Zwoje rozwoju

Pięć rzeczy, których kobiety mogą nauczyć się od mężczyzn

Nawet jeśli mężczyźni są z Marsa, a kobiety są z Wenus, to tak czy siak wszyscy żyjemy na Ziemi – razem. Pracujemy w tych samych firmach, załatwiamy sprawy w tych samych urzędach, uczestniczymy w tych samych dyskusjach, kupujemy w tych samych sklepach, chodzimy do tych samych kin, biegamy po tych samych parkach… Więcej nas łączy niż dzieli.
Mamy wspólny świat i identyczną możliwość wyboru: albo będziemy skakać sobie do oczu i pomstować, że mężczyźni ograniczają kobiety, które z kolei stały się zbyt wyemancypowane oraz agresywne, albo potraktujemy różnice między nami (które bezsprzecznie występują) jak skarb i zaczniemy podchodzić do siebie z założeniem: „ona/on to równa mnie istota, do której podchodzę z wielką ciekawością i od której chcę się wiele nauczyć”. Właśnie ta nauka może być wstępem do współpracy, według mnie zawsze lepszej od walki.

Różnice międzypłciowe uzewnętrzniają się na poziomie języka i komunikacji, o czym pisałam tutaj, ale myślę, że sięgają też dużo głębiej. Postanowiłam przyjrzeć się zachowaniom płci przeciwnej, które moglibyśmy naśladować z korzyścią zarówno dla nas osobiście, jak i dla kontaktów międzyludzkich. Zanim jednak wskażę pięć rzeczy, których kobiety mogą nauczyć się od mężczyzn (w sierpniu role się odwrócą i opiszę te przymioty pań, które przydałyby się panom), poczynię kilka uwag wstępnych.

Po pierwsze: każdy z nas jest inny, a podstawę naszych decyzji stanowią indywidualne cechy charakteru. Kwestia stabilności podziałów płciowych to temat na zupełnie inny artykuł, ale nawet przy założeniu, że płeć wpływa na zachowanie, pamiętajmy, że czynnik ten nie odgrywa roli najistotniejszej. Moim zdaniem jednak pełni on bardzo ważną funkcję – tym bardziej, że wciąż jeszcze silnie wspierają go rozmaite skrypty kulturowe.

Po drugie: moje zestawienie nie zostało stworzone na podstawie opinii wszystkich kobiet i mężczyzn w Polsce. 🙂 To z kolei oznacza, że czasami będziecie się z nim zgadzać w większym stopniu, a czasami – w mniejszym (lub też nie będziecie się zgadzać w ogóle). Wiele z tych ustaleń znajduje jednak potwierdzenie w badaniach naukowych, a większość to wnioski z sytuacji z życia wziętych. Pomyślmy, czy widzimy wokół siebie podobne tendencje, i zastanówmy się, co jest przyczyną takiego stanu rzeczy. Rodzina? Znajomi? Praca? Miejsce zamieszkania? Prawo? Kultura? My sami? Coś jeszcze innego? Każdy z tych elementów ma duży wpływ na typy kobiecości i męskości.

Po trzecie, najważniejsze: to, że czerpiemy od innych, nie znaczy, że sami nie mamy wartościowych cech. Warto mieć dużą, zdrową świadomość swoich mocnych stron. Według mnie tajemnica szczęścia w relacjach interpersonalnych tkwi właśnie w tym, abyśmy najpierw zaczęli dostrzegać u drugiego człowieka zalety, a nie wady, i żyli ze sobą po to, aby się nawzajem wzbogacać wewnętrznie – bez względu na płeć. Nie podobają mi się zarówno środowiska z etykietką „tylko dla facetów”, jak i kobiece getta rozwoju, demonizujące konfrontację z mężczyznami. Nie popieram ani rażącej (i niestety wciąż widocznej) dysproporcji płciowej na stanowiskach kierowniczych, ani parytetów, siłą przyznającym kobietom te posady. Abyśmy jednak nauczyli się współpracować ze sobą bez względu na płeć, musimy przestać obawiać się zagrożenia, a żeby tak się stało, trzeba nam najpierw poznać siebie i innych. Po raz kolejny przydaje nam się wspomniana już przeze mnie triada 3xZ: znaj, zrozum, zastosuj.


No dobrze, a zatem czego kobiety mogą nauczyć się od mężczyzn? Co mogą w sobie rozwinąć dzięki obserwacji płci przeciwnej?

1. Zdolność odważnej komunikacji. Pisząc o męskich i żeńskich stylach komunikacji, wspominałam o tym, że wiążą się z podejściem do kształtowania relacji interpersonalnych. Mężczyźni budują więzi w planie wertykalnym, zależy im na osiąganiu kolejnych szczebli w hierarchii społecznej. Do tego celu dostosowują więc (mniej lub bardziej świadomie) swoje słowa – potrzebują takich komunikatów, które ukażą ich w roli ekspertów. Na poziomie językowym widać to doskonale w gramatyce: panowie wypowiadają się głównie w trybie oznajmującym w zdaniach pojedynczych, co sprawia, że swoje subiektywne opinie przedstawiają jako obiektywne fakty, a z faktami trudno dyskutować. Inaczej zazwyczaj postępują kobiety, które częściej używają trybów innych niż oznajmujący (przy czym warto zauważyć, że nawet tryb rozkazujący jest często świadectwem niemocy – „jak nie prośbą, to groźbą”), a przede wszystkim stosują bardzo wiele językowych wskaźników niepewności, czyli słów, które zmniejszają siłę komunikatu: no wiesz, coś w tym rodzaju, naprawdę, nie wiem, jakieś takie, tak zwane, może to głupie, tak mi się wydaje itp. Zwykle bywa tak, że zarówno kobiety, jak i mężczyźni mają do powiedzenia rzeczy, których są mniej i bardziej pewni, natomiast z o wiele większym prawdopodobieństwem możemy stwierdzić, że to żeński komunikat zostanie odebrany jako mniej wiarygodny. To o tyle zgubne, że nierzadko kobiety dzielą się ze światem wspaniałymi rzeczami, których wartość same podkopują przez asekurację na poziomie werbalnym i strach przed popełnieniem błędu. Uczmy się od mężczyzn, którzy jeśli zdecydują się zabrać głos, pozostają pewni aż do ostatniego zdania.

2. Pewność siebie, a nawet brawura. Drogie Panie, czy zdarzyło Wam się być adorowanymi przez „prawdziwego samca alfa”? Przypomnijcie sobie: spotykacie faceta przekonanego w stu procentach, że jest niemalże ideałem, on zagaduje Was w jakiś „dowcipny” sposób, Wy odmawiacie ze zniecierpliwieniem, a on… wraca i robi to samo, choć przed chwilą dałyście mu kosza, a Wasza mina przekazuje niewerbalny komunikat „daj mi wreszcie spokój”. Upór czy głupota? Prawdopodobnie głównie pewność siebie i przekonanie co do tego, że za którymś razem nie odmówicie – nie pomaga tu kobietom stereotyp „jeśli ona mówi nie, to myśli tak, ale wstydzi się powiedzieć albo chce się podroczyć”. Spójrzmy na to jednak z innej strony: trwanie przy swojej decyzji mimo ewidentnej porażki wymaga odwagi, a pewność siebie w tym pomaga. A przecież w życiu nie trzeba wyłącznie podrywać płci przeciwnej – można z nią współpracować, pokazując jej nasze świetne pomysły i plany. I właśnie pewności w dążeniu do celu kobiety mogłyby się nauczyć.

3. Podejmowanie wyzwań. Kobieta powinna być grzeczna i serdeczna – znacie to, prawda? Najlepiej, żeby nie wychylała się przed szereg. Jeśli już to zrobi, to znaczy, że jest zimną bizneswoman, która porywa się na zadania dla prawdziwych facetów. Na szczęście taka logika coraz częściej spotyka się z niezrozumieniem zarówno kobiet, jak i mężczyzn, co nie zmienia faktu, że wciąż prowadzi do sprzężenia zwrotnego: skoro kobiety mają się nie wychylać, to najwyraźniej dlatego, że nie potrafią wykonywać poważnych i ambitnych zadań, no a skoro tak, to lepiej nie ryzykować – niech to robią mężczyźni. Odpowiedzialność za ten stan w dużej mierze leży po naszej stronie, bo jako kobiety zbyt często odpuszczamy wyzwania już na starcie albo udajemy sierotki, którymi trzeba się opiekować. Jasne, rola nieporadnej dziewczynki jest w niektórych sytuacjach bardzo wygodna, jednak musimy się liczyć z tym, że ma ona też swoje minusy – poważnymi sprawami zajmują się dorośli, a nam coraz bliżej do wizerunku słodkich idiotek.

4. Rozwiązywanie i domykanie spraw. Rozmowy z kobietami czasem mnie denerwują, przyznaję. Jedną z rzeczy, których w nich nie lubię, są niekonstruktywne dyskusje, które nie zbliżają do celu w sytuacjach zadaniowych. Żeńska zdolność do tworzenia więzi społecznych, która ma wiele zalet, skutkuje też negatywnie pewnym rozmemłaniem i skupianiem się na samym akcie rozmowy (czytaj w przejaskrawieniu: plotkowaniem o pierdołach) zamiast na popychaniu spraw do przodu. Konwersacja z mężczyznami może się przez to wydawać momentami sucha i mało przyjemna, ale zazwyczaj nie sposób odmówić jej skuteczności i konkretności. To z kolei sprawia, że możemy załatwiać sprawy od początku do końca bez niedomówień i jałowych dyskusji ciągnących się w nieskończoność.

5. Nieprzywiązywanie wagi do drobnostek. Ona się na mnie krzywo spojrzała, on nie ustąpił mi miejsca w autobusie, z bluzki wystaje nitka, w moim tekście są powtórzenia, mogłam dodać jednak więcej pieprzu do tej zupy, a Zosia trzy lata temu powiedziała mi, że mam rozdwojone końcówki… Umartwianie się trwa w najlepsze. Odpowiedzialność za to ponosi między innymi układ hormonalny kobiet, który sprawia, że są one mniej odporne na stres i negatywne emocje. Jeśli do tego dochodzi perseweratywność, czyli skłonność do odtwarzania danej sytuacji na długo po jej wystąpieniu, to mamy do czynienia z pasmem drobnych, mało ważnych sytuacji, które zestawione razem urastają do rangi ogromnego problemu. Kobiety nazbyt często oczekują sytuacji idealnych i zatruwają swój umysł głupotami, o których nikt już nawet nie pamięta. Być może to swego rodzaju strategia obronna, która pozwala im wytłumaczyć swoją bierność życiową i niską skuteczność (w końcu ciągle są zajęte) – jeśli tak jest, to tym bardziej powinnyśmy uczyć się od mężczyzn, którzy zamykają wątki i po prostu idą dalej zdobywać świat.


A jakie Wy macie doświadczenia w związku z tymi cechami? Może czegoś brakuje na liście? Wtyczka facebookowa jest do Waszej dyspozycji, czujcie się zaproszeni do dyskusji! 🙂

Absolwentka filologii polskiej i kulturoznawstwa na Uniwersytecie Warszawskim, zastępczyni redaktor naczelnej portalu, zajmuje się także redakcją i korektą portalowych artykułów. Miała być lekarzem, ale została językoznawcą i uważa, że lepiej nie mogła wybrać. Obserwuje rzeczywistość z wrodzoną dociekliwością w myśl zasady, że ciekawość to pierwszy stopień nie do piekła, lecz do wiedzy. Wiecznie wierzy – w świat, w ludzi, w uczucia, w język, w Słowo.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %