PrzeczytaliśmyRecenzje

Deutsche nasz, któryś jest w Europie

Stawiam tezę, że gdyby zapytać Europejczyków, gdzie mogłoby być drugie najważniejsze dla nich miejsce, sporo osób wskazałoby stolicę Niemiec. Książka Ewy Wanat Deutsche nasz tylko mnie w tym utwierdziła. Reporterka napisała reportaż, który ma licznych bohaterów. Chwilami miałem nawet wrażenie, że jest ich za dużo, a tekst przytłacza obfitością. Kiedy jednak skończyłem czytać, byłem już pewien, że nagromadzenie postaci było potrzebnym zabiegiem, a moja teza się potwierdziła. Niemcy są bowiem ojcem marnotrawnym Europy.

 Ojcem marnotrawnym, czyli krajem, który w swojej historii był największym niszczycielem świata, a teraz może być ojczyzną dla każdego – vaterlandem. Czy to nie paradoks, że wystarczyło 70 lat, żeby kraj, skąd się uciekało przed śmiercią, stał się państwem, w którym chce się być do końca życia? Jeśli prawdą jest, że historia zatacza koło, to w Niemczech najwyraźniej znaleziono sposób na powiększanie jego średnicy w nieskończoność (nawet w Polsce mamy się czego uczyć w tej kwestii od Niemców). A stolica Niemiec to Niemcy w pigułce.

Wanat od dwóch lat mieszka w Berlinie i jej reporterskie oko bez trudu dostrzegło niezwykłość miasta. Jego sekretem są ludzie, którzy wybrali je na swoje genius loci. Bo wszystkie drogi kiedyś prowadziły do Rzymu, a teraz z autostrady zjeżdża się przy znaku „Berlin”. A na miejscu jest się u siebie.

– Jestem w Niemczech u siebie – mówi Said. – To moja ojczyzna.

Ma 74 lata, pochodzi z Palestyny, mieszka tu od dziewiętnastego roku życia. Ożenił się z Niemką. Piękną i mądrą, jak mówi. Syn jest adwokatem, pracuje w Dubaju dla Siemensa (s. 76).

Berlin to najbardziej egalitarna stolica Europy. Niemcy nie zapomnieli swojej historii i wcale nie starają się o niej zapomnieć. Tylko potrafili wyciągnąć wnioski i dzięki temu stworzyć mądrzejsze społeczeństwo. To spostrzega Wanat, gdy cytuje Mely Kyiak, niemiecką pisarkę i dziennikarkę:

Tajemnica pełnego, dojrzałego społeczeństwa to mieszana kultura upraw. (…) Znamy się, mówimy sobie dzień dobry. Nie musimy się kochać, ale się potrzebujemy. Nie musimy żyć razem, wystarczy, że żyjemy obok siebie. Żyć w tym samym miejscu to co innego, niż żyć tak sami (s.302).

Bohaterowie książki to w większości ludzie, którzy zdecydowali się zamieszkać w Berlinie. Wanat poświęca im najwięcej uwagi, na samych autochtonach skupia się dopiero na koniec. Nie unika kontekstu historycznego, który staje się tłem dla losów bohaterów. Migranci dosłownie zmieniają ojczyznę, przenosząc się do innej, a Niemcy zmieniają swój vaterland wewnętrznie. I okazuje się, że nowe Niemcy są pożądanym miejscem przez wszystkich, a Berlin z egalitaryzmu uczynił silną markę. Niemcy, kraj z książki Wanat, całkowicie odmieniły swój wizerunek. Niemiecka twarz dzisiaj uśmiecha się do wszystkich. Deutsche nasz może być kluczem do zrozumienia współczesnych Niemiec, które, jak się zdaje, dobrze się z tym wszystkim czują. I – jak ojciec ze znanej modlitwy – oferują europejskie niebo.



autor: Ewa Wanat
tytuł: Deutsche nasz. Reportaże berlińskie
wydawnictwo: Świat Książki
miejsce i rok wydania: Warszawa 2018
liczba stron: 336
format: 135 × 215 mm
oprawa: miękka 

Cenię spokój, zarówno ten uświęcony, jak i zwykły. W tym (s)pokoju mam swoje miejsce, z którego sięgam po książki. Czytanie dostarcza mi wszystkich emocji, jakie wymyślił świat. Nauczyłem się tego dawno temu w bibliotece w moim rodzinnym mieście. Wtedy czytałem książki „podróżnicze, względnie podróżniczo-awanturnicze”, dziś najchętniej wybieram literaturę non-fiction i książki przybliżające zjawiska kulturowe sprzed kilku dekad. Przyglądam się niektórym sztukom plastycznym i szperam w klasykach polskiego komiksu. Jestem dobry dla książek.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %