Przeczytaliśmy

Nie musimy się więcej dawać robić w bambuko!

Nie znoszę literatury tworzonej przez celebrytów. Odrzuca mnie, omijam ją szerokim łukiem. Gdy tylko słyszę, że jakaś sława napisała książkę o byciu seksowną w ciąży albo o 100 sposobach na zgrabną sylwetkę, krew mnie zalewa i wkurzam się, że przy takiej ogromnej liczbie ważnych i bardzo wartościowych książek ludzie kupują pseudoporadniki autorstwa wątpliwych autorytetów. No cholera…

A potem się okazało, że Kasia Nosowska ma na ten temat podobne zdanie… No dobrze… tylko skąd ja to wiem? Kasia Nosowska mieści się w pojęciu „celebrytka” – być może nie jest zbytnio medialna, ale znana na pewno i pracuje w wątpliwie (w mojej opinii) chwalebnym świecie showbiznesu… Czy zatem można powiedzieć, że Piziorskiej odbiło, skoro wzięła się za czytanie jej książki? Zacznijmy, a jakże, od początku…

Rok 2018 to był dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i niesamowite zdarzenia… Dwa lata później bum! Koronawirus na świecie. Któż mógł się wtedy spodziewać, że Katarzyna Nosowska napisze pierwszą książkę, a potem stwierdzi, że za mało dzieci spłodziła i potrzebne jest kolejne papierowe niemowlę. Co ma do tego cytat o klęskach z początku tego akapitu? Nie mam pojęcia, ale tak uwielbiam parafrazować początek Ogniem i mieczem, że musiałam to wreszcie zrobić na zcyklu.pl XD. Chociaż mam wrażenie, że czytanie z takim zadowoleniem książki napisanej przez piosenkarkę i do tego książki w pewnym sensie poradnikowej jest klęską… Mojego poczucia godności. A najgorsze, że wcale mi tego poczucia godności nie brakuje… 😀 Jeśli dodamy do tego regularne wybuchy śmiechu, które towarzyszyły lekturze – pora umierać.

Do A ja żem jej powiedziała zajrzałam jeszcze kilka dni przed premierą Powrotu z Bambuko. Właśnie założyłam sobie konto na storytel i pierwsze, co wpadło mi w oko, to właśnie Nosowska. Dwa lata temu nasza redaktorka naczelna napisała recenzję pierwszej książki autorki Teksańskiego (niestety, Kasiu, nie dasz rady pozbyć się tych nawiązań, Teksański widnieje na Twoim czole tak samo nieścieralnie jak błyskawica na czole J.K. Rowling). Recenzję polecam przeczytać tutaj – dowiecie się, co sprawiło, że w końcu zdecydowałam się dać Nosowskiej szansę po dwóch latach mielenia w głowie tej recenzji Magdy, bo to właśnie ona sprawiła, że dojrzałam do lektury. Jednak mimo zachwytów innych osób nie spodziewałam się czegoś tak dobrego. Zamiast nadętej historyjki o tym, jak rzekoma celebrytka znalazła sposób na życie, dostałam błyskotliwy tekst pełen świetnego poczucia humoru, dystansu do siebie oraz wynurzeń drugiego człowieka, który korzysta z łazienki tak samo jak ja, bez udawania, że defekuje fiołkami, dzięki temu, że na śniadanie, obiad i kolację spożywa jedynie tybetańskie zioła antyrakowe…

Kasia Nosowska zachwyciła mnie wieloma rozwiązaniami stylistycznymi, które nadały książce lekkości i felietonistycznego wydźwięku, ale muszę być z Wami szczera. Mimo że styl jest dla mnie zwykle  bardzo ważny, tym razem na pierwszy plan wyszło jednak przeświadczenie, które mnie uderzyło po pierwszych stronach, że jesteśmy z Kaśką pokrewnymi duszami… To bardzo indywidualne odczucie i jestem pewna, że do takich wniosków nie dojdzie każdy czytelnik. Moje poglądy na życie są dosyć centrowe. Wyznaję rozsądny liberalizm, który nie zaprzecza sensowi tradycji i starym rozwiązaniom, jeśli te się sprawdzają mimo upływu czasu. Kaśka ma podobne podejście – w dużym skrócie rzecz ujmując.

W kolejnych akapitach celowo będę przeplatać ze sobą przemyślenia zebrane na podstawie lektury obu książek, bo można – i być może nawet należy – mówić o nich razem.

W A ja żem jej powiedziała ważne, ale jeszcze nie tak mocno wysuwające się na pierwszy plan, są doświadczenia życiowe Nosowskiej, co sprawia, że całość jest bardzo mocno nacechowana emocjonalnie. Tym samym autorka potrafi zaangażować i wzruszyć wielokrotnie. Ale problem z tą książką jest taki, że nie wzruszy każdego. Wiele ludzi nie ma na koncie żadnej traumy, nigdy nie musieli o siebie walczyć i nie wspominają ani bolesnego dzieciństwa, ani trudnej młodości, czy dorosłości pełnej kłód rzucanych pod nogi. Zatem – czy książki Nosowskiej są dla Was? O tym musicie zdecydować sami.

Powrót z Bambuko to dalej śmiech, ale już coraz częściej śmiech przez łzy. Więcej tu form felietonowych i krótkich opowiadań niż luźnych przemyśleń przetykanych zabawnymi wykrzyknieniami. Ewidentnie mamy do czynienia z formą znacznie dojrzalszą emocjonalnie i poważniejszą. Czy jest to jednak zaleta tej książki??? I tak, i nie. Bywa różnie, czasami sprawdza się to lepiej, czasami gorzej. Grunt to nastawienie czytającego. Po pierwszej książce Nosowskiej można było łatwo nastawić się na formy tragikomiczne lub satyryczne. W Powrocie z Bambuko zdecydowanie więcej jest tragedii. W dużej mierze przypomina mi ta książka inne dzieło współczesnej sztuki, jakim jest Dzień Świra – totalny przykład śmiechu przez łzy. To chyba mimo wszystko nie najgorsza rekomendacja? ?

Czytając Nosowską, cieszyłam się przede wszystkim, że, nie muszę czekać, aż obecne pokolenie naszych matek wymrze, aby zobaczyć nowoczesny świat, tak jak to jest w przypadku Polski, którą musi opuścić pokolenie komunistyczne, aby na dobre zapanowała u nas nowoczesność. Takie matki jak Nosowska dają mi nadzieję na to, że nowoczesność to kwestia wrażliwości a nie wieku.

Główna myśl, na podstawie której zbudowane są obie książki? Wniosek wspólny jest taki, aby nie być na siłę ZWYKŁĄ, żeby uniknąć oskarżeń o niebycie sobą, ale jednocześnie nie kreować się na bardziej WYRAFINOWANĄ, by nie musieć udawać kogoś, kim nie jesteśmy. Feminizm to wybór. Ale nie jedyny możliwy. Feminizm to wybór, który kobieta daje sama sobie do bycia każdą możliwą wersją siebie, na jaką ma ochotę – łącznie z prawem do bycia świętą krową, idiotką, żelazną dziewicą czy snobką. Bo feminizm nie oznacza jednocześnie braku wad… Oznacza prawo do bycia. Tylko co dalej? Bycia kim, czym, dla kogo, z kim i dlaczego? Tego już nikt nie musi nam mówić, a nawet jak powie, nie musimy się tym przejmować. Nie musimy więcej dawać się robić w bambuko! I to jest piękne!


autorka: Katarzyna Nosowska
tytuł: Powrót z Bambuko
wydawnictwo: Wielka Litera
miejsce i rok wydania: 2020 Warszawa
liczba stron: 272
format: 145×205
oprawa: miękka ze skrzydełkami

Filologia klasyczna i ćwierćwiecze – na koncie. Podróże i własne książki – w planach. Kanał literacki, kino oraz dobre jedzenie – na co dzień.

    1 Comment

    1. […] Kasi Nosowskiej nikomu nie trzeba przedstawiać. W swoim artystycznym życiu poza muzyką, jaką tworzyła z zespołem Hey, pozwalała sobie także na solowe eksperymenty. Sushi, wyprodukowane przez Andrzeja Smolika z gościnnym udziałem m.in. Roberta Brylewskiego czy Mikołaja Trzaski, jest wynikiem poszukiwań na gruncie elektroniki. Mamy tutaj zarówno triphop, jak i elementy techno, nowoczesne brzmienia stoją w kontrze do akustycznej gitary czy tamburyna. […]

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %