Przeczytaliśmy

Na ile poufne?

Każda książka musi mieć swój czas, żeby dotrzeć do czytelnika najdobitniej. I taki czas dla mnie nadszedł. Przyniosła go śmierć, która stała się pomostem do śmierci wypełniających Poufne Mikołaja Grynberga. Otworzyła znaczenia słów, scaliła zdania i wycisnęła emocje. Czytałem nowego Grynberga, mentalnie oparty o trumnę kogoś mi bliskiego.

Pisarz ten jest autorem posiadającym swój styl i spojrzenie. Jest kimś w rodzaju poety prozy. Chodzi mi o podkreślenie oszczędnego stylu przy osiągnięciu maksimum treści. To sposób niezwykle podobny do metody pisania, jaką stosuje Hanna Krall. Unika niepotrzebnych słów i tym samym uświadamia wagę tematu. U Grynberga nie ma błahych opowieści. Pozornie panuje harmonia, bo autor używa przede wszystkim słów niebudzących niepokoju. Narrację prowadzi tak, żebyśmy jednocześnie czuli normalność sytuacji, ale byli gotowi na najgorsze. A najgorsza jest przecież zawsze śmierć.

Poufne to opowieść rodzinna. To historie snute z kilku perspektyw — dziadka, ojca, matki, wnuków. Życie ich wszystkich toczy się klasycznie: mają zmartwienia, troski, chwile zwątpienia, momenty radości, śmieją się, rozmawiają, kłócą i kochają. Ta zwyczajność niemal dobija się do życia poszczególnych bohaterów, chcąc zastąpić bolesną pamięć o Zagładzie, która poraża kolejne pokolenia ofiar — drugie, trzecie. Zdaje się nawet, że Grynberg godzi się na taki scenariusz, w którym odbiera się wspomnieniom moc niszczenia.

Być może dziś trzeba opowiadać historię inaczej? Oczywiście nie zapominać o faktach, ale szukać innych sposobów jej pokazywania. Tragedie mają inną skalę, gdy ofiarom nada się tożsamość i gdy zminimalizuje się skalę liczb do jednej śmierci. Ale nigdy strata nie oznacza tego samego. Zawsze natomiast wyzwala, mniej lub bardziej silną, chęć opowiedzenia życia na nowo. Potrzebę ułożenia nowej przeszłości. Zbudowania jej alternatywnego przebiegu, bo przecież nie możemy już zmienić finału. Grynberg swoje poufne uczynił publicznym.

Autor przyznaje w wywiadach, że to książka z wieloma wątkami autobiograficznymi. Różni się od tego, do czego w swojej twórczości nas przyzwyczaił. Jeśli sięgniecie po nią, spodziewając się morza udokumentowanych cierpień, to spotka was zaskoczenie. I chociaż nie można zarzucić żadnej książce Grynberga, ani powierzchowności, ani epatowania cierpieniem w celu poruszenia czytelnika, to wydaje się, że Poufne zwiastują nową stylistykę. Być może od teraz będziemy dostawać od niego pozycje, w których rzeczy nieuniknione będą się czaić, ale w końcu pojawiać się niezawodnie jak kropka na końcu zdania? Odpowiada mi taki styl. Ale może trzeba dojrzeć, żeby to dostrzec?


autor: Mikołaj Grynberg
tytuł: Poufne
wydawnictwo: Czarne
miejsce i rok wydania: Warszawa 2020
liczba stron: 160
format: 125 x 195 mm
okładka: twarda

warto przeczytać

Wspominam w recenzji o Hannie Krall, warto więc przekonać się, jak ona pisze o rzeczach ostatecznych.

Jak drugie pokolenie przeżywa traumy swoich rodziców, pokazał belgijski rysownik Michel Kichka.

Cenię spokój, zarówno ten uświęcony, jak i zwykły. W tym (s)pokoju mam swoje miejsce, z którego sięgam po książki. Czytanie dostarcza mi wszystkich emocji, jakie wymyślił świat. Nauczyłem się tego dawno temu w bibliotece w moim rodzinnym mieście. Wtedy czytałem książki „podróżnicze, względnie podróżniczo-awanturnicze”, dziś najchętniej wybieram literaturę non-fiction i książki przybliżające zjawiska kulturowe sprzed kilku dekad. Przyglądam się niektórym sztukom plastycznym i szperam w klasykach polskiego komiksu. Jestem dobry dla książek.

    1 Comment

    1. […] ochotę na więcej polskiej prozy? Polecamy Poufne Mikołaja Grynberga, Chciałbym nigdy cię nie poznać Wiktora Krajewskiego i Zimowlę Dominiki […]

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %