Przeczytaliśmy

Ogłada zazdrości

Kto lubi czytać słowniki? Z reguły robimy to, kiedy musimy. Ale już nie raz na naszym portalu udowadnialiśmy, że są takie, których lektura jest prawdziwą przygodą. I do tego taką, podczas której odkrywa się coś na nowo lub doznaje olśnienia. Jedną z takich książek jest Diabli dykcjonarz. Ambrose Bierce ponad 100 lat temu wytyczył nowy szlak. Opisał bowiem świat tymi samymi pojęciami co wszyscy, z tym że objaśnił je inaczej. To definicyjny rollercoaster na poziomie mistrzowskim.

Kiedy w wieku kilku lat trafiamy do przedsionka nauki, czyli szkoły, ta przy pomocy swoich kapłanów, czyli nauczycieli, zaczyna zapełniać nasz umysł definicjami. Układa świat według ogólnie przyjętych reguł. Najpierw dowiadujemy się, że Ala ma psa Asa, a potem już leci definicyjna karuzela: rachunek różniczkowy, teoria względności, biosfera, impresjonizm w malarstwie. Opuszczając mury szkoły, mamy w głowie ułożony świat pojęć. Wtem dostajemy do rąk Diabli dykcjonarz i nasze wyobrażenie o rzeczywistości kruszy się cegiełka po cegiełce. Z każdym hasłem wyrasta nowy pojęciowy świat, który jest o wiele zabawniejszy od pierwotnego. Taka była intencja autora?

Intencja. Poczucie, że w umyśle jeden zestaw argumentów przeważa nad drugim; skutek, którego przyczyną jest bliska lub dalsza nieuchronność popełnienia bezwiednego czynu (s. 163).

Może autor stara się zrozumieć kartezjańskie podejście do życia?

Kartezjański. Odnoszący się do Kartezjusza, słynnego filozofa, autora głośnego powiedzenia „Cogito ergo sum”, którym, jak mu się radośnie wydawało, udowodnił realność ludzkiego istnienia. Powiedzenie można by ulepszyć w następujący sposób: „Cogito cogito ergo cogito sum” – „Myślę, że myślę, więc myślę, że jestem”; tak blisko prawdy nie dotarł żaden filozof (s. 173).

Ambrose Bierce to bardzo ciekawa postać. Los nie miał dla niego litości ani w życiu prywatnym, ani w działalności zawodowej. Jego perypetie dokładnie opisuje w obszernym Wprowadzeniu Mateusz Kopacz, tłumacz. Dostajemy dzięki temu doskonałe podłoże do zrozumienia intencji autora, który stworzył Diabli dykcjonarz. Książkę określa się jako opus magnum Bierce’a i jest w tym dużo prawdy. Powstawała od 1867 roku, gdy ukazało się pierwsze hasło, aż do 1911 roku, kiedy wydano dzieła zebrane pisarza. Ostateczna publikacja napotkała po drodze sporo zakrętów.

Bierce w stworzenie leksykonu włożył cały swój pisarski kunszt i cyniczną zgryźliwość. Ale także inteligencję i nieprzeciętny zmysł obserwacji zjawisk społecznych. Zawodowo parał się dziennikarstwem, miał zdecydowane poglądy na wiele spraw, a co za tym idzie – także sympatie i antypatie. Nie ukrywał ich, nie wahał się podejmować trudnych tematów i walczyć z magnatami różnych dziedzin gospodarki. Młodzi dziennikarze byli nim zachwyceni, w odróżnieniu do czytelników jego książek. Nie zawsze bowiem jego dzieła odnosiły sukces. Wiele zostało docenionych zacznie później, już po jego śmierci. Sama zresztą śmierć jest niewyjaśniona. Bierce w 1913 roku udał się na wyprawę do Meksyku ogarniętego wówczas rewolucją. Krótko po tym, jak przekroczył granicę, ślad po nim zaginął. Przyjmuje się, że został zabity przez partyzantów chłopskich, ale wokół tego tematu narosło wiele hipotez.

Diabli dykcjonarz to alfabetyczny zestaw haseł dotyczących rzeczy i zjawisk, które Bierce zdefiniował na nowo. Użył do tego całego arsenału językowych sztuczek. Tłumacz opisywanego wydania stanął przed nie lada wyzwaniem: musiał nie tylko przełożyć tekst z angielskiego na polski, lecz także zachować prześmiewczy i oryginalny charakter dzieła. Było to dodatkowo utrudnione, bo Bierce często używa języka bardzo elastycznie. Nie unika sięgania po archaiczne zwroty, niektóre hasła objaśniane są fikcyjnymi cytatami, zmyślonymi wierszami lub wręcz kalamburami. Dlatego tłumacz nie zdecydował się na literalny przekład. Dokonał logicznego obejścia dosłowności, zachowując grę słów. Nie bał się także, podobnie jak Bierce, tworzyć neologizmów.

Kiedy sięgamy po Diabli dykcjonarz, zyskujemy więc nie tylko możliwość poznania znakomitego tekstu bystrego autora, ale także okazję do przekonania się jak dużo pracy kosztowało przygotowanie książki do dobrego odbioru czytelniczego w Polsce. Liczące ponad pięćdziesiąt stron Wprowadzenie, Przypisy i uwagi do haseł oraz Bibliografia to ważny dodatek do tekstu podstawowego. Dzięki nim tekst Bierce’a jest lepiej zrozumiały, nawet jeśli tłumacz, jak sam przyznaje, przy kilku hasłach sobie nie poradził. Spędzicie przy lekturze tego słownika niejeden wieczór, albowiem nonsensem jest twierdzić inaczej.

Nonsens. Wszelki zarzut kierowany w stronę niniejszego wyśmienitego dykcjonarza (s. 238).

* Tytuł recenzji jest objaśnieniem jednego z haseł Dykcjonarza…


autor: Ambose Bierce
tłumacz: Mateusz Kopacz
tytuł: Diabli dykcjonarz
wydawnictwo: Korporacja Ha!art
miejsce i rok wydania: Warszawa 2019
liczba stron: 575
format: 140 × 200 mm
okładka: zintegrowana

warto przeczytać

Słownik nietypowy, bo stworzony na podstawie nietypowych dla leksykonów źródeł: prasy, radia, telewizji, powiedzeń, przekleństw i docinków. Co więcej – publikacja o niebywałym znaczeniu historycznym.

Słownik współczesnej prawicy o prowokacyjnym tytule. Napisany nie przez językoznawcę, ale przez blogera prześmiewcę. Sporo informacji i dużo złośliwości.

Cenię spokój, zarówno ten uświęcony, jak i zwykły. W tym (s)pokoju mam swoje miejsce, z którego sięgam po książki. Czytanie dostarcza mi wszystkich emocji, jakie wymyślił świat. Nauczyłem się tego dawno temu w bibliotece w moim rodzinnym mieście. Wtedy czytałem książki „podróżnicze, względnie podróżniczo-awanturnicze”, dziś najchętniej wybieram literaturę non-fiction i książki przybliżające zjawiska kulturowe sprzed kilku dekad. Przyglądam się niektórym sztukom plastycznym i szperam w klasykach polskiego komiksu. Jestem dobry dla książek.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %