O „Ręce pszczelarza”
Rozpocznę od tego, że wbrew ogólnemu przekonaniu nie uważam, że współczesna poezja umarła. Myślę, że radzi sobie całkiem nieźle, tylko dzisiejszemu czytelnikowi coraz trudniej jest ją odbierać. Powiem więcej, mimo wiedzy wyniesionej ze szkoły nie każdy wiersz należy analizować i rozważać w kategorii „co autor miał na myśli?”, ale raczej przetworzyć w sobie i docenić (albo nie) na miarę własnych możliwości.
Tomasz Różycki jest tłumaczem i poetą, a w mojej ocenie wspaniałym artystą. Nie wiem, czy jest autorem powszechnie znanym, ale ja miałam przyjemność zetknąć się z jego twórczością na studiach podczas omawiania Dwunastu stacji. Chciałabym, aby każde pierwsze spotkanie z twórcą tak wyglądało. Pamiętam dokładnie, że na początku miałam taką myśl, że większość polonistek w szkole prawdopodobnie podczas lektury tej książki dostała zawału. No bo jak można wziąć największy skarb narodowy, jakim jest Pan Tadeusz, i go umniejszyć czy wręcz ośmieszyć? Można. Różycki to zrobił i pokazał, że to żaden problem, bo literatura jest żywa i warto ją przetwarzać na potrzeby wyrazu artystycznego. Od tamtego czasu nadrobiłam jeszcze Kolonie, które też mi się podobały.
Kiedy dowiedziałam się, że Wydawnictwo Znak postanowiło wydać nowy tom wierszy Tomasza Różyckiego, byłam bardzo podekscytowana. Po przeczytaniu okazało się, że jak w każdym zbiorze część wierszy spodobała mi się bardziej, inna mniej. Jednym z moich ulubionych jest Pokój do wynajęcia:
Ci, co się tam obudzą, znajdą się w świecie cudzym
w połowie cudzego życia.
I ujrzą, stojąc w oknie, wprawione w nie odwrotnie
rozbite części Dzisiaj
s. 38
Nie jest to poezja patetyczna, wymuszona, powiedziałabym, że powstała w wyniku wnikliwej obserwacji świata i szerokiego zaplecza literaturoznawczego. Wymiarem najwyżej sztuki, w mojej ocenie, jest pisanie prostym językiem o sprawach codziennych, a dających przyczynek do głębszych rozmyślań. Jeżeli miałabym jakikolwiek wpływ na współczesny kanon lektur szkolnych, to kilka wierszy z tego tomiku bym do niego dorzuciła. Nie dlatego, że podważają czy wpisują się w klasyczny literacki kanon, a dlatego, że każdy człowiek ma różne doświadczenia i właśnie rozmowa o nich może przynieść najwyższą naukę z lektury poezji Różyckiego.
Nie ma tu miejsca na udawanie, nie ma tutaj wymysłów, jest prawdziwe życie, czasami nudne, przygnębiające i rutynowe, a innym razem piękne i szczęśliwe. Warto przy tej okazji sobie zadać pytanie, czy w naszym codziennym doświadczeniu nie jest podobnie? Mamy za sobą mnóstwo dobrych wspomnień, chwil zatrzymanych w naszej pamięci, ciepła i zimna, smaku i zapachu, ale też monotonii, kolejnej wypitej kawy, zwyczajnej nudy i rozmyślań, czy tak ma wyglądać nasze dalsze życie.
Nie mam takich uprawnień i mocy sprawczej, aby komukolwiek coś narzucić, ale jeżeli ja sama miałabym czytać tylko jeden tomik poezji i wracać do niego na różnych etapach mojego życia, to wybrałabym właśnie Rękę pszczelarza.
Podsumowując, bardzo polecam do czytania, doświadczania i rozmyślania. Jeżeli ktoś ma ochotę i potrzebę, to także do interpretowania, ale ten element zostawiam profesjonalnym badaczom, bo mnie jest zupełnie niepotrzebny. Ręka pszczelarza to lektura uniwersalna, mówiąca o życiu takim, jakie jest, z całym jego kolorytem, w tym ze wszystkimi odcieniami szarości.
autor: Tomasz Różycki
tytuł: Ręka pszczelarza
wydawnictwo: Znak
miejsce i data wydania: Kraków 2022
liczba stron: 96
format: 140 × 205
oprawa: twarda