Moralność czasów apokalipsy
„W dzisiejszym świecie zabijasz albo giniesz” – te słowa
Gubernatora, czarnego charakteru z serialu The
Walking Dead zdają się w pełni oddawać nową logikę człowieka w czasach, kiedy
znany mu świat dobiegł końca. Takie właśnie podejście do zmian w naszej moralności zauważyć można w
rozmaitych opowieściach o zagładzie: we wspomnianej wyżej adaptacji komiksu,
znanego w Polsce szerzej jako Żywe trupy,
w filmowej trylogii Mad Max, w Bastionie Stephena Kinga (i jego telewizyjnej
realizacji) czy w serialu Falling Skies,
za który odpowiada Steven Spielberg (ostatni odcinek trzeciego sezonu zostanie
wyemitowany w Stanach w tę niedzielę). Dzieje się tak, ponieważ armagedon
wymaga od ludzkiej cywilizacji radykalnej zmiany dotychczasowego systemu
wartości.
Jak zazwyczaj przedstawiana jest postapokaliptyczna
rzeczywistość? To często jałowe połacie ziemi, na których ostały się nieliczne drogi.
Okazjonalnie jakiś potencjalny wędrowiec natknie się na jakieś ruiny. Czasem
dla zwiększenia (i tak ogromnej) powagi sytuacji ziemia usłana jest gnijącymi
ciałami lub stosami kości (wizja przyszłości z Terminatora). Jednak zazwyczaj do zbudowania napięcia wystarczy
jedynie pustka, grobowa cisza, która panuje pośród niegdyś gwarnych miast. No i
oczywiście to wszechobecne zagrożenie…Bywa ono diametralnie różne. Najczęściej spotykane są
żywe trupy – uboczne skutki ryzykownych, często nieetycznych eksperymentów i
działań tajemniczego wirusa. Zwłoki, na poły dotknięte rozkładem, snują się po
okolicy w poszukiwaniu ocalałych istot. Taka wizja jest więcej niż
wystarczająca, by wzbudzić w widzu strach, wytworzyć atmosferę nieustannego
zagrożenia. Inną klęską jest, nie dziwota, inwazja pozaziemskiej cywilizacji.
Czasem zaś główny problem dla ostatnich ludzi żyjących na ziemi stanowią oni
sami.Co się dzieje z resztkami dumnej rasy rządzącej błękitną
planetą, gdy jej szeregi tak mocno przetrzebiło wiele straszliwych kataklizmów?
W większości przypadków dochodzi do natychmiastowego rozłamu, podziału na
pomniejsze grupki lub gangi, dodatkowo wewnętrznie rozdarte. Gdzieś tam co
prawda wędrują zbuntowane jednostki ludzkie (na przykład ojciec z synem, jak w Drodze Cormacka McCarthy’ego i w filmowej
wersji z Viggiem Mortensenem), ale i one kiedyś będą musiały wybrać którąś ze
stron, aby mieć szanse na przetrwanie. No, chyba że są walecznymi, nieulękłymi,
samotnymi jeźdźcami jak tytułowy Max z cyklu George’a Millera.Jak pokazuje casus miniserii Bastion czy trzeciego sezonu The
Walking Dead, dobrym pomysłem dla
filmowca jest skontrastowanie dwóch grup. Jedna musi być – przynajmniej
częściowo – moralnie „dobra”, kierować się „dawnym” systemem wartości. Drugą
dowodzić powinien charyzmatyczny lider (taki jak wzmiankowany już Gubernator
czy demoniczny Randall Flagg z książki Stephena Kinga), który reprezentuje
„zło”, będąc przy tym – dosłownie i w przenośni – diabłem wcielonym. Na skutek
intryg i matactw antagonisty dochodzi do konieczności podjęcia trudnej decyzji.
No bo jak wyeliminować zagrożenie bez uciekania się do metod przeciwnika?
Wygląda na to, że należałoby wkroczyć na ścieżkę, którą wybrała większość –
ścieżkę przemocy.To wszystko służy pokazaniu, że w obliczu krytycznej
sytuacji na zewnątrz wyłażą wszelkie atawistyczne mechanizmy i instynkty,
wytłumione w ludziach przez współczesność i wszelkie jej „dobrodziejstwa”.
Koniec świata oznacza zarazem początek stopniowej degrengolady człowieczeństwa.
W ostatecznym rozrachunku nie liczy się nic poza przetrwaniem, a jedyną drogą
do niego jest bezwzględność, nieufność, wyrachowanie. Egoizm to postawa
korzystna, oportunizm okazuje się absolutnie niezbędny, nie ma miejsca na
rozgraniczenie wiekowe – nawet najmłodsi (tacy jak chociażby Carl z The Walking Dead) uczą się zabijać, a
potem nawet zaczynają czerpać z tego przyjemność i świadomie wykorzystują akty
mordu w celu ulżenia własnym emocjom (jeśli oglądacie na bieżąco produkcję AMC,
to wiecie, którą scenę mam w tym momencie na myśli).Za jeden z przejawów dewaluacji natury ludzkiej uznać można
metody rozrywki. Podstawowa z nich (nadal pozostajemy w świecie zamieszkanym
przez żywe trupy) to szlachtowanie chodzących nieboszczyków i wyżywanie się na nich, mimo że i tak nie są
oni w stanie niczego poczuć. Popularnością cieszą się też turnieje oraz walki
na śmierć i życie. Dla przykładu: w Mad
Max pod Kopułą Gromu protagonista trafia do kolonii zarządzanej przez
niejaką Entity (ciekawa rola Tiny Turner) i zostaje zmuszony do pojedynku na
arenie tytułowego odpowiednika rzymskiego koloseum.W Falling Skies
poza wieloma schematami przytoczonymi wcześniej dostrzec można nieco inną
tendencję, dzięki której opowieść staje się bardziej „amerykańska” i wojskowa. Według
tego scenariusza ludzkość podzieliła się na Kompanie, a każdego osobnika zdolnego
do niesienia broni zobowiązano do wzięcia udziału w wojnie. Przed żołnierzami niezwykle
ciężkie zadanie – do czarnej roboty wróg wykorzystuje ludzkie dzieci, noszące tak
zwaną Uprząż, dlatego też bojownicy (także nieletni) są niekiedy zmuszeni do walki
z rówieśnikami. Ba! Do do walki z rówieśnikami, których niegdyś znali. Główną
wadą tej produkcji jak do tej pory jest to, że twórcy nie do końca wykorzystują
jej potencjał. Brak im odwagi, którą widać w przedstawianiu świata z The Walking Dead.Co odróżnia ludzi z Uprzeżą od zombi i co czyni ich
zabójstwo trudniejszym? Kluczowy jest tutaj wygląd. Ożywieńcy często wydają się
niezwykle groteskowi i zachowują się raczej jak zwierzęta, podczas gdy słudzy
najeźdźców z kosmosu pozostają sobą, ulegają jedynie wpływom obcej technologii,
funkcjonując niczym roboty – mechanicznie i bezrefleksyjnie.Apokalipsa wyzwala w ocalonych mroczne instynkty, często
odbiera zdrowe zmysły i doprowadza do eliminacji słabszych jednostek. Ewolucja wsteczna
sprzyja ponownej selekcji naturalnej. Wizja takiego świata jest tak straszliwa
i wstrząsająca, ponieważ nie wygląda wcale na nieprawdopodobną. Ekstremalne
warunki już niejeden raz wywoływały w realnym świecie równie ekstremalne środki
zaradcze. W roku 1972 miało miejsce awaryjne lądowanie samolotu w Andach. Po
pewnym czasie z braku jakiegokolwiek pożywienia jego pasażerowie byli zmuszeni do
aktów ludożerstwa. Kiedy sytuacja wydaje się bez wyjścia, łatwiej przekroczyć
bariery zwykłej moralności.W obliczu tak mocnego skumulowania zła nikogo nie dziwi,
że religia traci na znaczeniu. Oczywiście, zazwyczaj znajdą się ludzie wierzący
mimo wszystko, ale o wiele częściej religijna ufność zmierza w drugą stronę – w
stronę fanatyzmu. Weźmy tu za przykład swego rodzaju apokalipsę w mikroskali
miasta. Fani gier komputerowych i filmów spod znaku kina grozy na pewno znają
Silent Hill: miejsce, gdzie nie dochodzi słońce, z nieba spadają popioły, a
nocami spośród cieni wyłaniają się kreatury z piekielnych otchłani – twory
klątwy, które mają karać całą społeczność za zabójstwo niewinnego dziecka.
Władza nad tą zapomnianą i odizolowaną od świata zewnętrznego krainą spoczywa w
rękach obłąkanej grupki zdolnej do absolutnie wszystkiego, co poprawi jej
położenie. Faktyczne oddalanie się od wiary i od Boga skutkuje w tym wypadku
jedynie eskalacją koszmaru.Na półkach sklepowych i w kinach pojawia się mnóstwo
opowieści o końcu świata – wymienić warto chociażby pozycje z rozrastającego
się uniwersum Metra 2033 Dimitry’ego
Glukhovsky’ego. Tematyka armagedonu powraca od czasu do czasu, ostatnio w
związku z domniemaną przepowiednią Majów. Pewnym jest, że wszystko musi w
pewnym momencie dobiec końca, tego nie sposób uniknąć. Pozostaje jedynie mieć
nadzieję, że będzie to koniec ostateczny i nie dane nam będzie się przekonać,
czy którakolwiek z artystycznych wizji stała się rzeczywistością i czy faktycznie
doszło do zasmucającego upadku wszelkich wartości.