PrzeczytaliśmyRecenzje

Metaforyczne udosłownienia

Sześcioletni chłopiec idzie z mamą do pracy do huty, gdzie przypadkowo połyka „świecącego glutka” – odprysk rozgrzanego metalu. Substancja sieje spustoszenie w jego organizmie i jednocześnie ratuje mu życie, zastygając w trzy druciki, ułożone i działające tak jak w żarówce. Od tej chwili chłopiec może świecić, ale nie ma łatwego życia, tym bardziej że jego ojciec jest naleśnikiem, a matka w końcu łamie się niemal na pół…
Komiks Wojtka Wawszczyka to nie taka znowu zawiła metafora, która jednak w zgrabny, spójny i dowcipny sposób opowiada o niełatwych relacjach międzyludzkich, często wymagających poświęcenia, wyniszczających, zmieniających się z czasem i pozwalających lepiej zrozumieć samego siebie. Koncept budujący Pana Żarówkę przypomina nieco ten z serialu BoJack Horseman – tutaj też mamy ludzi-nieludzi, u których nieczłowiecze atrybuty są jednocześnie obce i oswojone. Porównanie wydaje mi się tym bardziej uzasadnione, że zarówno animacja Netflixa, jak i komiks Wawszczyka kreują gorzką, nieprzyjazną, ironiczną rzeczywistość.

Chociaż bowiem pseudonim głównego bohatera uruchamia pozytywne, jasne, świetlne skojarzenia, autor przygotował mocną, ciężką publikację. Z niełatwą tematyką i przygnębiającym klimatem doskonale łączy się wizualna warstwa komiksu, i to już na poziomie koncepcji edytorskiej. Szczególne wrażenie robią czarna okładka z potrójnym wzorkiem przypominającym drucik, który otacza komiks, i czarne brzegi stron, razem tworzące jednolitą bryłę. Ciekawym zabiegiem jest także przeniesienie karty przedtytułowej i tytułowej oraz stopki redakcyjnej dopiero na siódmą i dalsze strony. W ten sposób, otwierając książkę, od razu trafiamy na całostronicowy kadr po brzegi wypełniony najciemniejszą z barw. Poza tym ilustracje są bardzo proste, poprowadzone nieco niechlujną czarną kreską, ale za to umieszczone w ciekawej kompozycji kadrów, nieraz odznaczającej się eksperymentalnym sznytem.

Pomijając jednak ogólny wydźwięk komiksu i zakończenie, którego nie będę zdradzać, pewne zabiegi narracyjne dają czytelnikowi trochę wytchnienia, dobrej mocy. Klamra kompozycyjna, powtórzenia i analogie – akcentujące niektóre motywy – niosą ładunek pocieszenia. Te zabiegi formalne podkreślają ideę, którą można zamknąć w stwierdzeniu: chociaż nie ominą cię w życiu problemy, chociaż może załamać się zupełnie twój prywatny świat, nie jesteś sam – znajdziesz wokół podobne sytuacje, znajdziesz wsparcie, zrozumienie. Wystarczy spojrzeć na rzeczywistość z odpowiedniej perspektywy, co być może ułatwi właśnie Pan Żarówka.

Dla Wojtka Wawszczyka był to komiksowy debiut. Jednak wcześniej twórca pracował przy animacjach i widać jak na dłoni, że potrafi opowiadać obrazem. Duży plus należy się także Kulturze Gniewu za wyjątkowo dopracowane wydanie, które na pewno jeszcze nieraz będzie ściągać mój wzrok na półkę z Panem Żarówką.


autor: Wojtek Wawszczyk

tytuł: Pan Żarówka

wydawnictwo: Kultura Gniewu

miejsce i rok wydania: Warszawa 2017

liczba stron: 624

format: 135 × 180 mm

oprawa: miękka

Żyje życiem fabularnym prosto z kart literatury i komiksu, prosto z ekranu kina i telewizji. Przeżywa przygody z psią towarzyszką, rozkoszuje się dziełami wegetariańskiej sztuki kulinarnej, podnieca osiągnięciami nauki, inspiruje popkulturą. Kolekcjonuje odłamki i bibeloty rzeczywistości. Udziela się recenzencko na instagramowym koncie @w_porzadku_rzeczy.

    1 Comment

    1. […] ale ten ostatni z polecanych przeze mnie na portalu to świetna rzecz, więc zajrzyjcie do recenzji Pana Żarówki. Jeśli natomiast chodzi o zagraniczne tytuły, to od jakiegoś czasu można dostać […]

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %