Pamiętasz okładkę?
Janusz Górski traktuje stanie na straży wysokiego poziomu polskich okładek książek bardzo serio. Jest profesorem Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku i wielokrotnym laureatem konkursu „Najpiękniejsze Książki Roku”. W księgarniach znaleźć można jego album Dosłownie. Liternicze i typograficzne okładki polskich książek 1944-2019. Może to jeszcze nie opus magnum jego aktywności zawodowej i zainteresowań, ale na pewno kompletny obraz współczesnej historii projektowania graficznego. Poświęcił jej kilka lat pracy.
Okładka książki ma dużo większe znaczenie niż przekonuje słynne powiedzenie. I choć treść niekiedy może okazać się mniej ciekawa niż graficzna oprawa, to na pewno ta ostatnia mówi wiele o stanie projektowania w czasach, kiedy powstała. Można to doskonale prześledzić na kartach albumu Górskiego.
Ale zanim przeczytamy i obejrzymy konkretne okładki, trafiamy na pokaźnych rozmiarów wstęp, w którym autor skrupulatnie wyjaśnia każde słowo z tytułu książki. Objaśnia użycie w wielu miejscach przypisów, które działają jak dygresje rozwijające niektóre wątki. Potem krok po kroku przyglądamy się polskiej szkole projektowania okładek, choć samo to pojęcie nie pada w książce, a prof. Górski woli raczej mówić o „polskiej szkole grafiki użytkowej”. Oglądając ponad 400 stron albumu, mamy nieodparte wrażenie, że od 1944 roku w Polsce systematycznie i prężnie rozwija się szczególna forma projektowania książkowych okładek. Ale trudno o inną refleksję, kiedy zauważy się, że tworzyli je między innymi ci, którzy w kategorii plakatu zdobywali uznanie międzynarodowych specjalistycznych gremiów.
Trudne początki
Początek powojennego projektowania w Polsce nie był łatwy. Polityka decydowała o każdym aspekcie życia, także o tym, jak powinny wyglądać okładki książek, aby były zgodne z socjalistyczną linią. Dopiero śmierć Stalina otworzyła grafikom drzwi do większej swobody oraz dała możliwość podpatrywania zachodnich projektów. Niektórzy mogli nawet wyjechać do Londynu czy Paryża i naocznie przekonać się, że wyobraźnia nie ma granic. Ta konfrontacja oraz poluzowanie cenzorskie to jedno, ale polski rynek wydawniczy nie był zbyt bogaty. Książek wydawano początkowo mało, prawa rynku nie obowiązywały i tylko trosce wydawnictw o jakość należy zawdzięczać wysoki poziom okładek polskich książek. No i polskim projektantom, naturalnie, z których jedni zasiadali w komisjach aprobujących projekty, drudzy je tworzyli. Taki miks mógł przynieść tylko dobry skutek, bo artyści rozwijali skrzydła w tych warunkach.
Potem przyszły lata 70. XX wieku i rozwój technologii. Dotąd projektowanie typograficzne, czyli opierające się na twórczym wykorzystaniu liter, polegało na własnoręcznym wykonywaniu każdego znaku pędzelkiem lub rysikiem. Epoka Gierka umożliwiła zakup profesjonalnego sprzętu i odtąd projektanci mieli mniej pracy. Okazało się, że zaoszczędzony czas nie wpłynął inspirująco na grafików, zaczęły pojawiać się okładki jakby tworzone mechanicznie. Mniej w nich było artyzmu, a więcej techniki. Rozwój technologii pozwolił też na coraz powszechniejsze zastępowanie typografii choćby zdjęciami.
Taniocha na koniec wieku
Lata 90. były chyba najgorsze dla książkowych okładek. Wydawano wtedy co prawda bardzo dużo nowych tytułów, ale niedbale i tanio. Oszczędzano więc także na projektach okładek. Na powrót interesujących projektów literniczych i typograficznych trzeba było czekać na nowy wiek. Dziś coraz więcej jest wartościowych przykładów i z witryn księgarskich zerkają na nas okładki, których wartość artystyczną doceni nawet niewprawne oko laika. Wystarczy być wrażliwym na piękno i mieć choć minimum intelektualnego obycia i wrażliwości na sztukę. To dobra wiadomość dla czytelników i miłośników pięknych okładek.
Można wskazać konkretne wydawnictwa, które za punkt honoru przyjęły dbałość o estetykę i mają w zespole utalentowanych projektantów lub zlecają opracowania graficzne książek zewnętrznym grafikom. Dobry projekt okładki może stać się nawet plakatem, jeśli jego artystyczna wartość wykracza daleko poza funkcję informacyjną. W tej sytuacji pojawia się niebezpieczeństwo, na które zwraca uwagę też prof. Górski – projektowanie okładek w swoistym oderwaniu od treści czy przeznaczenia książki.
Samo Dosłownie… jest zaprojektowane genialnie od okładki po ostatnią stronę. To wręcz niezbędnik dla studentów grafiki użytkowej, który można jednocześnie traktować jak książkę popularnonaukową. Czytać jak podręcznik i album historyczny, bo jest skrupulatnym zapisem sporego kawałka dziejów polskiej kultury. Zawiera nawet elementy mogące wywołać wzruszenie i nastrój melancholijny, gdy czytelnik w dojrzałym wieku trafi na reprodukcje okładek książek, które miał lub ma w swojej domowej biblioteczce. Ale to pozycja na wskroś godna polecenia bez względu na wiek i profesję.
autor: Janusz Górski
tytuł: Dosłownie. Liternicze i typograficzne okładki polskich książek 1944-2019
wydawnictwo: Karakter
miejsce i rok wydania: Kraków 2020
liczba stron: 412
format: 230 x 280 mm
okładka: twarda
[…] polskim projektowaniu okładek pisałem kiedyś przy okazji wydania albumu Dosłownie profesora Janusza Górskiego, który omawia w nim projekty typograficzne powstałe w Polsce od 1944 do 2019 roku. Mogilnicki […]
[…] polskim projektowaniu okładek pisałem kiedyś przy okazji wydania albumu Dosłownie profesora Janusza Górskiego, który omawia w nim projekty typograficzne powstałe w Polsce od 1944 do 2019 roku. Mogilnicki […]