KsiążkaPrzeczytaliśmy

Nevermore. Cienie. Recenzja

Gdy recenzowałam pierwszy tom Nevermore, pisałam, że nie mam żadnych oczekiwań względem tego cyklu, ponieważ przegapiłam pierwsze wydanie. Seria szybko jednak stała się moją nową obsesją, więc nie mogłam się doczekać premiery drugiego tomu. Ale popełniłam jeden z grzechów czytelnika – w oczekiwaniu na książkę podczytywałam opinie o niej i miałam nadzieję, że Cienie dorównają Krukowi. Ostatecznie tak się nie stało, chociaż paradoksalnie i tak umocniłam swoją obsesję.

Od dramatycznych wydarzeń w krainie snów minęło już trochę czasu i Isobel przygotowuje się do Bożego Narodzenia. Varen zniknął, krążą o nim różne plotki, uczniowie snują swoje domysły, a prawdę o tamtej nocy znają jedynie Isobel i Gwen. Główna bohaterka stara się funkcjonować normalnie i nie wzbudzać niczyich podejrzeń, zapewniając, że wszystko jest w porządku. A wcale nie jest – dręczą ją wspomnienia oraz dziwaczne sny, a wyrzuty sumienia wcale nie poprawiają jej sytuacji.

Nadzieją na odnalezienie Varena jest zbliżająca się rocznica urodzin Edgara Allana Poego, przy którego grobie corocznie pojawia się tajemniczy wielbiciel i zostawia kwiaty. Dzięki zbiegowi okoliczności Isobel dobrze wie, kim jest owa tajemnicza postać. A spotkanie z Reynoldsem, bo to o nim mowa, to nie tylko okazja powrotu do krainy snów, w której utknął Varen, lecz także możliwość wzięcia odwetu za zdradę, której Reynolds się dopuścił, co doprowadziło do dramatu nastolatków. Czas nieubłagalnie płynie, a Isobel musi wymyślić, jak znaleźć się w środku nocy na cmentarzu, w mieście oddalonym o setki kilometrów od jej rodzinnego domu. Czy uda jej się dotrzeć na czas? I czy przedostanie się do krainy snów?

Muszę przyznać, że Cienie są zdecydowanie słabszym tomem. Po pierwsze, wpływają na to bohaterowie – a przede wszystkim Isobel. Nie wiem, z czego to wynika – czy z upływu czasu (książkę wydano w 2012 roku), wieku dziewczyny czy z jakiejś złośliwości autorki Kelly Creagh – ale jest ona najgorszą postacią tej serii. Przez większość powieści nie robi niczego sensownego, by przybliżyć się do uratowania Varena. I „sensowny” to słowo klucz, ponieważ Isobel podejmuje irracjonalne decyzje, popełnia masę błędów i niemalże dusi się od tajemnic, którymi nie chce się z nikim podzielić. Dlaczego? Odpowiedzi na to pytanie nie znajdziemy w Cieniach. Wyjazd do Baltimore, w którym pochowany jest Poe, jest dobrym pomysłem i tropem, za którym warto podążyć. Tyle że nastolatka, że nie bierze pod uwagę najprostszej kwestii: musi zaplanować wyjazd. Obejrzeć mapy, przygotować się do nocnej wizyty na cmentarzu, poczytać o zbierających się wtedy fanach pisarza. Wszystko to robią za nią postacie drugoplanowe – nauczyciel od angielskiego oraz jej były chłopak Brad przypadkowo podsuwają jej wskazówki. Najwięcej pracy wykonuje Gwen, która planuje całą wyprawę, a w dodatku czyta różne księgi, by wiedzieć, z czym będą musiały się zmierzyć. Doprawdy, dziwię się, że Varen postawił na Isobel.

Po drugie, problemem tego tomu jest również sama fabuła rozwleczona do maksimum, a pozbawiona właściwie akcji. Dzieje się niewiele i na jakieś ciekawsze wydarzenia musimy poczekać prawie do samego końca. Przesadne przypominanie minionych wydarzeń działało mi na nerwy: autorka praktycznie streszcza nam pierwszy tom, co absolutnie mija się z celem. To nieudana zasłona dymna, mająca zakryć fabularne braki Cieni.

A jednak, tak jak pisałam, Cienie paradoksalnie umocniły moje (niezdrowe) zainteresowanie serią. Mimo że ten tom po prostu mi się nie podobał jako całość, ma swoje dobre momenty, które bardzo przypadły mi do gustu. Uważam, że autorka sięgnęła po naprawdę ciekawe motywy. Połączenie grozy Poego, krainy snów i niepokojących wydarzeń oraz widzeń, których nie da się racjonalnie wyjaśnić, jest naprawdę udane i całkiem oryginalne. Wszystkie sceny, w których Isobel znajdowała się w stanie snu i przekraczała granicę rzeczywistości, były świetne. Nadawały historii fajny dreszczyk grozy i podkręcały i tak już niepokojącą atmosferę. Creagh – co prawda dość oszczędnie – podsuwa tropy, które budują zarówno postać Varena, jak i jego historię. Udane jest także zakończenie, które od momentu wizyty na cmentarzu stało się zdecydowanie bardziej dynamiczne niż reszta powieści. Isobel po raz kolejny przekroczyła granicę świata rzeczywistego i musiała się zmierzyć nie tylko z Lilith, która opętała chłopaka, lecz także z innymi potworami – i nim samym. Choć przez większość książki główna bohaterka mnie denerwowała, muszę przyznać, że jej nieustępliwość w świecie snów i dążenie, by uratować Varena, zmienia moje nastawienie.

Nie sposób też nie wspomnieć o Gwen, która tuż obok Varena jest najlepszą bohaterką serii. Cieszę się, że w tym tomie było jej zdecydowanie więcej, bardzo ją lubię – jest pomysłowa, charyzmatyczna, logiczna i oddana. Ma wszystkie cechy świetnej przyjaciółki i udanej bohaterki. Liczę, że w trzecim tomie jej nie zabraknie! A Varen – choć pojawiał się sporadycznie jako tytułowy cień, a na dłużej zagościł dopiero w końcówce – jest osobą po prostu magnetyczną i napędzającą tę serię. Strzępki, które podrzuca autorka, zaczynają powoli układać się w jakąś całość, a historia chłopaka rysuje się w coraz ciemniejszych barwach. Zakończenie z jego udziałem wydaje mi się bardzo przekonujące, lecz zarazem dramatyczne. Tak długo tkwi w świecie snów, że jego postać musiała nabrać dodatkowego tragizmu.

Reasumując, Cienie mnie zawiodły i uważam, że to jak na razie najsłabsza część trylogii. Niewiele się działo, a Isobel przekroczyła wszelkie możliwe granice absurdu. Mimo to czekam na zakończenie historii, ponieważ losy Varena bardzo mnie interesują, a motywy, które pojawiają się w Nevermore, uważam za oryginalne i ciekawe mimo upływu lat. Życzyłabym sobie też lepszej redakcji trzeciego tomu – tym razem zwróciłam uwagę na pauzy dialogowe, które albo pojawiały się w przypadkowych miejscach, albo ich po prostu brakowało, co wpływało na rytm lektury. Widać, że korekta była pośpieszna i niedokładna, a szkoda, bo powieści na tym tracą.

autor: Kelly Creagh

tytuł: Nevermore. Cienie

przekład: Aleksandra Krakowska

wydawnictwo: Wydawnictwo Jaguar

miejsce i data wydania: Warszawa 2023

liczba stron: 432

format: 145 × 215 mm

oprawa: miękka ze skrzydełkami

Polonistka z wykształcenia, skandynawistka w przyszłości. Miłośniczka nauki, jedzenia, filmów oraz seriali. Wielbicielka literatury dziecięcej, młodzieżowej i fantastycznej, a zwłaszcza dystopii. Zakochana w Norwegii i norweskim, ogląda, słucha i czyta wszystko, co powstało w kraju nad fiordami. Darzy miłością pieski i świnki morskie. Redaktor naczelna tego przybytku. Od niedawna udziela się na bookstagramie @mons.reads.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %