Kultura w dymkach

Życie, życie jest komiksem

Jeśli tytułem recenzji zepsułam Ci dzień, bo teraz nucisz pod nosem czołówkę z Klanu, to najmocniej przepraszam. Ale Frederik Peeters naprawdę przelał do swojego komiksu samo życie, więc nie ma wyjścia, trzeba poświęcić mu trochę uwagi.

Ale najpierw zastanów się, czy lubisz książki o książkach, filmy o filmach albo komiksy o komiksach. Dla mnie takie dzieła mają podwójną moc przyciągania, bo nie tylko mówią o tym, co kocham, lecz także często robią to w sposób interesujący formalnie. Nie inaczej jest z komiksem Oleg Peetersa.

Początkowo wydawało mi się, że jest to książka o wszystkim i o niczym. Potem w głowie załączyła mi się wspomniana czołówka z Klanu. Teraz jestem gotowa docenić tę publikację i postawić ją nawet wyżej niż inny przeczytany przeze mnie komiks autora – słynne Niebieskie pigułki.  Tamten tytuł był jasno podporządkowany głównemu tematowi, czyli opisowi życia z wirusem HIV. Ten jest zlepkiem wielu motywów, ale oba mają wspólny element – autobiografizm.

Mamy tu zbitkę różnych historii i mikromomentów z życia twórcy komiksowego. Dużo inter- i metatekstualności. Dowiadujemy się sporo o pracy komiksiarza, szlifowaniu pomysłów, dzieleniu się pasją, szukaniu inspiracji. No i sam proces twórczy jest świetnie opowiedziany, a jako czytelnicy niemal uczestniczymy w powstawaniu komiksu, który trzymamy w rękach. Peeters, chociaż kryje się częściowo za imieniem tytułowego bohatera, podaje nam siebie na tacy i przy okazji komentuje samą tacę oraz proces podawania.

Jest dowcipnie, z przekąsem, autoironicznie. Bohater prezentuje swoje pomysły na kolejne prace, dzięki czemu dostajemy historie w historii. Szkatułkowość wciąga nas w świat wyobraźni artysty, nie pozostawiając niedosytu przerwaną akcją, bo wszystko tu płynnie przechodzi z jednego aktu do drugiego. Czasem gdzieś na kolejnych stronach podejmowane są wcześniej porzucone wątki. Jest też osobiście, poważnie. Tyle że te momenty również zostały przepracowane komiksowo.

Peeters bardzo ciekawie prowadzi narrację, często operuje niespodziewanymi zwrotami, wizualną metaforą, miesza fantazję z rzeczywistością. To w pewnym sensie komiks totalny – w podejmowanej tematyce i świadomości formy. Co do tego drugiego nie możemy mieć wątpliwości, bo nawet oko niewprawione w kontakcie z powieścią graficzną i zasadami rządzącymi dymkiem, kadrem i planszą, odnajdzie tutaj swojego przewodnika po świecie komiksowym w postaci niecichnących autokomentarzy.

Oleg to komiks, który na pewno docenią komiksowe czuby celebrujące każdy smaczek. Ja doceniam bardzo. Ale widzę w nim także ciekawą i inspirującą podróż dla początkujących, o ile tylko nie boją się skoczyć na głęboką wodę.


tytuł: Oleg
autor: Frederik Peeters
wydawnictwo: Timof Comics
przekład: Katarzyna Sajdakowska
miejsce i rok wydania: Warszawa 2021
liczba stron: 180
format: 168 × 240 mm
okładka: miękka
druk: czarno-biały

Żyje życiem fabularnym prosto z kart literatury i komiksu, prosto z ekranu kina i telewizji. Przeżywa przygody z psią towarzyszką, rozkoszuje się dziełami wegetariańskiej sztuki kulinarnej, podnieca osiągnięciami nauki, inspiruje popkulturą. Kolekcjonuje odłamki i bibeloty rzeczywistości. Udziela się recenzencko na instagramowym koncie @w_porzadku_rzeczy.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %