Przeczytaliśmy

Pogryziona dusza

W tym zbiorze reportaży więcej jest Boga (tego pisanego wielką literą) niż w niejednym kazaniu. Znajdziecie tu cierpienie, ból, bluźnierstwo, śmierć i nadzieję. Bo autor pisze w imieniu ojca i syna, a zwłaszcza ducha świętego. Wszystko zaczyna się objawieniem, czyli Mojżeszowym krzakiem, a kończy jak życie każdego katolika – (reportażem) Amen. Wydawnictwo Literackie wznowiło właśnie Wściekłego psa Wojciecha Tochmana. 

Książka nie jest oczywiście zbiorem reportaży religijnych. To przede wszystkim teksty, których bohaterowie balansują między światami. Są jakoś zawieszeni między rzeczywistością a wyobrażeniem raju – miejsca, które przecież musi gdzieś być, bo inaczej nie da się znieść myśli o śmierci najbliższych (Mojżeszowy krzakAmen), nie mogą wytrzymać braku akceptacji (Leży we mnie martwy anioł), przyjmują wyroki losu (Młodzi lubią szybko).

Dziesięć reportaży dotyka problemów ludzi, którzy zostali przez wydarzenia przyparci do muru. I kiedy czyta się o chłopcu dotkniętym zespołem Tourette’a (Więzień), obserwując zmagania rodziny, która wydaje się chorować razem z bohaterem, to aż czujemy ciasnotę klatki świata, w jakim żyją. A kiedy śledzimy myśli matki zaginionej Ani (Zażalenie), to brak oskarżeń i nieszukanie winnych odczytujemy nie tyle jako pogodzenie się z losem, ile jako niemal zgodę na cierpienie z dojmującym przeświadczeniem o samotności i opuszczeniu przez ludzi.

Dwa reportaże – tytułowy Wściekły pies i Atmosfera miłości to moralitety, które ze względu na ostatnie wydarzenia na świecie wciąż są niezwykle aktualne. Pierwszy traktuje o homoseksualizmie wśród kleru, a drugi opisuje przypadek pedofilii. Jeden napisany jest w formie homilii – wyznania grzechu przez księdza. Czy możemy sobie wyobrazić, że pewnej niedzieli, podczas mszy w kościele, ksiądz mówi do swoich parafian: „Chcę wam powiedzieć prawdę i tylko prawdę: zbłądziłem” i wyznaje, że jest gejem? A na dodatek nosicielem wirusa HIV? Ta swoista spowiedź odbywa się jednak tylko w myślach czy notatkach księdza, który nie ma odwagi złamać kościelnego tabu.

Powinienem rzucić sutannę i odejść. Ale nigdy nie odejdę. I tej homilii nigdy nie wygłoszę, choć myślę o niej codziennie. (…) Niektórzy z Was mnie znają. Jako otwartego, uśmiechniętego, nowoczesnego kapłana w czapce z daszkiem. (…) I niech tak zostanie. Niech zostanie, jak chcecie (s. 174).

U Tochmana nigdy nic nie jest zwykłym opisem rzeczywistości. On jest mistrzem reportażu, więc nie należy jego tekstów odczytywać tylko w jednej warstwie. W przypadku zbioru Wściekły pies znaczący jest także dobór reportaży. Po ich lekturze pozostaje przeświadczenie, że wiara, religia i wywiedzione z nich miłość, dobro i nakaz wybaczenia najczęściej zastępowane są przez uczucia zupełnie odwrotne. Jakby z korzeni drzewa dobra wyrósł chwast nietolerancji i nienawiści z kwiatami fałszywej moralności. Na dodatek wartości, które powinny przynosić spokój i ukojenie, przynoszą rozżalenie i zwątpienie. Balsam wiary okazuje się maścią z piołunu. Dlatego Tochman staje się sumieniem, które nie daje spać. Bo po lekturze Wściekłego psa mamy pogryzioną duszę.



autor: Wojciech Tochman
tytuł: Wściekły pies
wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
miejsce i rok wydania: Kraków 2018
liczba stron: 205
format: 123 × 194 mm
oprawa: twarda

Cenię spokój, zarówno ten uświęcony, jak i zwykły. W tym (s)pokoju mam swoje miejsce, z którego sięgam po książki. Czytanie dostarcza mi wszystkich emocji, jakie wymyślił świat. Nauczyłem się tego dawno temu w bibliotece w moim rodzinnym mieście. Wtedy czytałem książki „podróżnicze, względnie podróżniczo-awanturnicze”, dziś najchętniej wybieram literaturę non-fiction i książki przybliżające zjawiska kulturowe sprzed kilku dekad. Przyglądam się niektórym sztukom plastycznym i szperam w klasykach polskiego komiksu. Jestem dobry dla książek.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %