PrzeczytaliśmyRecenzje

Nowa twarz Szumowskiej?

Tak zwane ambitne polskie kino charakteryzuje się przede wszystkim tym, że po głębszej analizie zawsze uznajemy je za przygnębiające, i chociaż twórcy podają nam jak na tacy mieszankę dramatu i cierpkiego humoru, z której dla widzów niewymagających wychodzi czarna komedia, a dla tych patrzących głębiej – smutna satyra na życie w naszym kraju, to chciałoby się czasem jakiejś odmiany.
Twarz Małgorzaty Szumowskiej natomiast nam tej odmiany nie zapewnia. Mimo prestiżowej nagrody na festiwalu w Berlinie, a może właśnie zdobytej dzięki temu, jest to film nieco kontrowersyjny. Wzbudził ożywioną dyskusję, głównie wśród kinomaniaków a nie krytyków, którzy zdają się zgodnym chórem chwalić reżyserkę za jej talent. Przeciętny odbiorca natomiast podskórnie, mimo braku profesjonalnego przygotowania, czuje, że coś tu zgrzyta. Wydaje się, że Szumowska tym razem nieco zapędziła się w swojej defetystycznej wizji… Dlaczego?

Na samym początku zaznaczmy i utnijmy wszelkie dyskusje: Twarz nie jest produkcją biograficzną! To tylko obraz bardzo luźno inspirowany historią mężczyzny, który przeszedł pierwszy przeszczep twarzy w Polsce. Słowa oburzenia wobec reżyser jakoby przeinaczyła zastaną rzeczywistość są sporym nadużyciem w świetle tego, iż jedyną cechą wspólną głównego bohatera Twarzy i Grzegorza Galasińskiego jest twarz właśnie (a i tak w filmie znacznie ładniejsza niż w rzeczywistości).

Historia przedstawiona przez Szumowską nie zostaje nam pokazana z punktu widzenia żadnego bohatera. Mamy wrażenie, że wędrujemy z kamerą za przypadkowymi postaciami i jakimś zbiegiem okoliczności stajemy się świadkami wypadku, a potem reakcji małej społeczności oraz rodziny ofiary na jej nowy wygląd. Z tego też względu trudno mówić o Twarzy jako historii konkretnego człowieka. Uważny obserwator nie dosyć, że dostrzeże tu mocno ironizowaną i uwypukloną wizję polskiego społeczeństwa (moim zdaniem ograniczanie go do wsi byłoby generalizowaniem, którego zresztą niestety Szumowska [znowu?] się dopuściła), to jeszcze zauważy, że nie skupia się on na ludziach a raczej na konkretnych zachowaniach. Każda postać prezentuje sobą zestaw charakterystycznych cech dla pewnego sposobu myślenia, nastawienia do świata. Widzimy zatem krytykę dewotyzmu, fałszywej religijności, zawiści, braku empatii i wielu innych ludzkich postępowań. Krytykę, która przez brak emocjonalności całego obrazu nie stanowi zapisu dramatów ludzkich, a staje się odemocjonalnioną czarną komedią. Seans pozostawia z uczuciem niedosytu, pewnego zawodu z powodu niemożności wczucia się w sytuację bohaterów. Czy o to chodziło?

Tam, gdzie głębiej kryje się defetyzm, na wierzchu Szumowska raczy nas scenkami rodzajowymi z życia małych miasteczek i wsi – coś, co ostatnio w znacznie lepszym klimacie i w o wiele bardziej estetycznej i harmonijnej formie zaprezentowano w Cichej nocy. Sekwencje te natomiast wywołały oburzenie widzów, jakoby miały obrażać Polaków. Sławny już fragment otwierający Twarz, którego bohaterami są łowcy promocji, czyhający bladym świtem przed sklepem, aby zaraz po otwarciu dać się porwać zwierzęcym instynktom, jest dobrze znaną (nie tylko Polakom) sytuacją. Nie ma to jednak (jak i wiele innych ujęć) nic wspólnego z głównym wątkiem.

Jak zatem traktować Twarz? Jako opowieść o konkretnym człowieku czy metaforę społeczeństwa, która iście po Gombrowiczowsku daje nam po głowie, ukazując jedną gębę po drugiej? Dosadność Szumowskiej nie pozostawia wątpliwości co do jej intencji wobec widza. Reżyser wyraźnie chciała nas zaszokować i obnażyć zarówno nasze największe słabości, jak i głęboko skrywaną hipokryzję. Czy zrobiła to w sposób spójny? Co do tego mamy spore wątpliwości.

Być może Twarz lepiej zaprezentowałaby się jako cykl filmów krótkometrażowych? Być może też lepiej dla Szumowskiej byłoby zastanowić się nad zakresem tematycznym filmów, które chce tworzyć, i dbając o poczucie estetyki u widza, nie wychodzić poza wyznaczoną linię? Jeden film, jedna społeczność i jej wizerunek a nie, jak w tym przypadku, zlepek pozbawionych emocji scen, które nie angażują widza w sposób szczególny – wywołują jedynie śmiech przez łzy. Dosadność tak ceniona u Szumowskiej przekroczyła tym razem granicę, która stanowi cienką linię pomiędzy dobrym smakiem a zbytnią ambicją, by w jednym obrazie wyśmiać wszystko, co naszą reżyserkę bolało i rzuciło jej się w oczy od czasu ostatniej produkcji. W efekcie dała nam coś, co nadmiarem środków stylistycznych i ironizowania wzbudza albo niesmak, albo śmiech, a w kontekście całości zdaje się bardzo chaotyczne. I co dalej? Pustka.


tytuł: Twarz

reżyser: Małgorzata Szumowska

scenariusz: Małgorzata Szumowska, Michał Englert

obsada: Mateusz Kościukiewicz, Agnieszka Posiadlik, Małgorzata Gorol

czas trwania: 1 godz. 31 min.

data premiery: 6 kwietnia 2018

gatunek: dramat



Filologia klasyczna i ćwierćwiecze – na koncie. Podróże i własne książki – w planach. Kanał literacki, kino oraz dobre jedzenie – na co dzień.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %