Polański w kryzysie
Prawdziwa historia to opowieść o pisarce, która przytłoczona sukcesem swoich kolejnych książek, zamyka się w sobie i stara odizolować od społeczeństwa, zwłaszcza tej części zafascynowanej jej twórczością. Podczas wieczoru autorskiego poznaje kobietę, która zdaje się być jej całkowitym przeciwieństwem – pewną siebie, uważną, zdeterminowaną i zorientowaną na cel. Niewiele czasu mija, gdy pomiędzy paniami nawiązuje się silna i jednocześnie bardzo toksyczna więź.
Polański ponoć bierze w Prawdziwej historii na warsztat kryzys twórczy i być może gdybyśmy oceniali historię zawsze od strony ciągu przyczynowo-skutkowego, miałoby to sens. Film jednak opowiada przede wszystkim o chorych relacjach, jakie czasem nawiązujemy z ludźmi oraz naszym stosunku do samych siebie (jak okazuje się w finale filmu). Tu właśnie wypada powiedzieć co nieco o Elle (Eva Green) w kontekście, a jakże, psychiatrii. Kobieta fatalna, która zdaje się uosobieniem Jungowskiego Cienia, czyli naszego złego alter ego, gorszej, pozbawionej hamulców a jednocześnie potężniejszej charakterologicznie wersji nas samych. Elle jest postacią nietuzinkową, bardzo silną i wywierającą presję. Jedną z tych osób, które oplatają swoimi mackami najpierw człowieka, a potem biorą w posiadanie całe jego życie ze wszystkimi najdrobniejszymi aspektami. Tego typu toksyczne osoby, zachowania i w końcu relacje nie są nikomu obce, a jednak Elle przekracza wszelkie granice. Jej osoba nie jest tu jednak jedyną zagadką. Delphine bowiem potrafi zaskoczyć widza, a całość filmu ukazuje nam przeplatającą się nawzajem mieszankę toksycznych oparów wydzielanych przez obie bohaterki.
I choć momentami dzięki tym dziwnym relacjom, niepokojącym i wręcz niebezpiecznym film jest bardzo zajmujący, to mimo wszystko zbyt często przywodzi na myśl znane już z innych produkcji rozwiązania, styl i estetykę. Czy jest to złe? Przeciwnie. Polański zrobił to doskonale! Ale czy oglądanie po raz kolejny czegoś, co przypomina chwilami chociażby ekranizację Misery z Katy Bathes w roli głównej, jest tym, czego oczekują fani Polańskiego?
Magda: Moja reakcja na Prawdziwą historię zdecydowanie nie jest entuzjastyczna. I nie wszystkie emocje po seansie można usprawiedliwić rezerwą, jaką mam do Polańskiego. Zacznę jednak od pozytywnych stron filmu, bo nie pozostałam na nie obojętna. A wskazać je jest łatwo: Eva Green i Emmanuelle Seigner. Panie spisały się fantastycznie, wymalowane przez nie portrety były wyraziste, chociaż nie jednoznaczne. Zdecydowanie zasługują na uwagę i uznanie.
Co się natomiast tyczy historii, motywów, rozwiązań technicznych (przy czym tutaj nie jestem specjalistką) czy uczuć wywoływanych przez film – tu jest już daleko do poziomu porównywalnego z talentem aktorskim. Nie potrzebowałam na przykład dużo czasu, by odgadnąć prawdę o relacji obu bohaterek, na której opiera się fabularny twist. I nie wynika to bynajmniej z mojej wyjątkowej przenikliwości czy diabelnej inteligencji. Z kolei motywy fabularne podejmowane w Prawdziwej historii zostały już wcześniej ograne na wiele sposobów i nie dostajemy nic nadto odkrywczego. Niektóre sceny czy sposoby zagospodarowania kadru wydawały mi się aż śmiesznie sztampowe. Natomiast dominującym podczas seansu uczuciem była nuda.
Czy zmarnowałam niemal dwie cenne godziny z mojego jeszcze cenniejszego życia? Nie. Czy wolałabym spędzić je w domku przy Netflixowym serialu albo nad Wisłą przy piwie? Zdecydowanie raczej tak.
reżyser: Roman Polański
scenariusz: Olivier Assayas, Roman Polański
obsada: Emmanuelle Seigner, Eva Green
czas trwania: 1 godz. 50 min.
data polskiej premiery: 11 maja 2018
gatunek: thriller, psychologiczny
dystrybutor: MonolithFilms