozwala utożsamić się z jej bohaterami. Wydaje się również, że mogło być to trudne nawet w czasach autorki. Sądzę bowiem, że nikt nie chciałby utożsamiać się z kimś posiadającym tak niewiele własnej woli i rozumu i poddającym się bez reszty woli mężczyzn. Jest to jednak rzecz dyskusyjna, mimo że o prawdziwości powyższej tezy doskonale świadczą ekranizacje tej powieści, zwłaszcza jedna. Z jakiego bowiem innego powodu mogłaby pojawić się adaptacja Mansfield Park z roku 1999?

Wątpliwe to dzieło, za które odpowiedzialna jest Patricia Rozema, chociaż zachowało główne wątki fabuły, całkowicie zmieniło postać głównej bohaterki. Być może feministycznie nastawiona ani reżyser uznała, że Fanny jest zbyt posłuszna i z tego powodu zrobiła z niej nadpobudliwą awanturnicę? Zachowania Fanny ukazane w filmie są do tego stopnia nieadekwatne do czasu akcji, że nie warto w ogóle owego filmu nazywać adaptacją powieści Austen. „Dzieła” dopełniają sceny seksu, bardzo ponura scenografia i niepotrzebnie poruszony temat niewolnictwa. Gdy się nad tym zastanowić, nie ma co winić reżyserki za mierną ekranizację. Należy pamiętać, że ta sama kobieta w bieżącym roku we współpracy z Netflixem zmieszała z błotem podstawowy przekaz klasyki, jaką jest Ania z Zielonego Wzgórza, tworząc adaptację, w której Ania Shirley jest wulgarną dziewuchą, a wokół niej roi się od przemocy i przestępców seksualnych. Widać rzeczona pani reżyser takie już ma poczucie humoru i estetyki. W myśl powiedzenie „niektóre dzieci już po prostu takie są” dajmy jej więc spokój.

Otrząśnijmy się na chwilę z nieprzyjemnego uczucia, jakie nas ogarnęło po tych kilku uwagach na temat „dzieł” Patricii Rozemy i wróćmy do Opactwa Northanger oraz do Mansfield Park. Chociaż żadna z powyższych książek nie dorównuje Dumie i uprzedzeniu czy Rozważnej i romantycznej, żadna również się o to nie stara. Te powieści mówią o czymś zupełnie innym i poruszają odmienne problemy, można się nawet pokusić o stwierdzenie, że znacznie poważniejsze. I choć Mansfield Park i Opactwo Northanger nie są pozbawione mankamentów, ich przekaz pozostaje jasny do dziś. Jane Austen krytykuje rozluźnienie obyczajów i zanik dobrego smaku w społeczeństwie. Daje do zrozumienia, że zbytnie pogrążanie się w fantazjowaniu nie rozwiąże naszych problemów, a naszym głównym obowiązkiem wobec bliźniego jest okazywanie mu szacunku i dobroci, niezależnie od tego, czy mamy na to ochotę czy nie.

Chociaż powyższe powieści nie znajdą się w czołówce mojej ulubionej klasyki, na pewno warte są uwagi, zwłaszcza inteligentnego czytelnika, lubiącego lepiej poznawać nastroje, jakie panowały w konkretnych czasach, a nie tylko związane z nimi suche fakty historyczne, które niewiele tak naprawdę mówią nam o ludziach.

Filologia klasyczna i ćwierćwiecze – na koncie. Podróże i własne książki – w planach. Kanał literacki, kino oraz dobre jedzenie – na co dzień.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %